Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2009

Dystans całkowity:288.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:11:18
Średnia prędkość:25.55 km/h
Maksymalna prędkość:80.10 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:41.24 km i 1h 36m
Więcej statystyk

Jesień w Beskidzie Niskim

Sobota, 31 października 2009 · Komentarze(7)
Kategoria >50 km, >70 km/h

Vmax z poprzedniej wycieczki - ostro było :D.

Dziś chciałem zaliczyć dwa najszybsze zjazdy w okolicy, czyli Oderne + Czarna. Plany jednak z różnych przyczyn zmieniły się i zamiast z Kingą pojechałem sam :(.

Przez całą trasę duże górki, jesiennie kolory zapierają dech w piersi ;). Obadałem nieznaną mi drogę, z Bielanki do Nowicy - w połowie asfalt i w połowie nawet dość przyjemny szuter. Ciekawy moment przeżyłem w Nowicy, gdy chciałem pojechać przez dwa grzbiety do Odernego i zjechać najszybszym zjazdem w okolicy do Uścia. Na samym początku zauważyłem dwa koniki - jeden pasł się na trawie, drugi na asfalcie ;/. Droga wąska, a nie wiem jak się taki kuń może zachować więc wolałem się wycofać. Długi podjazd pod Przełęcz Małastwoską dał w kość. Na hopce tuż przed znakiem "gmina Uście Gorlickie" ustanawiam rekord prędkości tej wycieczki - 73,48 km/h - nie wiedziałem, że tyle można tu wycisnąć - zwykle prędkości zamykały się w około 65 km/h.

Musiałem zrezygnować z Czarnej, innym razem i mam nadzieje w towarzystwie :). Dwa ostatnie podjazdy - Oderne i Leszczyny - Bielanka wycisnęły ze mnie siły, ciężko się jedzie, nawet w tak malowniczej scenerii - tu najbardziej brakowało mi aparatu.

Dwa spore zjazdy Kunkowa i Bielanka - wyszły słabo, myślałem, że na którymś z nich pojadę szybciej dzisiaj. Bielanka jest niebezpieczna ze względu na wyboje i ostry zakręt na końcu, Kunkowa jest okej, ale dzisiaj brakło chyba sił.

W sumie na 15 km zrobiłem ponad 40 zdjęć - nie jest źle, ale ta rozładowana bateria mnie dobiła ;/.




Dwujęzyczne, polskie i łemkowskie tablice.




Bielanka.



Na tym zdjęciu początek podjazdu w Bielance ;).


Tamtędy jeszcze nie jechałem :D.










Nowica.

Na koniec panoramy:


Widok z podjazdu w Bielance na północ.


Widok ze szczytu podjazdu z Łosia :)

Niewiele więcej zdjęć tutaj ;).

Zapraszam również tutaj - trochę zdjęć jesienno - pierwszolistopadowych klimatów z wypadu z kumplem na okoliczne cmentarze i do parku ;).

Znowu ten cholerny but... ;/

Piątek, 23 października 2009 · Komentarze(6)
W końcu znalazł się czas, aby coś pojeździć :). Z braku jazdy miało być lajtowo i krótko, a wyszło nawet fajnie, chociaż zakończenie najgorsze z możliwych ;/.

Ale od początku. Najpierw wpadłem na pomysł podjechania na Krzyż w Ropicy. Największa piła podjazd w okolicy, ponad 20%, jak nie coś pod 30 %. Weszło prawie bez stawania, ciężko niesamowicie, najbardziej stromy fragment, na dwójce na stojąco. Prawie, bo zatrzymałem się, widząc małą żmiję na drodze. Nie żebym się bał, ale zdjęcie wypadało zrobić ;). Oczywiście bezpieczna odległość + zoom i są jakieś tam zdjęcia. Bardziej się bała stukotu butów, nie wiem czy zwracał uwagę na aparat. W każdym razie była maleńka, respekt zachowałem :D. Na Krzyżu niedługo, bo wiało okrutnie. W sumie jesień już nie tak ładna jak niedawno (to pewnie przez pogodę). Kolorowe liście na drzewach bez słońca to nie to samo...

Zjazd masakryczny - miałem tu kiedyś wypadek (żwir na zakręcie). Nie dość, że wąsko to w lesie i nic nie widać. A na koniec zakręt ciasny jak toitoi (mam na myśli przy prędkości, jaką można by uzyskać, gdyby się rozpędzić na ile zjazd pozwala, czyli podejrzewam, że grubo ponad 80 km/h). Klamki do spodu, a i tak dochodziłem do 40 km/h. Troszkę nie wiedziałem co ze sobą zrobić - chciałem pojechać do Bystrej, ale droga zablokowana, a ja się tam przez jakieś błoto pchać nie będę :D. Bez celu pojechałem do Zagórzan a potem do Moszczenicy, chcąc sprawdzić ta drogę, jechałem nią tylko raz. I tu wpadłem na pomysł pętli przez Ciężkowice. Miałem niewiele czasu - 2 godziny, ale obliczyłem, że zdążę na basen na 18,45. Na odcinku do Staszkówki asfalt niezły, potem kiepski i potem znów okej. Zaskoczyło mnie to, gdyż kiedyś był znacznie gorszy. Brak światła powodował, że zdjęcia wychodziły niezbyt ciekawe ;/. Nie stawałem nawet w Ciężkowicach, tylko śmigam dalej bo czas goni. Podjazd w Zborowicach obfociłem jak się tylko dało, strasznie mi się te serpentyny podobają, jechałem nimi nawet nocą :D. Potem zjazd w Sędziszowej mocno, choć na zmęczeniu - 74,85 km/h. Myślę sobie - będzie co wpisać w vmax na bikestats - prędkość niezła, w stosunku do sprzętu. Wtaczam się powoli na kolejny podjeździk, a tu milutka niespodzianka - od strony Bobowej jedzie laweta na kilknaście aut (nie wiem jak to dobrze opisać - ciężarówka z naczepą - wchodzą na samochody, ta była pusta). Siadam na koło, a, że z tego miejsca droga do Łużnej opada dosyć miło - przez chyba 3 minuty jade ponad 70 km/h, osiągając przez pare sekund nawet 80 km/. Niestety, byłem w niejako szoku takiego prezentu w postaci takiego pojazdu w takim miejscu, że nie złożyłem się za odjeżdżającą ciężarówką i odjechała ;p. Może mogłem szybciej pedałować? Po za tym nigdy nie musiałem się składać za pojazdami... Nieważne! Jest w końcu ta 80 i trzeba się cieszyć. Łużną przejeżdżam wolno, jadę o jednym bananie. I to by było na tyle ;).

Niestety to był żart. W Moszczenicy zjebał mi się but ;/! Po raz trzeci ten sam ;/. Daje do reklamacji, bo już mam tego dość. Za tyle pieniędzy się psuje po 3 miesiącach trzy razy, a śrubki zastępcze nie pomagają ;/. Zepsuło to całą wycieczkę, ale po za tym było naprawdę przyjemnie ;).


Początek właściwego podjazdu pod Krzyż, zdjęcie nie oddaje stromizny.



Żmija ;).


Gorlice.


Brzózki w jesiennych kolorach ;).


Kapliczka przed Ciężkowicami.


Widok z drogi W Staszkówce - sąsiedni grzbiet.


Druga serpentyna widziana z pierwszej :).



click for more

Jesienny śnieg

Sobota, 17 października 2009 · Komentarze(6)
Kategoria do 50 km, >70 km/h
W końcu po niemal dwóch tygodniach opadów atmosferycznych wszelkiego rodzaju i ogólnej pluchy ruszyłem się rozruszać. Chciałem od dawna wjechać na Magurę i zobaczyć jak tam wyglądają pierwsze, niespodziewane, jesienne śniegi.

Pojechałem przez Siary, niestandardowo, ale górki okazały się mniejsze niż sądziłem. Rozpocząłem wspinaczkę pod samą Magurę już właśnie w Siarach. Stąd bowiem, niepozornie, ale ustawicznie pod górę (z naprawdę małymi przerwami) szosa pnie się nieubłaganie pod górę. Jednak nie było takich strasznych problemów z kondycją ;). Samą Magurę zdobyłem jak to mówią "pulsomiernicy" na pełnym tlenie, z paroma przerwami na zdjęcia, bo to był dziś główny cel wycieczki. Do połowy podjazdu, za drugą serpentyną nawierzchnia przestała być sucha, a za trzecią agrafką śniegu było już dość sporo. Złośliwa bateria w aparacie padła ;/. Na szczycie rozmowa z kolesiem z Sącza zwiedzającym sobie te strony i rura w dół. Prędkość jak na warunki niezła - docisnąłem do 70 km/h. Od Magury do domu tradycyjnie +30 km/h, tempo z ok 21 km/h na szczycie skoczyło do ponad 26 km/h :)


Sprzed paru dni - skrzyżowanie ul. Sienkiewicza i Kościuszki - jak widać lekko kropi...


"Na szlaku architektury drewnianej" - Sękowa ;).


Zawsze chciałem mieć zdjęcie tego mostka (naprzeciw skrętu na Bartne) ;).


Tej tablicy też ;p. Póki stoi, a informacja i tak już nieaktualna ;p.



Na pograniczu pór roku ;).


Niech mi ktoś w końcu powie co to jest ;P!



Widok z podjazdu pod Magurę - Pętna i jej cerkiew.


Pierwsza serpentyna.


A teraz panoramicznie ;).


Pierwszy śnieg Gianta.


Pętna raz jeszcze, wyżej, bo z prostej za drugą agrafką ;).




Na szczycie :D.

#lt=49.5938&ln=20.98251&z=10&t=0

click for more

Miasto

Czwartek, 8 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria do 50 km
Cudna temperatura, prawie jak w letnie noce ;). W końcu pare km.

Brak formy ;/....

Ustawka szosowców

Niedziela, 4 października 2009 · Komentarze(1)
Kategoria >50 km, z Tomkiem
Dostaliśmy cynk, że każdej niedzieli na Grosarze zbierają się okoliczni szosowcy :). Trzeba było odwiedzić towarzystwo. Zebrało się nas aż siedmiu, Daniel niestety nie dojechał na czas.

Od początku mocno, ale z wiatrem więc nie było źle. Do Biecza ciągnęliśmy razem z kolegą na Kellysie :). Nawrót biecką autostradą i przez miasto do Korczyny - tu zaczęło ostro wiać po twarzy. Pierwszy podjazd - mocne tempo, i zostałem parenaście metrów z tyłu. Tomek daje rade... Potem to już pagóreczki w Wójtowej, Lipinkach, Kobylance, w tym podjazd na Rozbój - ciężko było z nimi na podjazdach. W końcu rozjeżdżamy się do domów, ja zostaje jeszcze raz w tyle, z powodu zmęczenia i systemu zmieniania prowadzącego, do którego nie byłem przyzwyczajony. W sumie ponad 45 km bez stawania, mocnym tempem - do tego doszło i może przed wszystkim to, że w tygodniu nie ma czasu jeździć i forma znika w oczach.

Za tydzień będzie lepiej (może) :)

Dzięki xD


Na Grosarze w oczekiwaniu na pozostałych :)


W Klęczanach.

Weselne zdjęcia

Sobota, 3 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria do 50 km
Początek mocny - do Kwiatonowic średnia ponad 33 km/h. Na pewno mały bus MZK miał w tym swój udział - vmax za nim na Chopina ;). Potem troszkę wymęczony podjazd w Kwiatonowicach - nie byłem jeszcze dość dobrze rozgrzany. Dalej przez Sitnicę do Rożnowic - oglądam zdjęcia z wesela w bardzo miłym towarzystwie ;). Czas szybko ucieka i ja w końcu też - do Biecza cały czas około 35 km/h - wylali tam niedawno dywan :D. W miasteczku skręcam na autostradę biecką dla odmiany od prostej w Strzeszynie, nawet miło się jedzie. Libusza, Klęczany zadziwiająco mocno... W mieście nieco zwalniam (nawierzchnia na Bieckiej), ale i tak wole to od obwodnicy. Na Legionów chciałem się wypiąć, żeby zagadać do kolegi a tu lipa ;/. But kręci się w pedale - tzn. śruby na bloku puściły i blok się kręci ;/. Szybko do domu i na szczęście tym razem łatwiej się wypinam niż kiedyś, nie niszcząc podeszwy. Jakoś to naprawiam, obracając podkładkę pod blok, bo chyba gwint wewnętrzny się wyrobił i niszczy śrubki i dalej to już wiadomo co się dzieje ;/. Pojeździmy, zobaczymy...



SM-SH51

Sobota, 3 października 2009 · Komentarze(0)
Kategoria do 50 km
Czyszczenie butów i bloków zakończyło się nieciekawie, gdyż śrubki (oryginalne) wyrobiły gwinty i trzeba było skoczyć po nowe... Z gwiazdką... Z czterech oryginalnych mam już tylko jedną w użyciu ;).


"łoridżinal" :D.