Tandem's guide

Niedziela, 2 sierpnia 2009 · Komentarze(2)
Kategoria >100 km
To była jedna z najlepszych, a na pewno najwartościowsza wycieczka na jakiej byłem. Bez wątpienia.

Początek nie zapowiadał przeżyć tego dnia, można by rzecz cisza przed burzą. Dojechałem do Małastowa w ogromnych męczarniach, nie wiem czy z powodu silnego wiatru czy braku towarzystwa, ale nogi miałem jak z waty ;/. Już miałem wracać i zrezygnować z trasy Krynica - Bardejów, kiedy nagle widzę dwa tandemy. Stwierdziłem, że pojadę chociaż kawałek, żeby się przyjrzeć tym rowerom, bo nie widziałem czegoś takiego nigdy. I tak zaczęła się dzisiejsza przygoda. Wjechałem an dobry początek na Magurę, zauważając, że Ci kolarze są niezwykle mili i otwarci, nieczęsto spotykana sprawa. Jechali do Mszany Dolnej, przez Uście Gorlickie, Grybów, Nowy Sącz i Limanową.

Co to w ogóle jest tandem (w tym przypadku dwuosobowy)? To rower dwuosobowy z ciekawym napędem. Otóż pierwsza osoba kręci na małej zębatce i łańcuch przekazuje obroty na taką samą do drugiej osoby, z tym, że na tej samej osi zamontowana jest ogromna zębatka z drugiej strony, połączona z kasetą. Rower jest długi na ponad metr. Druga osoba ma kierownicę zamontowaną na sztycy siodła pierwszej. Szybki na zjazdach i płaskim, wolny pod górę. Bla, bla, bla.... Nie o to chodzi w tandemie (chyba). W tym klubie, nie jest to oczywiście zasada, pilot jedzie z osobą niewidomą... Jest to poświęcenie ze strony pilota, który oddaje komfort szybszej jazdy na normalnym rowerze dla dania szansy osobom dotkniętym tym nieszczęściem, jakim jest brak wzroku lub jego poważna wada. A co najistotniejsze: siła woli i samozaparcie niepełnosprawnych... Pomimo swoich pozornych ograniczeń, dają z siebie wszystko i chcą żyć normalnie, uprawiać sport, nie uznając swojej dolegliwości za coś przeszkadzającego w ich życie. Nie wiem czy to co napisałem kogoś nie uderzy lub nie zabrzmi dziwnie lub nieprawidłowo, no ale takie mam przemyślenia.

W klubie są ponoć pieniądze, ale nie ma chętnych (myślę, że na pilotowanie). Smutna sprawa i zastanawia...

W Grybowie spotkaliśmy się z trzecim tandemem z grupy, w Sączu z czwartym, który przez pomyłkę nadłożył 20 km. Zakupy w Lidlu trwały dość długo, umówiłem się z Agatą w Limanowej, wiedziałem, że wrócę bardzo późno, ale każda chwila dzisiaj była cenna i nie przejmowałem się konsekwencjami.

Na zjeździe z Cieniawy 69,5 km/h na liczniku, a tu kobita wyprzedza sznur samochodów pod górę, jadąc wprost na mnie. Hamulce do 40 km/h i żyletki z chamstwem ;/ Szkoda, że nie zdążyłem zapamiętać numerów albo chociaż pokazać co o niej myślę.

W Sączy dołączył jeszcze chłopak, tym razem solo, z inną dolegliwością. Mnie on osobiście, najbardziej uderzył(?), zszokował(?), zadziwił(?), nie znajdę dobrego słowa. Niedowład, nie właśnie. Pedałował praktycznie cały czas lewą nogą, miał problemy z utrzymaniem kierownicy (pod górę szczególnie, nie wiem jak na płaskim, czy w dół), ogólnie ciężka sprawa, ale postanowił, że będzie jeździł i swoje zamierzenia spełnia z dobrym skutkiem. Pod górę jazda była dla niego naprawdę ciężka, gdyż chcąc zablokować prawą rękę, wsuwając ją między manetkę, a kierownicą, obcierał dłoń i zadawało mu to ból :(... Mimo to, wjechał na 9 kilometrowy podjazd z jedynym tylko przystankiem, z powodu ręki...
A jego maszynie też warto wspomnieć, bo takiej nie zobaczycie często. Szosówka, z kierownicą (karbonową) poziomą, giętą. I manetki. Z powodu niedowładu wszystko oprócz tylnego hamulca na lewej stronie. Bardzo ładny, niebieski Author, z widelcem z karbonu. Dbał o niego, aż miło było popatrzeć, widać, że to jego ogromna pasja i nie daje się pomimo dużych utrudnień fizycznych.

Razem wjechaliśmy aż na Wzgórze powyżej Limanowej (8,7 km podjazdu) i tam z powodu braku czasu musiałem ruszyć wcześniej, jak tylko zjadłem żurek, kupiony zresztą przez ekipę (jechała z nimi chyba żona jednego z rowerzystów, wioząc bagaże i resztę samochodem). W Mordarce (wieś przed Limanową) posiedziałem z Agatką godzinkę i zabrałem się z powrót. Dość szybko wtoczyłem się na krótkie, z tej strony wzgórze i zacząłem dłuuugi zjazd. Może ktoś mnie wyśmieje, ale on jest za długi. Momentami usypiałem, a kiepski asfalt nie pozwalał położyć się na kierownicy i dać odpocząć zdrętwiałym rękom. Złapałem kryzys, drugi raz po zjeździe z tej góry a zjeżdżałem z niej dwa razy ;P. Chciałem zjeść obiad w orientalnej restauracji Mekong, ale kazali zostawić rower na zewnątrz, nie ma na to szans, wyszedłem. Zakupy na stacji i but do domu. Bałem się Cieniawy, ale snikers w połowie i jakoś się wtoczyłem. Do Grybowa szybko i tam mały accident. Na skrzyżowaniu staję i wypinam się lewym, (trochę już przysypiałem na rowerze) a chcę stanąć prawym. Efekt wiadomy xD. Ropska okazała się płaska, choć długa, niemniej jednak znacznie łatwiejsza od Cieniawy. Na szczycie poczułem dom i zew wzywającego mnie obiadu i ogień do Gorlic, zajechałem w niezłym tempie. W Ropicy szedłem na prostej nawet ponad 33 km/h.

Gorlice - Magura - Gładyszów - Uście Gorlickie - Ropa - Grybów - Nowy Sącz - Mordarka (k. Limanowej) - Nowy Sącz - Grybów - Gorlice

Szczęśliwy, pouczony, poruszony, zdumiony, zadziwiony, pełen podziwu (i kwasu mlekowego :P) i ... zmęczony :)



Tandemy i ich załogi ;)


Na podjeździe :)


Kościółek w Ropie.



Kolejni kolarze :)


Tandem z bliska.


Piękny Author Darka :)


Widok na Nowy Sącz.


Powrót w świetle księżyca :D

Komentarze (2)

Piękna idea i pięknie opisana.

Misiacz 06:59 piątek, 29 lipca 2011

podziwiam tych ludzi.

oska 13:15 poniedziałek, 3 sierpnia 2009
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa acysu

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]