Wpisy archiwalne w kategorii

>70 km/h

Dystans całkowity:5249.23 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:205:50
Średnia prędkość:25.50 km/h
Maksymalna prędkość:79.38 km/h
Liczba aktywności:50
Średnio na aktywność:104.98 km i 4h 07m
Więcej statystyk

Mont Ventoux

Czwartek, 28 lipca 2011 · Komentarze(5)
Kategoria >200 km, >70 km/h
Szykując się na najgorsze, byłem mocno zaskoczony wstając rano - bezchmurne niebo. W takich warunkach zdobycie Mont Ventoux woj. świętokrzyskiego, czyli Św. Krzyża stało się faktem.




Piękne lasy sosnowe po drodze.


Szczyt w delikatnych chmurach.

Niestety, żeby wjechać asfaltem musiałem nadrobić sporo km, sam podjazd nietrudny chyba z 10 km od Nowej Słupi praktycznie cały czas pod górę, ze zmiennym nachyleniem, finał w lesie. Trudniejszy był za to fragment dojazdowy we wsi Szklana Huta.






Na podjeździe.

Na górze pustki, taras widokowy mam za darmo, z pięknym widokiem na charakterystyczne gołoborze:







Jest i przekaźnik pokaźnych rozmiarów:





Sam klasztor nie zachwyca, bardziej podoba mi się dzwonnica:





Dalej śmigam urokliwą dróżką na Lechów, polecam ten skrót i decyduje się na Szydłów na skrzyżowaniu w Rakowie.





Brama Krakowska w Szydłowie:


oraz wspaniale zachowane mury miejskie:





Szlak św. Jakuba?


Dalej droga leci dość szybko, pomijając dwie ucieczki przed tirem na pobocze ;/. W Staszkówce wyjeżdża po mnie Maciek i razem dociągamy do domu. W końcowej fazie trasy problemy z nadgarstkami - jutro kupuję rogi!

wopr

Czwartek, 14 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria >70 km/h, do 50 km
Do stanicy nad Klimkówką, powoli, jedyny mocniejszy akcent to podjazd z Łosia do Bielanki.

pogoda + chwile czas

Wtorek, 12 lipca 2011 · Komentarze(2)
...czyli w końcu się ruszyłem. Nie ma co opisywać za bardzo, ulubiona trasa Konieczna i nazad z wiatrem, pod wiatr, jak na 2 tyg. niejeżdżenia jest nieźle.

Wczoraj trzeba było chłopakom odmówić jazdy i skoczyć z Maćkiem żeby się rozkręcić, a nie zajechać ;).

wieczorem

Wtorek, 14 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria >50 km, >70 km/h
Tak w sumie spontanicznie wyszło 50 pare km. To dużo, biorąc pod uwagę brak czasu ostatnio + niechęć do jazdy cały czas po tych samych terenach. Żeby coś nowego zobaczyć, co rzeczywiście warte tego (a nie byle droga w jakichś krzakach) to trzeba zrobić ze 150 - 200, a to już spory kawał dnia zabiera ;).

Od Sitnicy ciulowy asfalt miejscami do Moszczenicy, generalnie fajnie się jechało, w Bystrej vmax zachowawczo, ale zjazd kręty i nieznany. Prawie faceta potrąciłem, bo zachowywał się jakby mnie widział, a okazało się, że niekoniecznie ;).

Pieniny

Niedziela, 5 czerwca 2011 · Komentarze(6)
Kategoria >200 km, >70 km/h
W końcu jakaś trasa z prawdziwego zdarzenia - góry przełęczy kryzysy, wiatr i widoki!



Na początek mgła, która towarzyszy nam na podjeździe pod Ropską. Także w Sączu, który leży w "dziurze" widać niewiele.


Szymbark i Arek.


Ropska - spojrzenie wstecz na początek podjazdu.


A tu widok ze szczytu.

Dalej lecimy z Ptaszkowej przez Kamionki bokiem - bardzo fajna alternatywa dla dupnego wjazdu od Cieniawy i tzw. "ścieżki rowerowej", a po za tym mija się masę świateł i skrzyżowań bokiem.

Za Łąckiem i Zabrzeżem wjeżdżamy w malowniczą część doliny Dunajca. Wysokie wzgórza, górska rzeka, tylko ruch duży, ale nie przeszkadza to w sprawnej jeździe - do Krościenka n.D. średnia w granicach 29-30 km/h.







W Krościenku odpoczynek i zmiana planów nie lecimy na Leśnicę, tylko jedziemy zobaczyć okolice Niedzicy. Do Krośnicy już delikatnie pod górą. Podjazd znany z TdP troszkę mnie wymęcza - pierwszy słabszy moment na trasie.





Zjazd malowniczy, piękne widoki na Pieniny.














Z Arkiem na tle zamku w Niedzicy.



Granica pęka w Sromowcach Wyżnych. Płaski odcinek do Czerwonego klasztoru, tam krótki odpoczynek i ruszamy na, jak się okazało najtrudniejszy fragment trasy.


Trzy korony.






Czerwony klasztor.


Wojtek, mój drugi dzisiejszy towarzysz ;).

Odcinek od Klasztoru aż za Velky Lipnik pod wiatr i pod górę - najgorzej, że podjazd widać na ostatnim kilometrze, wcześniej niewidoczna męka.








Na szczycie, w oddali widać przełom Dunajca i serpentyny Leśnicy.


Gdzieś na trasie.

Podjazd pod Sedlo Vabec ładnie, jakieś 2-3 minuty za Wojtkiem. Zjazdy pod wiatr, popas w Piwnicznej (pyszna konfitura śliwkowa) i dalej już znana trasa do Gorlic. Wycieczkę kończymy mocniejszym akcentem z Ropy do Gorlic.

Dzięki ;).

Tour de przekaźnik

Czwartek, 2 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Symulacja wyścigu z Arkiem i Wojtkiem. Start za kościołem w Sękowej. Odpuszczam pod Magurę, wiedząc, że z moją formą nie jestem w stanie dotrzymać kroku na sam szczyt i zaliczę zgon gdzieś w połowie. Mocnym, równym tempem lecimy przez wioski do Uścia i pod przekaźnik utrzymuję 10-11 km/h. Starta do zwycięzców - 5-6 minut. Pod Leszczyny nieco ratuję honor i wjeżdżam drugi jak Contador i Schleck na TdF w zeszłym roku - zostawiam Arka i jego skaczący łańcuch i ruszam mocnym tempem w las. Na zjeździe z Bielanki spotykamy Macieja i razem kończymy wyjazd.

Dzięki ;).

pod szlaban

Poniedziałek, 30 maja 2011 · Komentarze(3)
Kategoria >70 km/h, >50 km
Bez aparatu jako, że trasa przejechana wielokrotnie.



Jedna z moich ulubionych i pierwszych dłuższych tras (wtedy) jakie przejechałem. Pod Magurę czas 10:55, także niewiele brakło do rekordu, ale forma jeszcze nie ta. Do granicy potworny wiatr, za to z powrotem ogień aż miło. Czas pod przełęcz 6:50 (liczony od "dna" hopki). W tę stronę jechałem mocno, ale nie na 100 % tak jak wcześniej. Zjazd z wiatrem, wyciągam pod 80 km/h. Do Gorlic gładko i szybko. Pięknie dziś świeciło ;).

poszło

Czwartek, 26 maja 2011 · Komentarze(2)
Kategoria >50 km, >70 km/h


Jakoś przepycham po te wszystkie podjazdy, chociaż łatwo nie było - w tą stronę tej trasy (dookoła Klimkówki) podjazdy są dużo bardziej strome.

Na Bielankę do zakrętu na stojąco trzymam 13 km/h, czyli jest jakiś progress, a może to wiatr? Zjazd do Łosia 70 km/h bez dokręcania, troszkę położyli asfaltu. Dalej hopki nad jeziorem, pod wiatr, ale idzie. Pod przekaźnik oczywiście stromo, nic się nie zmieniło, tu też puszczam farbę i dobijam do 9,5 km/h... Zjazd od Kunkowej ostrożnie, bo cosik się ten asfalt ostatnimi czasy popękał - skutkiem tylko 74 km/h. Pod Leszczyny nie sięgam dna (bywało i 6 km/h), ale szału, że tak powiem nie ma - 8,5 km/h. Potem w dół i odbijam jeszcze na Bystrą i Zamkową, trochę już na zmęczeniu.

Ze średniej i formy dziś jestem zadowolony ;).

Przy wymianie baterii w liczniku odkryłem, że mierzy prędkość powyżej 100 km/h ;). Przy ustawianiu go, podwyższyłem kontrast i przed dwoma zerami jest jeszcze jedyneczka, może kiedyś... ;).

ostra setka

Niedziela, 22 maja 2011 · Komentarze(4)
Towarzystwo doborowe, bo aż we czwórkę jedziemy. Ja, Maciek, Arkiem i Wojtkiem. Wiedzieliśmy już na starcie, że tempo będzie mocne, bo bracia G mają po 3,5 i 2,5 tys. km, a my z Maćkiem z 1,5 tys razem ;).



Ropska jak zawsze na początku przytyka - Wojtek odrywa się bez problemu, ładnie goni go Maciek. Na zjeździe rozprowadzam ja, piękny dywan zrobili z Ropskiej, tylko na halny w jesieni poczekać i być może jeszcze więcej tu wyciągniemy jak podczas pamiętnej wycieczki Doliną Popradu. Dalej ciągniemy pod Ptaszkową, oczywiście Wojtek królował na podjeździe i to chyba na każdym dzisiaj. Zjazd z powrotem do Grybowa i przerwa dopiero w Bereście. Mocne tempo, bez zmian dyktuje Wojtek. Podjazd przez Kotów stromy, zjazd kręty, gdzieś pod koniec pada vmax.


Końcówka podjazdu.


Wojtek


Arek


Początek zjazdu.

Pod Krzyżówkę trochę odcina prąd, ale jakoś się wtaczam, przerwa na banana i od tego momentu jedzie się znacznie lepiej.


Widoki z Krzyżówki.

Serpentyny w Bereście, jak zwykle magia - gonimy z Maćkiem braci, którzy mieli tyle przewagi co stworzyli na podjeździe. W Bereście prawie ich mamy, ale wypłaszcza się i dopiero we Florynce jesteśmy w stanie ich dognać (na postoju ;p). Dobrą decyzją okazuje się Wawrzka - stroma, konkretna, ale krótka i pusta w porównaniu do Ropskiej.


Łatwy początek.


I na szczycie.

Stamtąd zjeżdżamy - znowu Wojtek na hopce tworzy przewagę i utrzymuje ją do końca zjazdu - rozmijamy się nieco we trójkę lecimy skrótem omijając główną i spotykamy się dopiero na Grosarze w Gorlicach.

Dzięki było ekstra trzeba to powtórzyć, zwłaszcza jak będziemy w lepszej formie ;p

klik

Syfilis

Sobota, 16 kwietnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria >50 km, >70 km/h
Trasa standardowa, klasyczna i tym podobne określenia.



Syfilisem można nazwać łatanie dziur na Magurze - lepiej było jak ich nie łatali i sobie były. Teraz droga w obie strony zapaprana żwirem - nie polecam serpentyn z czymś takim.

Droga na odcinku Gładyszów - Smerekowiec jeszcze bardziej dziurawa o ile to w ogóle możliwe.

Od Uścia pod wiatr, hopki nad jeziorem jakoś weszły. Ogólnie jechało się nawet nawet, chociaż Od Ropy nogi jak z waty. I jeszcze jakiś czas tak pozostanie.

Tartak w Uściu Gorlickim: