Po miesiącu odpoczynku od roweru, postanowiłem się przejechać. Nawet trochę miałem na to ochotę ;). I po ruszeniu poczułem, że zupełnie nie chce mi się szybko jechać - koniec z żyłowaniem pod górę?
Po za tym na zjeździe mój telefon dokonał niemożliwego - opuścił kieszonkę z tyłu i walnął o asfalt (~60 km/h) - co lepsze - skończyło się na wgnieceniu...
Odechciało mi się całkowicie i wróciłem do domu. Ogólnie rzecz biorąc chyba mi się rower przejadł, za dużo tego było - ale tak to jest - jak coś nam się podoba najlepiej byłoby robić to na okrągło i nagle dup - nie chce nam się ;)
Komentarze (7)
Olej krk, na południu jest ładniej. Pojedziesz w poniedziałek rano, egzamin nie zając nie ucieknie :P
E tam, 100... proponuję Dolinę Popradu, Vabec, Pieniny, Szczawnicę i powrót przez Sącze. Na spokojnie :) Maciek też się zabierz. O - Isgenaroth też możesz jechać, jak dojedziesz na jutro :P
ty tam juz masz co do roboty innego niz rower.. nie no 200 to ja nawet formy nie mam, na jakies 100 moze bym sie i zebral, ale tez musialoby byc spokojnie ;)