Bezsilne próby złapania busa, zakończone, pojechałem do Biecza, a właściwie do Korczyny, odwiedzić przyjaciółkę, z pół godzinki pogadaliśmy i trzeba było sie zawijać. Myślę sobie, objadę obwodnicę i pomyślimy. I na jej końcu, stwierdziłem ze może warto by zadzwonić do Tomka. W końcu odebrał (wcześniej 3 nieudane próby) i mówi, że jedzie z pielgrzymem czyli Maciejem K. w stronę Gorlic i żebym po nich wyjechał. No to ja, żeby się nie zbłaźnić i nie spotkać z nimi w Ropicy, dre ile fabryka i Bozia dała. i udało się! To nie Ropica! A Szymbark... Ale nic, krótka rozmowa i wracamy. Krótki opieprz od Maćka, żebym sie jeździć nauczył (wyprzedzałem Escorta, po zderzaku niby, choć ja nic takiego nie pamiętam :) i wolniutkim, rekreacyjnym tempem odwożę pielgrzyma i Patryka który również go witał :) Potem do kolegi na godzinę i w dom :) Dzięki xD
Postanowiłem zrealizować dziś mój, od dawna planowany plan i zapolować na busy. Trochę pojeździłem po gorlickiej autostradzie i Bieckiej i parę złapałem, ale, że dopiero zaczynam przygody z busami trwało to krótko, albo w przypadku ciężarówki na autostradzie brakło przełożenia. W końcu przez Zagórzany śmignąłem z 10 km za busem, z jakiejś górki w dół również brakło. No cóż. Ale mimo przełożenia fajnie się jeździło xD
No cóż, dzisiaj jeździło sie jak nigdy. Najpierw z Dawidem, parę km za Biecz; tempo niezłe, ale wiatr jak zwykle w twarz. To było w sumie dla jego treningu, potem powrót, niestety znów pod mocny wiatr. Dalsza część wycieczki - odwiedziny kolegi, pogadaliśmy z godzinkę i potem sru moją ulubioną pętlą gorlicką, czyli: Stróżowska - Stawiska - Legionów - Kościuszki (dalej można sypać w Ropicę lub dawać na gorlicka autostradę - nie wiem która opcję wolę). Jak się okazało w domu potrzebny nie byłem, więc postanowiłem objechać trasę, która dawno nie śmigałem. W promieniach zachodzącego słońca "zdobyłem": Szalowa - Bystra - Zamkowa - Krakowska - i pętlą do domu. Gdyby nie usilne wezwania z domu, jak nic strzeliłbym seteczkę, no ale wygląda na to, że będzie to innym razem :) TEMPO ŚWIETNE!!! (jak na mnie oczywiście) Dzięki Dawid xD
Bez profesjonalnych kolarzy, tempo pada. No ale czasem można oddać się, jeździe rekreacyjnej. Tak też zrobiłem. Kinga "objechała" mnie po Kobylance. Cudowna wieś. Potem szybko do kolegi i powrót po ciemku, przy "znakomitym" "świetle" Cat Eye'a.
No! W końcu czas się znalazł i chętny. Objechaliśmy Lipinki i jakieś tam inne wsie, ciemno było to nie pamiętam, gdyż moje oświetlenie pozostawia wiele do życzenia. Jeszcze omówiliśmy kalendarz na pół roku do przodu, Blich i do domu. Dzięki xD
Krótka wycieczka - krótki wpis. O 6,30 pobudka i jedziemy: Bielanka - Łosie - Ropa (pół godziny na batona) i powrót do Gorlic. Temp różne, kwadratowe i podłużne, ok. 26 km/h. Może śmigniemy po południu, nigdy nic nie wiadomo.
Telefon do Maćka i jedziemy. Niestety Tomek nie mógł, pobłogosławił nas tylko w kapciach i jedziemy. Z początku było trudniej bo z lekka pod górkę, Gorlice - Sękowa (zakupy) - Małastów - Pętna - Gładyszów - byki...? Nagle bydło zaczęło paść się na "szosie". Jak się tylko odwróciły śmignęliśmy szybko, co by nie było jak na tradycyjnym biegu z bykami w Pampelunie. W Gładyszowie kolejne zakupy na raty, to po lodziku, jakieś picie, baton, jak na jakieś szkolnej wyciecze, turystyka jak nic. Dodam, że pani ze sklepu chyba bała się o utarg, bo jak jedliśmy lody zamknęła hipermarket, aż się kolejka zrobiła. No nic, jedziemy dalej. Założyłem, że od będziemy na przejściu w 15 minut, byliśmy dużo szybciej, bo w 25. W Koniecznej na tej długiej prostej ćwiczyliśmy moje elitarne umiejętności rowerowe. Na Słowacje, na pełnej prędkości. Średniego tempa niestety dokładnie podać nie jestem w stanie, ale obstawiam kolo 23. Krótki postój pod znakiem „OKRES BARDEJOV”: przerwa na siku nikt nie korzysta, więc słuchamy muzyki. Sklepy zamknięte, więc lipa z czekolad. Przelatując przez przejście dowiedziałem się, że mam wysoką kadencję; chodziło o to, że jadąc szybko macham na moim rowerku jak głupi. Powrót przebiegał bez zakłóceń oprócz dwóch postojów, znowu lody. Na Magure właściwie wjechało się łatwo. Tam zadzwonił Tomasz, że po nas wyjedzie. Kolejny zakład: Gorlice w 20 minut. Znowu szybciej, bo w 25. Nie ma to jak wyczucie czasu i punktualność. Ale tempo mi się podobało, ok. 35-36 per ałer. Oczywiście spotkaliśmy Tomka pod jego domem, także wyjechał po byku. Potem szybka trasa z nim i Patrykiem; Sękowa – Siary – Gorlice. Pod moim blokiem dyskusje na 100 tematów, siusiu paciorek i spać. Dzięki chłopaki xD
Wieczorem z kolarzami do Biecza i każdy w swoją stronę: Tomek na zbiórkę, ja do koleżanki, a Maciek przed siebie. Potem się spotkaliśmy i znakomicie oświetleni (ja przodowałem niczym latarnia morska, z tym, że zepsuta ;p) but do Gorlic.
"Nie wsadze Ci do plecaka bo bede się musiał rozebrać" <lol2>
Wyjechaliśmy z Tomkiem po Kingę i Maćka do Sącza. Ale co to był za wyjazd - fale deszczu zalewały nas kolejno w Grybowie, gdzie schroniliśmy się w kościele i przed Sączem. Powrót spokojny :). Ogólnie bardzo pozytywnie :). Dzięki xD
Jak to u licha działa?!
Miejsce schronienia przed deszczem - kościół w Grybowie
Po nich tak darliśmy przez zawieruchę :)
Kogo ja ubiłem? :p Farba na rękawiczkach puściła ;/
Pierwsza setka! Z Tomkiem i Domi :) Oto trasa: Gorlice - Jodłówka Tuchowska - Gromnik - Ciężkowice - Turza - Biecz - Gorlice.
Tragiczne tempo, ale niedawno zaczęty sezon uwidacznia tego skutki. Za Bieczem padłem, na prostej gdzie normalnie tempo 32-33 km/h ja 19 ;/, ale nic nieważne, jakoś zacząć trzeba ;D