Na spotkanie ze świeżością
Sobota, 26 września 2009
· Komentarze(5)
Kategoria >200 km, odwiedziny, >70 km/h
Plan był taki, że jadę do Krakowa spotykam się z taka jedna od skrzypiec i wracam. Ale jak to bywa z planami nie do końca wypalił...
Pobudka 3,30, przygotowania i start o 4,20. Początek ciężki zadyszka na każdej hopce. Jazda w ciemnej nocy, samemu to nie jest najprzyjemniejsza rzecz. Za to niebo piękne, miliony gwiazd... ;).
Świt wstaje za Zakliczynem, gdzie w sumie niepotrzebnie zatrzymuję się na przerwę, tylko wybiło mnie to z rytmu. Pierwszy kryzys przyszedł jak się wydawało szybko bo na 60 km. Płasko, a ja 25-28 km/h. Jak się potem okazało wcale nie było to słabo, po prostu droga wznosiła się niewidocznym %. Że też od razu o tym nie pomyślałem. Niemniej jednak w centrum w Tymowej kupuje 80 dag bananów, dobry zakup :D.
Dalej sporawa góreczka w stronę Gnojnika i jeszcze dłuższy zjazd. Docieram do Okocima, gdzie mieści się znany browar i po drodze podziwiam urok otoczenia w porannej poświacie. Tu siły jakby wracają, już czuję, że dojadę do Krakowa.
Odcinek Brzesko - Bochnia bajeczny - gładziutki asfalt, szerokie pobocze i falisty teren, czyli to co najbardziej lubię. Twardo powyżej 30 km/h ;). Zwiedzam Bochnię - bazylika, kopalnia soli i ruszam w kierunku rozjazdu na Wieliczkę i Niepołomice. Przecinam Puszczę Niepołomicką i odwiedzam też pobliski zamek. Osobną historią są wskazówki przechodniów. Na pytanie ile km do Nowej Huty każdy mówi inaczej ;). Dojazd do owej dzielnicy to najgorszy odcinek dzisiejszego wyjazdu. Pełno samochodów, frezowane koleiny, tragiczny asfalt i wiele innych atrakcji - masakra. W międzyczasie pytam o drogę do Krakowa Węgrów - do czego to doszło xD. Oni zmierzali do Tarnowa. Kiedy w końcu dotaczam się do właściwego miasta dowiaduję się, że zaszło nieporozumienie co do godziny ze wspomnianą muzykantką z Bremy i nici ze spotkania. Więc jechałem taki kawał drogi w sumie bez określonego celu. Ale skoro jestem to Stare Miasto trzeba odwiedzić. Ponad 20 minut przebijam się przez zatłoczone i silnie "oświetlony" Kraków, by w końcu osiągnąć cel wędrówki - rynek. Na plantach urządzam sobie godzinny odpoczynek, połączony z zakupami i zdjęciami na tle Kościoła Mariackiego.
Komu w drogę, temu rower xD. Ruszam w drogę powrotną. Znacznie szybciej docieram do drogi wylotowej, męczarni ciąg dalszy, ale są krótsze bo jadę znacznie szybciej. Trasa powrotna ta sama. Postoje w Puszczy, za Bochnią (na obwodnicy są straszliwe góry dla kogoś kto ma w nogach 180 km) i dopiero w Zakliczynie ;). Jedzie się ok, trzymam 27,5 - 31,5 km/h, więc źle nie jest.
Potem sypiem nie lubianą trasą Zakliczyn - Gromnik - Ciężkowice i w perspektywie pojawia się podjazd w Zborowicach. Wyjeżdżając ze skalnego miasta, zauważam oznaki senności, więc wypijam tigera i okazuje się to strzałem w 10. Niezłym tempem zdobywam szczyt wzniesienia i dla ukoronowani dnia przekraczam 70 km/h zjeżdżając w stronę hopek Łużnej. Mocno, naprawdę mocno dociskam czując zapach obiadu ;).
Home sweet home ;).
trasa: Gorlice - Ciężkowice - Gromnik - Zakliczyn - Tymowa - Gnojnik - Brzesko - Bochnia - Niepołomice (zamek) - Kraków (od Nowej Huty, Stare Miasto) + powrót tą samą drogą.
A tak nawiasem rekord km w jeden dzień :)
Poranek w Okocimiu.
Jesień nadchodzi.
Pozostałości po kopalni soli w Bochnii;).
Zamek królewski w Niepołomicach :).
Od tego znaku jest 30 km do rynku :o.
Zdobywca Marienkirsche xD.
Dunajec w Zakliczynie.
A na koniec kilka bardziej lub mniej udanych panoram ;p:
Poranek w Okocimiu ;).
Teatr Słowackiego w Krakowie :D.
Dziedziniec niepołomickiego zamku ;).
Widok z podjazdu w Zborowicach :).
Więcej zdjęć tutaj ;).
Pobudka 3,30, przygotowania i start o 4,20. Początek ciężki zadyszka na każdej hopce. Jazda w ciemnej nocy, samemu to nie jest najprzyjemniejsza rzecz. Za to niebo piękne, miliony gwiazd... ;).
Świt wstaje za Zakliczynem, gdzie w sumie niepotrzebnie zatrzymuję się na przerwę, tylko wybiło mnie to z rytmu. Pierwszy kryzys przyszedł jak się wydawało szybko bo na 60 km. Płasko, a ja 25-28 km/h. Jak się potem okazało wcale nie było to słabo, po prostu droga wznosiła się niewidocznym %. Że też od razu o tym nie pomyślałem. Niemniej jednak w centrum w Tymowej kupuje 80 dag bananów, dobry zakup :D.
Dalej sporawa góreczka w stronę Gnojnika i jeszcze dłuższy zjazd. Docieram do Okocima, gdzie mieści się znany browar i po drodze podziwiam urok otoczenia w porannej poświacie. Tu siły jakby wracają, już czuję, że dojadę do Krakowa.
Odcinek Brzesko - Bochnia bajeczny - gładziutki asfalt, szerokie pobocze i falisty teren, czyli to co najbardziej lubię. Twardo powyżej 30 km/h ;). Zwiedzam Bochnię - bazylika, kopalnia soli i ruszam w kierunku rozjazdu na Wieliczkę i Niepołomice. Przecinam Puszczę Niepołomicką i odwiedzam też pobliski zamek. Osobną historią są wskazówki przechodniów. Na pytanie ile km do Nowej Huty każdy mówi inaczej ;). Dojazd do owej dzielnicy to najgorszy odcinek dzisiejszego wyjazdu. Pełno samochodów, frezowane koleiny, tragiczny asfalt i wiele innych atrakcji - masakra. W międzyczasie pytam o drogę do Krakowa Węgrów - do czego to doszło xD. Oni zmierzali do Tarnowa. Kiedy w końcu dotaczam się do właściwego miasta dowiaduję się, że zaszło nieporozumienie co do godziny ze wspomnianą muzykantką z Bremy i nici ze spotkania. Więc jechałem taki kawał drogi w sumie bez określonego celu. Ale skoro jestem to Stare Miasto trzeba odwiedzić. Ponad 20 minut przebijam się przez zatłoczone i silnie "oświetlony" Kraków, by w końcu osiągnąć cel wędrówki - rynek. Na plantach urządzam sobie godzinny odpoczynek, połączony z zakupami i zdjęciami na tle Kościoła Mariackiego.
Komu w drogę, temu rower xD. Ruszam w drogę powrotną. Znacznie szybciej docieram do drogi wylotowej, męczarni ciąg dalszy, ale są krótsze bo jadę znacznie szybciej. Trasa powrotna ta sama. Postoje w Puszczy, za Bochnią (na obwodnicy są straszliwe góry dla kogoś kto ma w nogach 180 km) i dopiero w Zakliczynie ;). Jedzie się ok, trzymam 27,5 - 31,5 km/h, więc źle nie jest.
Potem sypiem nie lubianą trasą Zakliczyn - Gromnik - Ciężkowice i w perspektywie pojawia się podjazd w Zborowicach. Wyjeżdżając ze skalnego miasta, zauważam oznaki senności, więc wypijam tigera i okazuje się to strzałem w 10. Niezłym tempem zdobywam szczyt wzniesienia i dla ukoronowani dnia przekraczam 70 km/h zjeżdżając w stronę hopek Łużnej. Mocno, naprawdę mocno dociskam czując zapach obiadu ;).
Home sweet home ;).
trasa: Gorlice - Ciężkowice - Gromnik - Zakliczyn - Tymowa - Gnojnik - Brzesko - Bochnia - Niepołomice (zamek) - Kraków (od Nowej Huty, Stare Miasto) + powrót tą samą drogą.
A tak nawiasem rekord km w jeden dzień :)
Poranek w Okocimiu.
Jesień nadchodzi.
Pozostałości po kopalni soli w Bochnii;).
Zamek królewski w Niepołomicach :).
Od tego znaku jest 30 km do rynku :o.
Zdobywca Marienkirsche xD.
Dunajec w Zakliczynie.
A na koniec kilka bardziej lub mniej udanych panoram ;p:
Poranek w Okocimiu ;).
Teatr Słowackiego w Krakowie :D.
Dziedziniec niepołomickiego zamku ;).
Widok z podjazdu w Zborowicach :).
Więcej zdjęć tutaj ;).