Wpisy archiwalne w kategorii

>80 km/h

Dystans całkowity:867.39 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:34:20
Średnia prędkość:25.26 km/h
Maksymalna prędkość:89.02 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:54.21 km i 2h 08m
Więcej statystyk

stromo stromo

Sobota, 23 lipca 2011 · Komentarze(1)
Kategoria >80 km/h, do 50 km
Za dużo zabawy na bikemap.net nie będzie dziś ekg! Na początek trzy kopce, nawet nawet poszło, za to od wodociągów ledwo się wtoczyłem - rzeczywiście jest tam stromiej. Jadąc śladem stromizn poszedł Bieśnik - a jak już wjechałem to miło by było sprawdzić jak się wjeżdża z drugiej strony. Już asfalt zaczyna pękać, jak oni to budują... Dalej podjazd z Bystrej do Woli Łużańskiej - tu już trochę miałem dość - i poszukiwanie podjazdu do Stróżówki - również maskara. Szkoda, że nie wziąłem aparatu, bo piękne światło było. Na koniec ciepły deszczyk letni i do domu.

jak niballi

Wtorek, 19 lipca 2011 · Komentarze(2)


W końcu jazda, i to z tych nieco dłuższych - dziś główny cel Kurevskie Sedlo - zdobyta po raz trzeci z Maciejem, Arkiem, wujkiem.

Dziś byłem jak Niballi na Giro: pod górę odpadałem i grzałem jak głupi na zjazdach. Z Wawrzki 70 km/h pękło, potem do Krzyżówki spokojnie i na górę wtaczam się jakąś chwilę za resztą. Niestety okazało się, że bateria w aparacie padła więc nici ze zdjęć ;/. Do Tylicza cały czas miło w dół i pod Muszynkę razem z Maciejem. Zjazd piękny chociaż pod wiatr, 80 km/h pęka, szkoda że nie wiało w odwrotną stronę. Baredjov - Zborov kryzisik, ale jakoś mija i wjeżdżamy na granicę, skąd wieje już centralnie w plecy i lecimy pięknie (ze sprintem na prostej z Koniecznej 58 km/h). Na zjeździe z Magury, po pięknym rozprowadzeniu 76 km/h - wynik niezły, ale brakło chyba sił na więcej.

Dzięki, było ekstra, wszystko oprócz formy ;)

"/>

rozciagnie....

Środa, 29 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria >50 km, >80 km/h
.... zastanych mięśni po dwóch tygodniach niejeżdżenia... Razem z Arkiem po okolicznych górkach. Ogólny brak sił i niewesoło... Towarzysz zostawił mnie dziś pod Wawrzkę i Brunary. Z Ropskiej minimalnie za daleko go wypuszczam i nie udaje się dociągnąć w dół do tych 80 km/h, znowu 78,5 tylko.

Ciekawa sytuacja w Stróżach - przed wiaduktem na nasz (mój) widok płoszy się lis z martwą kurą w pysku - niecodzienny widok.

las sopresas

Środa, 1 czerwca 2011 · Komentarze(2)
Kategoria >80 km/h, do 50 km


Niby wakacje, a czasu jak na lekarstwo. W końcu wymyślam trasę, którą chce mi się jechać, którą nie jechałem w ostatnim czasie milion razy...

Na szczycie góry w Bieśniku spora niespodzianka - zrobili dywan w dół w stronę Szalowej - stromo, bez zakrętów, z lekkim dokręcaniem - ponad 83 km/h, potem hamulec do spodu, bo dalej dziury są. Pod Ropską ładnie się jedzie - trzymam 15-22 km/h, bez jakiegoś strasznego żyłowania. Zjazd miły - 79,5 km/h.

Na dzień dziecka kupiłem sobie w końcu rękawki :D.

"/>

dookoła jeziora

Wtorek, 24 maja 2011 · Komentarze(0)
Kategoria >80 km/h, do 50 km


Krótka, acz treściwa runda z Wojtkiem dookoła pięknej Klimkówki. Tempo mocne, pod Bielankę zostaje, ale wjeżdżam równym tempem. Z Kunkowej do Uścia to samo. Na zjeździe rozprowadza mnie Wojtek, ale dociągam do 80 km/h i odpuszczam, bo mocno zaciąga z boku i w twarz, a troszkę się tam pod koniec nierówno robi. Jeszcze trzeba się trochę nauczyć jeździć na większej korbie - inaczej trzeba te biegi zmieniać żeby to dało mocny efekt, ale już było fajnie.

Hopki nad jeziorem, pomimo moich obaw wchodzą miło. Wojtek gubi mnie na początku, ale dojeżdżam go na ostatniej. Łosie - Bielanka w wykańczającym słońcu i stamtąd już szybko do Gorlic, chociaż puszczam koło w paru miejscach - forma jeszcze nie ta żeby an trekingu za szosą pod 50 km/h wyrabiać.

Dzięki :).

Nie ma zdjęć to będzie nuta - jedna z moich ulubionych queenu.

"/>

Co się odwlecze to nie uciecze

Niedziela, 26 września 2010 · Komentarze(3)
Doszło do historycznego spotkanie na szczycie, przy podejściu nr 2. Razem z Maćkiem wyciągnęliśmy Arka na małe przetoczenie się ;).



Bez większych kłopotów ruszamy z Grosaru, mocnym tempem zdobywamy Bielankę, przed szczytem Maciek próbuje zrobić ze mnie bałwana i wykorzystać to przy ataku, ale wykrywam nikczemny podstęp i sam ruszam. Idziemy łeb w łeb i nagle hamulec bo dziura po pachy na mojej drodze. Zjazd do Leszczyn dosyć odważnie, hamulec tylko w newralgicznych punktach. Mam wrażenie, że asfalt nieco się pogorszył ostatnio... Podjazd nad Kunkową spokojnie, zjazd w sumie też, bo ognia dajemy z Maćkiem dopiero na długiej prostej. Niestety przed nią musimy zahamować na zakręcie bo wyskakuje BMW. Mijam na pełnej piździe Arka i znów za wcześnie przestaję dokręcać z uwagi na zakręt. A prawda jest taka, że zwalniać nie trzeba w ogóle i dziś o tym się przekonałem. Dalsza jazda - mocno po zmianach - Magura razem i ogień do Gorlic. Z Magury pewnie koło 75 km/h, wyprzedzamy jakiś dobry samochód, który nawet nie stara się nas gonić... Dziwnie tak :D. Ciągniemy z Maćkiem 38-53 km/h, była moc.
W Gorlicach niecodzienna sytuacja - spod szpitala wyjeżdża karetka, a my but za nią. Pod Dukatem lecimy prosto za nią, z pominięciem wysepki, na światłach wszystkie samochody usuwają się przed nami (karetka ominęła zator statoilem) :D. Dobrze, że nie dostaliśmy mandatu za nielegalne wykorzystanie koguta :D.

Dzięki panowie xD

VIII Górska Pielgrzymka Rowerowa z Rzeszowa do Dębowca: Spodziewana niespodzianka

Sobota, 18 września 2010 · Komentarze(0)
Czekałem na ten dzień, nie ze względu na asfalt, który w 70% jest dziś gorzej niż tragiczny, ale na możliwość przejechania odcinka Krempna - Grab. Cóż za widoki, cóż za cisza i spokój, cóż za dziury!

Rano pod salą, która w nocy przestała stać dla mnie otworem rozdzielamy się, tradycyjnie po mszy i śniadaniu z grupą górską i ruszamy w trasę.


Kinia z górskiej ;).

Po wczorajszym ciężkim dniu niektórzy z górskiej postanowili odpocząć nieco na szosowej, tak jak uczyniła, to (ta po lewej) Asia ;).



Mijamy kawałek szosy do Barwinka i lecimy między dziurami do Polan przez Mszanę. Długi, łagodny podjazd umilają piękne widoki:



Na szczycie następuje długa przerwa, bo część osób chce skoczyć do Olchowca, gdzie jest cerkiew, która jest warta zobaczenia, ze względu na mostek do niej prowadzący ;p. Ja tam już byłem w zeszłym roku, więc szkoda kół na taki asfalt.


Na szczycie.

Zjazd to po prostu poezja. Po 300 m przypominam sobie o kasku zostawionym na szczycie, więc but na górę. 500 m dywanu i dziura na dziurze. A potem do Krempnej znów dywan. Ktoś miał naprawdę zabawne poczucie humoru...



Tu wpada spodziewany (tylko przeze mnie) Maciej, który podejmuje próbę dojechania do końca razem z nami ;).
Tam następuje kolejna długa uczta pod sklepem i życiowa decyzja. Prosto na Kotań 1,5 km, ew. 15 gładkim asfalcikiem, czy długi podjazd przez Żydowskie, po dziurskach po kolana z przepięknymi widokami. Wybór raczej oczywisty ;). Co ciekawe miejscowości Żydowskie wcale nie ma, choć na mapach figuruje. Wg. wikipedii praktycznie zaludniona, żadnych domów się nie mija.

I właśnie za to lubię tą drogę. Ni żywego ducha, ni samochodu, nic... I ten pokryty już jesiennymi liśćmi asfalt. Asfalt, który sprawia wrażenia, jakby się wtapiał całkowicie w krajobraz. Te dziury... Tak jakby drogowcy od razu je tu położyli - nie jestem w stanie sobie wyobrazić w tym miejscu dywanu.


Przyjaciel spod sklepu.


Asia omija liście (czyli dziury pod nimi ukryte).


Nawierzchnia sprawia wrażenie nieco zaniedbanej...






Chyba jedyny podjazd pokonany w miarę razem ;P.









Najpiękniejszy odcinek całej pielgrzymki jak dla mnie... Ale i bardzo gumowy, w sumie dwie:



Końcowa ścianka z widokiem na przełęcz Beskid.

Na dole, pod sklepem, dla chętnych jest podjazd na przełęcz Beskid - stroma, dywanowa ścianka na granicę. Ruszamy w składzie ja, Maciek i Domi. Zjazd rozgrywam taktycznie i wyciągam prawie 84 km/h. Nasza kobieta pobija swój rekord - 73 km/h, jest moc. Dalszy odcinek w dół doliny rzeki pokonujemy całą grupą ;).


Dziki Zachód w Grabiu.


Arcydzieło w dziedzinie produkcji mostków szosowych.


Zachód w Kotaniu.

Dzisiejszy dzień zdecydowanie najlepszy - goście, goście, piękne widoki, zwłaszcza druga część dnia, ogień z Beskidu, gumy w lesie i POGODA ;p!

Dzięki xD



< Dzień poprzedni Dzień następny >

Wyprawa w nieznane...

Wtorek, 7 września 2010 · Komentarze(3)
... czyli, krótka przejażdżka po drogach, o których bikemap.net - owi się nawet nie śniło...

Kwiatonowice tak jak chciałem mocno, było w trupa, ale trup to był po zatrzymaniu...
Krótka wizyta w Sitnicy :).
Piękny zjazd (vmax bez pedałowania, złożony praktycznie do połowy - pierwszy raz tamtędy jechałem...) w akompaniamencie pięknego zachodu słońca... :).



A całość z Maciejem.

Dzięki xD

korona klimkówki

Niedziela, 6 czerwca 2010 · Komentarze(2)
Woda opadła, w miarę posprzątane, życie powoli wraca do normy... Dzień po wielkiej wodzie.

Tą traskę można by nazwać koroną Klimkówki - wszystkie najtrudniejsze podjazdy w okolicy, brakło mi tam tylko Czarnej, jak któryś pominąłem to niech krzyczy ;).



Przed pięcioma dniami nicnierobienia w drogę wybrał się ze mną dudek. Mieliśmy mało czasu, więc do Ropy staraliśmy zrobić dobry czas, żeby mieć co tracić na podjazdach ;). Udało się - średnia ponad 35 km/h.

Wawrzka wchodzi ładnie, jedziemy równo 14-15 km/h. Bez szaleństw, bo dziś czekało nas mnóstwo gór. Wszędzie obecne ślady powodzi:


Końcówka bardzo malownicza:




Widok na Łosie:


Zjazd stromy, ale kręty i przez wioskę, na dodatek na samym końcu oberwana droga. Pod Tanią Górę, od połowy straszna piła, testuje możliwości mojego stroju (jednoczęściowy) - zamek sięga pępka ;p. Dziurawy asfalt też nie zachęca. Zjazd po dywanie, mój pierwszy w tą stronę, także zachowuję umiar i nie przesadzam z prędkościami - coś ponad 76 km/h. W Łosiu odwiedzam koleżankę - powodziankę i decydujemy się na przejście ścieżką ponad tamą. dudek oczywiście śmiga scottem po terenie (treking bez amora), ja ide z amorem, nie mam takiej równowagi jak on, wolę nie ryzykować ;).

dwa hdr-y:

Tama w Łosiu, słabo wyszło, ale jedynie zdjęcie tamy jakie mam ;).


Klimkówka.

Hopki na jeziorem mocno, postój pod centrum w Uściu i ruszamy na oderne. Ciężki podjazd, chociażby dlatego, że w dół idzie się grubo ponad 80 km/h ;). Tomuś oczywiście nie byłby sobą gdyby nie jego cyrkowe sztuczki:

Podobno tak się łatwiej podjeżdża ;p.

Które kończą się czasem tak:

Akurat robiłem zdjęcie jeziora jak jeszcze leżał ;p.

Widoczki towarzyszyły nam tam nieziemskie ;):

Jezioro z drugiej strony.



Do Kunkowej vmax wycieczki, odpuściłem przy znaku ograniczenie do 60 km/h ;p, przed ostatnią prostą bo nie wiedziałem, czy na mostku nie będzie full piasku. Pod Leszczyny kolejna piła dnia. Na zjeździe do Bielanki, złożony osiągam 70 km/h jeszcze przed znakiem skrętu na Łosie, potem ~72 km/h. Do domu już bardzo szybko cały z biegiem rzeki.

Dzięki xD


not much more

Rozsądek wziął górę

Piątek, 28 maja 2010 · Komentarze(4)
Kategoria >50 km, >80 km/h
Szybka runda z yetim po okolicznych górkach:


Pod Bielanka, próbuję dotrzymać góralowi tempa, ale odpadam na wysokości farm kurzych. Mimo to i tak wyjeżdżam dość mocno. Do Leszczyn ostrożnie, pod Kunkowa swoim tempem, znów zamykam nasz dwuosobowy peleton. Zjazd do Uścia, jakieś czary. Składam się i idę na maksa dopiero na długiej prostej, wcześniej powoli dokręcam. 89,02 km/h... Rozwaga wzięła górę (jeśli, w ogóle można tak w tym miejscu napisać ;p) i przed zakrętem kończącym prostą odpuszczam, wchodząc bez problemu (jakby pękło 90 km/h też by weszło, no ale życie jest jedno). Mateusz mógł mieć 9 z przodu, bo mnie zaczął wyprzedzać, tyle, że jego licznik zaniża i pokazał 88,5 km/h. Na Magurę zostawia mnie około 2 minut, jechałem całkiem na luzie. W dół małe wyścigi z chooperem. Na początku ostatniej prostej wyprzedzam ich, kobieta i facet śmiali się ze zdziwieniem i pokazywali na mnie palcami :D. Przy 74 km/h wydawało mi się, że się ledwo toczę ;)... Łapie się koła w pewnym momencie, ale jechali tuż przy osi jezdni, a z naprzeciwka coś jechało i wolałem odpuścić ;). Od Magury 40-50 km/h, zostaje na hopie w Sękowej/ Siarach. Wycieczka skończyła by się całkiem standardowo, gdyby nie lądowanie UFO:


Dzięki wielkie xD

more photos