.... zastanych mięśni po dwóch tygodniach niejeżdżenia... Razem z Arkiem po okolicznych górkach. Ogólny brak sił i niewesoło... Towarzysz zostawił mnie dziś pod Wawrzkę i Brunary. Z Ropskiej minimalnie za daleko go wypuszczam i nie udaje się dociągnąć w dół do tych 80 km/h, znowu 78,5 tylko.
Ciekawa sytuacja w Stróżach - przed wiaduktem na nasz (mój) widok płoszy się lis z martwą kurą w pysku - niecodzienny widok.
Tak w sumie spontanicznie wyszło 50 pare km. To dużo, biorąc pod uwagę brak czasu ostatnio + niechęć do jazdy cały czas po tych samych terenach. Żeby coś nowego zobaczyć, co rzeczywiście warte tego (a nie byle droga w jakichś krzakach) to trzeba zrobić ze 150 - 200, a to już spory kawał dnia zabiera ;).
Od Sitnicy ciulowy asfalt miejscami do Moszczenicy, generalnie fajnie się jechało, w Bystrej vmax zachowawczo, ale zjazd kręty i nieznany. Prawie faceta potrąciłem, bo zachowywał się jakby mnie widział, a okazało się, że niekoniecznie ;).
Dalej lecimy z Ptaszkowej przez Kamionki bokiem - bardzo fajna alternatywa dla dupnego wjazdu od Cieniawy i tzw. "ścieżki rowerowej", a po za tym mija się masę świateł i skrzyżowań bokiem.
Za Łąckiem i Zabrzeżem wjeżdżamy w malowniczą część doliny Dunajca. Wysokie wzgórza, górska rzeka, tylko ruch duży, ale nie przeszkadza to w sprawnej jeździe - do Krościenka n.D. średnia w granicach 29-30 km/h.
W Krościenku odpoczynek i zmiana planów nie lecimy na Leśnicę, tylko jedziemy zobaczyć okolice Niedzicy. Do Krośnicy już delikatnie pod górą. Podjazd znany z TdP troszkę mnie wymęcza - pierwszy słabszy moment na trasie.
Granica pęka w Sromowcach Wyżnych. Płaski odcinek do Czerwonego klasztoru, tam krótki odpoczynek i ruszamy na, jak się okazało najtrudniejszy fragment trasy.
Odcinek od Klasztoru aż za Velky Lipnik pod wiatr i pod górę - najgorzej, że podjazd widać na ostatnim kilometrze, wcześniej niewidoczna męka.
Na szczycie, w oddali widać przełom Dunajca i serpentyny Leśnicy.
Gdzieś na trasie.
Podjazd pod Sedlo Vabec ładnie, jakieś 2-3 minuty za Wojtkiem. Zjazdy pod wiatr, popas w Piwnicznej (pyszna konfitura śliwkowa) i dalej już znana trasa do Gorlic. Wycieczkę kończymy mocniejszym akcentem z Ropy do Gorlic.
Symulacja wyścigu z Arkiem i Wojtkiem. Start za kościołem w Sękowej. Odpuszczam pod Magurę, wiedząc, że z moją formą nie jestem w stanie dotrzymać kroku na sam szczyt i zaliczę zgon gdzieś w połowie. Mocnym, równym tempem lecimy przez wioski do Uścia i pod przekaźnik utrzymuję 10-11 km/h. Starta do zwycięzców - 5-6 minut. Pod Leszczyny nieco ratuję honor i wjeżdżam drugi jak Contador i Schleck na TdF w zeszłym roku - zostawiam Arka i jego skaczący łańcuch i ruszam mocnym tempem w las. Na zjeździe z Bielanki spotykamy Macieja i razem kończymy wyjazd.