Maraton MTB w Sanoku

Niedziela, 14 czerwca 2009 · Komentarze(1)
10 po piątej wyjechaliśmy z Gorlic, ja i Maciek. Kierunek Sanok, przez Duklę i Miejsce Piastowe. Planem było zdążyć na 10 na start maratonu. Jechało się elegancko; zaliczyliśmy miłą górę za Duklą i cudowne proste przed Sanokiem : 35-37 km/h, czasem nawet do 42 :). Na miejscu okazało się, że tak naprawdę Sanok to nie mała wieś z jedną drogą, a miasto, i na dodatek nikt nie wie gdzie maraton jest rozgrywany... Próżne poszukiwania zakończyliśmy telefonem do domu i w końcu trafiliśmy ;) W sam raz dla nas przesunięto start o 15 minut, wiedzieli, że ich szukamy. Krótka rozmowa ze znajomym Bartkiem z Gorlic i ruszyli. Przegoniliśmy pół stawki i na rynku odłączyliśmy się na zaczynającą się msze ( do komunii w stroju kolarskim). Potem informacja turystyczna i miły przewodnik (zaofiarował toaletę) i dłuższy postój na ławeczce na rynku. Zaplanowaliśmy trasę i ruszyliśmy dalej. Do Zagórza szybko i do Komańczy męka. Wiatr po twarzy (25 km/h na zjeździe - osiągnięcie) i droga głównie pod górę (nie było tego widać) dały popalić. Potem przemiły wjazd na dach świata - pół godziny jazdy pod górę, która wreszcie było widać, potem zjazd w 7 minut, serpentynami. Dalej, w wielkich mękach osiągamy Komańczę, spotykamy dwóch kolesi objeżdżających Polskę i ruszamy na Tylawę i Krempną. Tu już jechało mi się lepiej, a po morderczym podjeździe w Mszanie (asfalt terenowy) i wyścigu z chłopaczkiem na "składanej" kolarce ujrzeliśmy Dudka mknącego w dół na Scocie :) Radość! Przywiózł siły, szkoda, że nie jedzenie :P Dotaczamy się do Krempnej i tam moczę SPD Tomkowi wodą z kukurydzy. Zdobywamy Przełęcz Halbowską i mkniemy serpentynami w dół. Dalej do Żmigrodu wyścigi z jakimś kolarzem, jeszcze było dużo sił więc dogoniliśmy go i zatunelowanego za nim Tomka. Od Żmigrodu spokojnie do domu, za samochodem taty, który niespodziewanie zaofiarował się jako service car :) Spotkaliśmy Rozdzielu jeszcze Aniasz, która również po nas wyjechała.
Ogólnie forma super, jeszcze sił wieczorem zostało trochę, dużo kolarzy w trasie było, żaden w naszą str (oprócz jednego w Mszanie)
Dzięki wielkie xD


Wierny towarzysz podróży, Maciek


Na fali :D Niestety, w bluzie, bo rano było chłodno :)


Miły podjazd przed miejscem piastowym :)


Pod górę :)


A potem jeszcze milszy zjazd, 65 km/h na luzie :)


Wygląda znajomo :)




Start Maratonu


Rynek w Sanoku


Odpoczynek :D


Cerkiew na trasie pamiętnego, 7-minutowego zjazdu :)


Tam musieliśmy się wcześniej wdrapać :) 30 minut wjazdu...


Gdzieś za Polanami Surowicznymi :)

click for more

Komentarze (1)

No tak na gore 30min, a z gory 56:):). Ktos pomysli ze pod ziemie wjechalismy:):) Bylo zajebiscie. Dzieki i pozdro

maciek320bike 22:39 poniedziałek, 15 czerwca 2009
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa serwa

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]