Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2010

Dystans całkowity:143.62 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:04:48
Średnia prędkość:27.00 km/h
Maksymalna prędkość:71.44 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:35.90 km i 1h 36m
Więcej statystyk

niedzielny niewypał

Niedziela, 14 listopada 2010 · Komentarze(1)
Aż śmiać się chcę co planowaliśmy, a co koniec końców przejechaliśmy... ;p

Sprint na Chopina - 56,19 km/h, mały sprint pod Rozbój - to by było na tyle...

Konkluzja jest taka - brak chęci na jazdę po zjeżdżonych już często terenach, nawet przy takiej pogodzie jak dziś... Niepokojące, ale prawdziwe :).

Dolinka Białej

Sobota, 13 listopada 2010 · Komentarze(1)
Kategoria >50 km


Aż trudno uwierzyć, że mamy listopad ;).
Miało być nieco dalej, ale chciałem zobaczyć "szanownego" prezesa Kaczyńskiego na żywo, żeby nie krytykować kogoś, jeśli się go nie wysłuchało. I co? Nie damy krzyża, bo tu jest Polska, czyli stare śpiewki z Krakowskiego Przedmieścia plus zwyczajna kiełbasa, która niby ma być innowacyjna i lepsza od tych pozostałych, czyli to co mówią wszyscy. No i średnia wieku na sali 50-60, 70% mohery Ale nie o tym miała być mowa...

Do Grybowa leciałem pod wiatr, więc było opornie, podjazd na Ropską nawet nieźle. Doliną Białej w dół rzeki, wiatr raz przeszkadzał, raz pomagał, ale źle nie było, szczególnie na samym początku i końcu. Rozdziewiczyłem nową nawierzchnię w Zborowicach na serpentynach, miło, miło, choć raz musiałem zejść z roweru przy ruchu wahadłowym i ustąpić staczającym się tirom (niestety w tamtym miejscu drugi pas był doszczętnie rozryty). Zjazd z Sędziszowej do Siedlisk masakra - huragan + tiry = taniec po asfalcie, nawet przy niskiej prędkości rzędu 50 km/h. I tak było na każdym większym zjeździe, gdzie nie wiało idealnie w plecy. W Łużnej coś osłabłem (chyba słabe śniadanie), mała rundka przez Zagórzany i do pana demagoga Jarosława.


Grybów z Rospkiej.


Gnane wiatrem chmury, widok z Sędziszowej.

Ciekawie miałem spotkanie w Szymbarku. Prawie ;). Otóż jadąc na początek kolejki w ruchu wahadłowym, minąłem rowerzystę. Zauważyłem go w ostatniej chwili i pojechałem dalej. Trochę się śpieszyłem, więc postanowiłem nie czekać i po zmianie świateł ostro ruszyłem. A szkoda, bo okazał się to być transatlantyk. Pozdrawiam serdecznie, może następnym razem uda się porozmawiać i przejechać pare km ;).

< alt="" src="

Po próbnej...

Środa, 3 listopada 2010 · Komentarze(1)
... maturze z matmy. Nie będę tego komentować, zdać zdam, ale ciężkie te zadania... Za ciężkie. Na hopce do Biecza chociaż ogień ładny poszedł, potem już spokojnie.
Vmax za tirem na obwodnicy - nierozgrzanie, za duży odstęp i odpadłem, a szkoda... A pykało się i po 80 km/h w tunelu, a teraz wszystko słabiej...

Dzięki xD