Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:1443.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:58:07
Średnia prędkość:24.18 km/h
Maksymalna prędkość:78.59 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:90.21 km i 4h 28m
Więcej statystyk

Wschodnia Słowacja 2010: Debreczyn

Sobota, 31 lipca 2010 · Komentarze(0)
Dziś udało się zwiedzić piękno miasta wschodnich Węgier - Debreczyn i Tokaj:


krasny magyarsky jazyk









Kościół reformacki. Ciekawostka jest taka, że dużo na Węgrzech żółtych świątyń. Czemu? Podobno księżniczka Sisi lubiła ten kolor. Jest się królewna się może to i owo.




Największa w Europie ceramiczna fontanna na pierwszym planie, a w tle interesujący hotel Aranybika ;).


synagoga, co chyba łatwo zresztą zauważyć ;).


Malutki tokajski ryneczek ;).




I na koniec tokajska uliczka...

<< Dzień poprzedni Dzień następny >>

Wschodnia Słowacja 2010: Morske Oko

Piątek, 30 lipca 2010 · Komentarze(0)
Po całym dniu plażowania potoczyłem się nad Morskie Oko. Słowackie Morske Oko. Jest to ładne, górskie jeziorko położone na wysokości 610 m.n.p.m. Początek szybko, aż do skrętu na właściwą drogę, przez Remetskie Hamre. 12-13 km lekkiego podjazdu, wyciąga ze mnie całą chęć jazdy. Porządne nachylenie dopiero na ostatnich 800 m... Parę fot i ruszam dookoła jazera. Znajduję drogę, która zdaje się zamykać pętlę. Po km moim oczom ukazuje się TEREN! Aaa! Nie zrażony ruszam, wystraszając po drodze sarną, która chciała przekroczyć ścieżkę. Końca nie widać, ja nie mam lampki, więc wracam tą samą drogą. Aż do Kaluży tempo ekspresowe - pół drogi grubo ponad 40 km/h. Wpadam elegancko przed 22, a jutro (samochodem) do Rumunii ;).


Morske Oko.



<< Dzień poprzedni Dzień następny >>

Wschodnia Słowacja 2010: Uzhorod a Porubka

Czwartek, 29 lipca 2010 · Komentarze(1)


Nic nie zapowiadało, że w końcu ruszę pojeździć - pogoda była bardzo niestabilna - raz lało, raz padało...

Dzień zaczął się jednak nieco inaczej. O 7 ruszamy z ojcem, oczywiście samochodem, na zwiedzanie pobliskiego Użhorodu. Na granicy szybko - tylko po pół godziny u Słowaków i Ukraińców. Miasto zapuszczone, pełno bruku, katedralnyj sobor ciekawy:







Zakupy i ruszamy z poworotem. Na przejściu masakra - u Ukraińców tylko 20 minut, a u naszych południowych "przyjaciół" 4 godziny 25 minut... Nie będę w tym miejescu przeklinał na ich lenistwo i widoczne chamstwo, bo nie śpieszyli się i przeszukiwali samochody na dziesiątą stronę, szukając nie wiadomo czego.



Jedynym plusem była poprawa pogody - w końcu na plażę, Sirava:





Jako, że siedzenie bez przerwy na plaży nie dla mnie, ruszam na rekonesans, do opuszczonego ośrodka wczasowego położonego prawie dosłownie na plaży:
















Potem pokręcić. Było późno, więc ruszam na podjazd za Vinnianske Jazero - 7,6 km pod górę, ale nie jest jakoś bardzo ciężko. Zjazd masakra - ponad 70 km/h bez dokręcania i hamowanie przed kończącym zakrętem, nie wiedziałem czy wejde tam tak szybko. I dalej nie wiem ;p.. Od strony Porubki (od sklepu), tylko 2,65 km, ale mega stromo. Zjazd do Vinnego beznadziejny - w lesie ciemno, na dodatek za połową duże dziury. Tuż nad samym Jazerem przeskakujew mroku jakaś sarna. Hehe, byłoby miło ;p... Potem tylko nad Shirave - świerszcze dają piękny koncert.

Zachód nad Vinnym:




Niebo w Porubce...



dla ciekawych

<< Dzień poprzedni Dzień następny >>

Wschodnia Słowacja 2010: Ochtinska Aragonitova Jaskyna

Wtorek, 27 lipca 2010 · Komentarze(3)
Kolejny dzień niepogody, chociaż dziś to klimacik był, szczególnie w jednym miejscu.

Na początek, uderzenie na Węgry, na Hadik kastely:



Potem zwiedzanie Ochtinskej Aragonitovej jaskyny. Podjeście pod pawilon:



Opłata za focenie, 10 euro, zdjęcia dzięki uprzejmości Mozilli Firefox.







Jaskinia ta jest jedna z trzech na świecie posiadającą taki wystrój, w Europie jedyną, dlatego warto. Czym jest aragonit? To odmiana węglanu wapnia, produkt niskotemperaturowych procesów hydrotermalnych, występuje w pęcherzach pogazowych oraz W kawernach wapiennych i strefach utleniania złóż kruszców, w osadach gorących źródeł (składnik grochowców). Nazwa wiąże się z miejscem występowania – Molina de Aragon (Hiszpania).

W Krasnohorskim Podhradiu skręcamy na Smolnik i mamy okazję przejchać się niezwykle krętą i malowniczą drogą, które od tego dnia codziennie chodziła mi po głowie, bo była w zasięgu, doby i moich skromnych rowerowych sił ;).


18% w dół.









W Uhornej mała przerwa, dla ostygnięcia hamulców...



I kolejne serpentyny, tym razem piękny widok na Smolnik. Naprawdę klimatyczne miejsce.





<< Dzień poprzedni Dzień następny >>

Wschodnia Słowacja 2010: Eger

Poniedziałek, 26 lipca 2010 · Komentarze(0)
Węgry, Hungary, Magyar, jak kto woli.


Karoly kastely - przepiękny park...






Ach to słowackie olinowanie... Kościółek w Pallhazie ;).

Fuzer-varrom:






Wioska Fuzer.


Góry na północ.















Nasz woźnica gotowy do drogi ;):


Finałem był Eger, ale na razie morze słoneczników przed Miskolcem:




Miskolc.

Bazylika w Egerze:







Oprócz tego, najbardziej wysunięty na północ relikt tureckiego panowania, a jednocześnie arabskiej kultury, minaret:



I na koniec jakiś ładny kościółek:



<< Dzień poprzedni Dzień następny >>

Wschodnia Słowacja 2010: Gombasecka Jaskyna

Niedziela, 25 lipca 2010 · Komentarze(0)
Leje, leje, leje, czasem pada, wieje ogólnie wymarzona pogoda. Ale jest plan B, czyli zwiedzanie by car. Dziś padło na Gombasecką jaksynię, polecam (zdjęcia z internetu, pozwolenie na focenie w jaskini to 10 euro, także dałem dupie siana ;p):





Zanim dojechaliśmy do jaskini, krótka wizyta w Jasovie, gdzie znajduje się również grota, zamek (którego nie znalazłem i klasztor):





Pod (jak sądzę) sekwoją...

A po za tym, Koszyce:


Panorama z Kosickej Novej Vsi.


Pozdrowienia dla dowcipnych panów z OMV ;).


Cukiernia Aida, najlepsze lody na Słowacji ;).


Dom sv. Alżbety.




Okienko ciekawego, neogotyckiego pałacyku...

Więcej fot Koszyc w dniach następnych, były lepsze warunki :).

<< Dzień poprzedni Dzień następny >>

Wschodnia Słowacja 2010: Humenne

Sobota, 24 lipca 2010 · Komentarze(0)
Dzień wita mnie deszczem o 5, czyli źle, bo wyjazd zaplanowany był na 6. W końcu wytaczam się na trasę koło 10, na pusto, jak to często ostatnio.

Już po pierwszych km, wiem, że nie będzie to łatwy i przyjemny przejazd, ze średnia +29 km/h... Małastów i okolice:




Oj, wiało...


Przed ostatnią serpentyną...

Z Magury dzisiejszy vmax - 73,5 km/h. Do Svidnika mordęga pod okrutny wiatr. W Gładyszowie i Zdyni ożywiony ruch pieszych i smerfów - w końcu trwa watra. Słyszałem, że jak watra, to musi lać. Coś w tym jest. W Svidniku mija mnie rodzina, jadąca samochodem. Krótka przerwa pod Tesco (po ok. 65 km), chwila rozmowy i ruszamy dalej. Ciemne chmury z wolna gromadzą się po mojej lewej, ale na razie na tym poprzestają. Do Stropkova wietrzysko nie odpuszcza, wysysając wszelką chęć do jazdy - płasko, długie proste i mój niewidoczny towarzysz - jak miło!

Za miastem objazd zerwanego mostu, polami - jest błotko, prowizoryczne mosty, ale bywało gorzej:


Ambonka...

Nad ukochaną Domasą zaczynają się górki - tzn. dwa długie podjazdy (czyt. po ok. 1-2 km), ten drugi stromy, nie jest łatwo. Na zjeździe jak przed rokiem ruch wahadłowy, tylko chyba na drugim pasie... Niemniej jednak nad jeziorem odżywam :). Skręcam przed Vranovem na Humenne i wreszcie po pleckach, dość sprawnie dojeżdżam do tego brzydkiego miasta, chociaż położenie przyznam ładne ;).

Pare kadrów znad jazera:



Kościół prawdopodobnie z zalanej wsi, która teraz przykrywają tony wody...





Kilka chwil kręcę się po centrum, podobno jest tu pomnik Wojaka Szwejka, ale nie mam energii na jakieś ekstra poszukiwania. Tym bardziej, że wiem tyle, że to jakaś postać filmowa/książkowa. Trafiam za to do muzeum, jak się potem dowiedziałem "l'udovej architektury a byvania", zainstalowane w miejscowym zamku, który nie grzeszy jakąś specjalną urodą.


Zamkowa furta...

Teraz czas odnaleźć drogę nad Shirave przez otaczające ją góry. Oj nie jest łatwo, żadnych drogowskazów, ale dzięki pomocy miejscowych daje radę. Ok. 10 km delikatnie pod górę i zaczyna się finałowy podjazd z wsi Porubce nad Vinnianske Jazero (trzeba zjechać w dół pare km). Od początku stromo - pierwszy km okazuje się nie być najtrudniejszym. Drugi ma pewnie koło 20%, zmęczenie wymusza jazdę zakosami - nie spodziewałem się aż tak trudnego podjazdu. Dwa następne, są nieporównywalnie łatwiejsze - daję radę w zakresie 15 - 19 km/h. Zarówno podjazd, jak i zjazd w lesie, więc poszaleć się nie da. W pewnym momencie przy 50 km/h nie zauważam jakiegoś progu i mało nie ląduję w rowie, na szczęście opanowuję maszynę. Przez 2 km toczę się powoli za samochodem, którego kierowca strasznie boi się przyspieszyć. W końcu mijam go i docieram do Jazera - objeżdżam 2/3 jego długości - 2 km zjazdu, 800 podjazdu i jestem na miejscu ;).


Viannianske Jazero, całkiem urocze, choć niezbyt ciepłe ;).


Sunset nad Vinnianskym hradem - znowu w nim nie byłem, do trzech razy sztuka, może za rok... ;)

klik - trochę więcej fotek z trasy + zamek w Humennym, zapraszam.



Dzień następny >>

All day long Sitnica

Czwartek, 22 lipca 2010 · Komentarze(4)
Kategoria do 50 km, odwiedziny
Takie tam ważne sprawy z Domi
Podjazd zakrętami, z powrotem przez krakowskie, chyba najlepsza opcja wg mnie, 63 km/h bez składania zupełnego i pedałowania, szkoda, że na dole ten mostek zryty ;).

W jakich barwach najlepsze?