Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2010

Dystans całkowity:458.38 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:17:52
Średnia prędkość:24.84 km/h
Maksymalna prędkość:76.32 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:76.40 km i 3h 34m
Więcej statystyk

spacer po Kielcach

Niedziela, 31 października 2010 · Komentarze(3)
Kategoria do 50 km
W sobotę zawitałem do Kielc, by odwiedzić groby bliskich w okolicy, a w niedziele udało się znaleźć trochę czasu na mały rowerowy spacer po Kielcach. Pożyczyłem od wujka Kellysa i w drogę ;).


Pod blokiem.

Ciężko się tym mtb jeździło, pogoda ładna, zdjęć dużo, więc i km za dużo nie zrobiłem ;). Ot, taka przejażdżka po ciekawszych miejscach: ul. Sienkiewicza, Kadzielnia, Karczówka.

Fotoreportaż z miasta:


Bloki nad Silnicą, os. Sady.


Silnica na Sienkiewicza.


Kościół pw. św. Krzyża i charakterystyczny dworzec autobusowy.




Hotel Łysogóry przy ul. Żelaznej, po lewej stronie w tle najwyższy (o ile się nic nie zmieniło) 13-piętrowy biurowiec na Nowym Świecie.

A tu pare ujęć z parku:









Budynek Izby Dziecka.





Kadzielnia:

W tle Karczówka.









Dalej skierowałem się na Karczówkę, wzniesienie górujące nad miastem, gdzie znajduje się klasztor, o który w czasie potopu szwedzkiego odbyła się widowiskowa bitwa.

Podjazd wiedzie najpierw około 500 metrów po bruku, a potem po ładnie ułożonych kamieniach. Właśnie w tamtym momencie jest pokaźna stromizna, którą o dziwo udało uwiecznić się na zdjęciach:


Początek po bruku.


Końcówka po kamykach.




kellys scorpio.


Szeroka panorama miasta, szczegóły na picasie.




Klasztor.

Do domu wróciłem przez 1 maja:







Kościół pw. św. Krzyża.



I na koniec ja sam, w dość oryginalnych okularkach wujka:




pierwszy dzień
drugi dzień

I na koniec dwie migawki z dnia poprzedniego:


Jesienna dolina Popradu

Niedziela, 24 października 2010 · Komentarze(4)


Zakończyć sezon (po raz trzeci chyba) czas zacząć!
Ruszamy o 8 rano podniesieni na duchu prognozami wiatro - pogodowymi. Początek mozolnie, aż do zjazdu z Ropskiej, gdzie halny na plecach pozwala osiągnąć astronomiczne prędkości, jak na zjazd w stronę Grybowa - aż 75-77 km/h.


Grybów i niszczycielska rzeka Biała.

Nawrót na południe i zaczyna się orka do Berestu - toczymy się w zakresie 20-24 km/h - pod górę i wiatr ;). Leśne serpentyny znakomicie jadą się Maćkowi, ja jestem natomiast nieco znużony jazdą - nawet nie podejmuję sprintu ;). Zjazd z Krzyżówki do Krynicy beznadziejny, rzuca nami po całej jezdni. Na dole przerwa na msze ;).



Słońce wychodzi na dobre, wiatr też - początkowe km doliną Popradu nie są łatwe - do Muszyny urywa nam głowy, potem zmieniamy chyba nieco kierunek i jakby nieco lepiej ;).

Dolina, będzie łatwo, z górki - tak pewnie myślą Ci którzy tamtędy nie jechali - niestety są tam liczne hopki szczególnie na początku i dość długi podjazd przed Żegiestowem, który obok rejonu Piwnicznej i Rytra jest najpiękniejszym miejscem tego regionu. Sam Żegiestów jest położony na wysokim brzegu rzeki, budynki są wkomponowane w stok, wygląda to genialnie - szczególnie ten kościółek:



Od tego momentu mamy cały czas w plecy, skończyły się dziwne podmuchy w twarz (mając jednocześnie w plecy...). Trzymamy bezproblemowo 30-37 km/h i droga upływa bardzo przyjemnie na podziwianiu wyniosłych wzgórz w jesiennej szacie.


Nad Popradem, gdzieś przed Piwniczną.


A tu Maciej.

Sama Piwniczna urokliwa, chociaż wolę Krynicę. Podjeżdżamy do darmowego ujęcia Piwniczanki i napełniamy bidony (tzn. ja napełniam, bo mój towarzysz to chyba jakiś gatunek wielbłąda, nic nie pije). Stajemy także na "obiad", który przechodzi do historii chyba na stałe.


Mostek do centrum Piwnicznej z okolic pijalni.


pół dużej bagietki + 2 plasterki polędwicy sopockiej + 2 plasterki sera edamskiego + pół laski kiełbasy wiejskiej :D

Trochę nam tu schodzi, ale to nic, bo od tego momentu halny centralnie w plecy! Po zmianach poniżej 40 km/h schodzimy jedynie na niektórych hopkach, dwa razy dajemy ognia i bez jakichś większych problemów pęka 50 km/h. Do 60 km/h trochę już byłby problem ;p.

Tutaj dopiero są widoki! Słońce za Żegiestowem, nieco przykryte chmurami teraz daje, że tak powiem ognia na maksa i wzgórza prezentują się cudownie.


Osiedle Słoneczny Stok za Piwniczną - Zdrój.


Nasz kumpel, Poprad.

Kolejnym pięknym miejscem jest Rytro, tutaj widziane ze szczytu hopki przed mostem:






Nawet sam most jest bardzo ładny ;).



Aż do Sącza tempo bardzo wysokie, potem mały wyścig z kolesiami na mtb, kilka nerwowych sytuacji w samym mieście no i dojazd do Cieniawy, czyli coś czego nie lubimy. Sama góra też łatwo się nie daje - oj ostatkiem sił, ale poniżej 11-12 km/h na najstromszej końcówce nie schodzimy. Na zjeździe nieco odżywamy. Pod Ropską ja nadaję tempo, kusi mnie sprint, bo siły jakby wracają, ale daje sobie spokój i razem docieramy na szczyt - zjazd niebezpieczny - boczny wiatr i nosi po całym pasie. W Ropie miła niespodzianka - wiatr zmienił kierunek z południowego na zachodni, wskutek czego mamy teraz do domu z wiatrem ;).

Dzięki xD

klik

Ciężki kawałek asfaltu...

Piątek, 22 października 2010 · Komentarze(2)
Kategoria >70 km/h, do 50 km
... czyli odcinek Szymbark - Uście i z powrotem:



W połączeniu z brakiem formy i masakrycznym wiatrem skutkuje to dwoma godzinami snu po powrocie ;p. Pod Bielankę i Kunkową jakoś wjechało, natomiast na "królewskim" zjeździe wiało tak przeokrutnie, że ledwo 70 km/h "musnąłem", a po drodze nosiło mnie od fosy do fosy, nie mówiąc już o wchodzeniu w zakręty...

W Uściu chwila refleksji i postanowienia - wracam tą samą trasą. Od razu wiadomo było jak będzie ciężko - przed mnie dwa bardzo strome podjazdy. Z "królewskiego zjazdu":





Hen, w tamten zakręt najczęściej wlatuje się + 80 km/h ;).


Klimkówka.


jakiś grzyb ;p.


Las pod przekaźnikiem.


I już pół kilometra dalej...


Polska złota ...wichura ;)


Oderne.

Do Kunkowej wytaczam się ledwo, ledwo, myśląc już o zjeździe z wiatrem po pleckach, a tu dupa. Podczas mojej półgodzinnej nieobecności odbyła się zwózka drzewa z lasu - prawy pas cały w ziemi i kamieniach - lewym nie pójdę - zakręt przed końcową prostą jest w lewo - a więc ciasno (i nic nie widać), po drugie nie mam nawet gdzie uciec - wjazd na ten syf mógłby się skończyć bardzo źle...

Z Leszczyn na górę też masakra, ale bywało gorzej - prędkości jak po krzyż w pełni formy (raz nawet 7,5 km/h osiągnąłem...).

Potem już tylko 7 km zjazdu - pod kurniki prawie 70 km/h, gdyby nie piękny zachód i potrzeba jego uwiecznienia na matrycy mojego fotogenicznego aparatu ;).


Spod kurników, na podjeździe nieco zaleciało, co na szczęście nie wpłynęło na prędkość podjeżdżania ;).

+ kilka ujęć

lokalny przymrozek

Czwartek, 14 października 2010 · Komentarze(1)
Kategoria >50 km
Dziś pierwsze spotkanie w polu z panem Mrozkiem ;). Trasa jego treningowa:



Ja bez formy, jeżdżę z reguralnością nie powiem czego, także mimo przewagi sprzętowej (na asfalcie - on jechał na góralu), mniej więcej równym tempem docieraliśmy na górki. Tylko kawałek po terenie odpuściłem, bo szkoda mi roweru na wertepy.

Podjazd w Bartnem robi wrażenie - baaaardzo stromo ;).


Cerkiew po drodze.


Szczyt szutrowo - kamienistego podjazdu.

Dzięki xD

Dystans wycieczki + dojazd, gdzieś z tygodnia (8,22 km).

Krzywa

Środa, 6 października 2010 · Komentarze(2)
Kategoria >50 km


Runda pod wiatr i bez wiatru w okolice Magury z Arkiem. Pod koniec Pętnej odcina mi prąd, ale jakoś się w sobie zbieram, Arek musiał chwilę zaczekać. W Krzywej odrodzenie, pod Magurę podjeżdża mi się za to bardzo dobrze, na koniec sprint i jest po sprawie. Na szczycie dołącza do nas brat Arka i po zmianach niestety, bez wiatru docieramy do domu ;).

Pare kadrów z Krzywej:




Z ostatniego wypadu na Górę Cmentarną

"najpierw będzie pod górę, a potem podjazd"

Sobota, 2 października 2010 · Komentarze(2)


Chyba przyszedł dzień, aby przypieczętować (dla niektórych udany, dla niektórych mniej) sezon rowerowy 2010. Jeżeli mówimy już o pieczętowaniu, to trzeba taka pieczęć dobrze zapamiętać. Co jak co, ale tą trasę dobrze zapamiętamy :).

Od razu mocne uderzenie - Wawrzka - stromo, ale ładnie wchodzi. Liczyłem z góry na mgliste widoczki, ale nieco się zawiodłem:




Chełm.

Przed Banicą jak się okazuje, jakaś sprytna rzeka postanowiła zerwać dwa mosty. Jeszcze sprytniejszy Maciek postanawia się zabawić na mokro. Jego oponki nie wytrzymują bestialskiego dotyku glonów na betonowych płytach i ląduje w wodzie. Druga przeprawa jest już znacznie ostrożniejsza.


Przefrunę?


Szczęśliwy pływak ;)


Nie zauważyłem znaku i przeze mnie zawalił się most... ;p

A to już drugi przejazd:


W Banicy atakujemy podjazd na cmentarz (dobre 20%, jak te karawany tam wjeżdżają?), a potem podjazd do Czyrnej (właściwie ściankę wspinaczkową - troszkę łagodniej).


Cerkiew ze ścianki :).

Z grzbietu roztacza się piękny widok na najwyższy szczyt Beskidu Niskiego, Lackową, widać też, u jej podnóża, bielące się ściany cerkwi w Izbach - prawdziwe odludzie, tam drogi się po prostu kończą :).



Za chwilę rozpoczynamy podjazd pod Piorun (743 m.n.p.m.). 2 km długości, nachylenie znaczne - z trudnością jadę 9-9,5 km/h. Zjazd w stronę Mochnaczki taki sobie - ledwie 71,4 km/h. Jakby mało było stromych podjazdów (dotychczas wszystkie bardzo strome) zdobywamy w bólach ścianę pod stadninę Jakubik (nachylenie nawiązuje miejscami do Krzyża w Ropicy). Zjazd dostarcza adrenaliny, sporo leśnych zakręcików i lądujemy na początku podjazdu do Tylicza ;p.


Spojrzenie wstecz do Krynicy.

Ciasne serpentyny, ale na szczęście i w końcu trochę łagodniej. Zjazd beznadziejny. Podjazd z Muszynki na Kurovske Sedlo łatwiutki, płaściutki. Pierwszy km w dół bardzo szybki i stromy - ponad 76 km/h, potem już masakra - 6 km łagodnego zjazdu, ale wiatr taki, że do 45 km/h muszę dokręcać ;/.

Do Bardejova totalne zamulanie, przerwa nie pomaga, dopiero jedyny czynny sklep w Zborovie ratuje załogę, bo perspektywa 10 km podjazdu do granicy + zamulanie na maksa nie była kojąca. Na granicy kolejna przerwa i w końcu przypływ sił. Stąd już całkiem ładnym tempem docieramy do Gorlic.

Trasa bardzo męcząca, dużo podjazdów, w tym kilka bardzo stromych. Pogoda marna, chory od tego będę, ale jak zwykle było warto ;)

Dzięki xD

I na koniec:


Przed Zborovem.


Z przerwy w Koniecznej ;).

???