Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:1654.64 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:66:19
Średnia prędkość:24.68 km/h
Maksymalna prędkość:70.14 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:75.21 km i 3h 09m
Więcej statystyk

Wschodnia Słowacja 2009: Dookoła Siravy

Czwartek, 9 lipca 2009 · Komentarze(0)
Vinne - Michalovce - Zaluzice - Zavadka - Jovsa - Vinne

Wymęczony plażowaniem postanowiłem okrążyć jezioro. Do Michalovców dwupasmówką, znaną mi już chyba na pamięć. W mieście pojechałem na oko, szukając wyjazdu z miasta na drugi brzeg Siravy i o dziwo trafiłem bezbłędnie kierując się na granicę ukraińską. Jazda okazała się niezbyt przyjemna; wiatr i lekko pod górę. Na dodatek widoki okazały się klapą, a raczej ich brak. Drzew, pola, drzewa, pola i tak przez niemal 20 km. Kusiła mnie Ukraina, ale jazda dzisiaj nie należała do najprzyjemniejszych, więc skręciłem na Jovse, a potem na Kusin. Znów oklepaną, ale chociaż nadbrzeżną promenadą. Jedynym dobrym pomysłem tej wyprawy okazało się odwiedzenie cyplu z hotelami, gdzie udało się zrobić pare ładnych zdjęć :)

Pojutrze chyba Węgry :).
Na Ukrainę szkoda zachodu z przeprawą celną.


Sirava :)


Kościół w Michalovcach.


Ciekawy kościół lub cerkiew w Zaluzicach.


Cypel na Siravie.

Niestety z drugiego brzegu jeziora nie było widać jeziora ;p Stąd tak mało jego zdjęć, chociaż objechałem je dookoła :)



click for more

< Dzień poprzedni Dzień następny >

Wschodnia Słowacja 2009: Koncert

Środa, 8 lipca 2009 · Komentarze(0)
Vinne - Jezioro Vinninaske - Vinne

W końcu się gdzieś ruszyłem. Z grającą korbą przejechałem wieś Vinne i zdobyłem podjazd pod Vinnianskie Jezioro.
Koncertująca korba strasznie irytuje, nie wiem jak z tym objadę jutro Sirave dookoła, nie mówiąc o powrocie do Polski.

Żeby było ciekawiej dodaje zdjęcia Siravy z innych dni ;):






click for little more

< Dzień poprzedni Dzień następny >

Wschodnia Słowacja 2009: Kałuża

Poniedziałek, 6 lipca 2009 · Komentarze(0)
Vinne - Kaluza - Michalovce - Nacina Ves - Michalovce - Vinne

Dzisiaj wyprawowicz wracał do Polski zapiąć wszystko na ostatni guzik. Przez cały wieczór planowaliśmy trasę powrotną. Pierwszy wybór padł na Humenne przez Kałużę. To dopiero było bagno. 20 minut szukania drogi, która okazała się leśną 30%. Powrót murowany. W końcu przecięliśmy Michalovce i zostałem zmuszony do opuszczenia Tomka przed Strażskimi :( Brakło sił, jeszcze trzeba potrenować. W sumie pierwszy cel odwiezienia Vranov był oddalony o około 35-40 km od miejsca zamieszkania, więc może to i dobrze (dla mnie), że się nie przemęczyłem, ale niedosyt pozostał :(
Dzięki :)


Statek wycieczkowy, a w tle opuszczony kompleks wypoczynkowy i wzgórza, z rozsianymi na nich domkami letniskowymi i winnicami:)



A tu z rowerka, ale wodnego ;).


Opuszczone lokale nad samym brzegiem, zadziwiające, że ktoś tego jeszcze nie kupił...


Niestety nie da rady opisać na mapie dokładnie naszego błądzenia ;)

< Dzień poprzedni Dzień następny >

Wschodnia Słowacja 2009: Zemplinska Sirava

Niedziela, 5 lipca 2009 · Komentarze(0)
Gorlice - Konieczna - Svidnik - Stropkov - Domasa - Vranaov nad Topl'ou - Strażske - Michalovce - Medvedia Hora - Vinne

Wyjazd z rodzinką na urlop, czyli szykuje się mała wycieczka :) Oczywiście zachwyceni nie byli, ale nie utrudniali. Miałem jedno miejsce dla jakiegoś towarzysza podróży, bo trasa miała być dość długa. Tomek się zgodził, nadarzała się okazja do przetestowania nowych sakw (CROSSO) przed "wyprawą".

Wyjazd zaplanowaliśmy na 8,45 w niedzielę, po kościele ;p Jak to ja, zaspałem pokazując swoje niechcące lekceważenie dla wszystkiego. W końcu na drogę wytoczyliśmy się o 9,30(?). Do granicy jazda jedną z moich ulubionych tras krótkich, zdobyliśmy Magurę i zaczął się mój "dziewiczy" wjazd na Słowację. Beherov powitał milutkim parokilometrowym zjazdem po drodze, która mogłaby śmiało występować o miano asfaltu terenowego. W Zborovie skręciliśmy na Svidnik, przecinając w poprzek liczne, mniejsze i większe góreczki. Po paru km spotkaliśmy dwóch starszych kolarzy jadących na spotkanie z następnymi dwoma kawałek dalej. To była jazda! 38-42 km/h do samego Svidnika, niestety skręcili, a dwuosobowa grupa wycieczkowa zrobiła postój pod Tesco. Pomimo pozornie morderczego tempa mieliśmy dużo sił i wyjechaliśmy na dalszą drogę autostradą w budowie (były drogowskazy na Rzeszów) do Stropkova. Trzymaliśmy tempo 33-38 km/h, jechało się naprawdę szybko i przyjemnie. Pierwszy większy podjazd na Słowacji czekał nas na Domasą, jednak jazda w cieniu drzew nie była bradzo uciążliwa. Widać było skutki lipcowej pogody - Domasa zalała pobliskie lasy i przybrzeżne łąki. Podczas o odpoczynku w chłodnym lesie kilkanaście km dalej, podjęliśmy decyzję o odwiedzinach Vranov, gdzie znajdowało się najbliższe Tesco, a zapasy powoli się kończyły. Nasze poszukiwania sklepu w tym mieście to materiał na osobną historię.
"Gdzie tesco?"
"2 km i w lewo"
No to jedziemy - tabliczka po 500 m - Tesco 2,1 km. Potem 1,5 km. I nic. Po przejechaniu 4 km pytamy i wskazują to samo miejsce:
"Za Billą 200 m i w prawo"
I jest! Tabliczka. Od drugiej strony skręt był nieoznakowany i stąd zwiedzanie Vranova pod wiatr. Ale nic, pół godziny pod sklepem i tniemy wreszcie do Michalovców. W Strażske napotykamy przejazd kolejowy. Czerwone światło, ale nic nie jedzie.
Tomek:"Jedź! Stój!"
Całe szczęście nie posłuchałem go i nie zatrzymałem się na środku, uciekłem przed opadającym szlabanem i jakoś to poszło. Do Topolczan płasko, zresztą jak przez większość trasy i skrótem, mijając miasto wyjechaliśmy koło Kauflandu. Szybki spojrzenie na mapę i dwupasmówką nad jezioro. Przepiękna okolica, wzgórza z winnicami, cypel, woda słońce i ...wątpliwości, gdzie tak naprawdę mamy dojechać. Postanowiliśmy spróbować Kaluży. Tomasz zamoczył się w jeziorze, a ja dowiedziałem się, że Vinne to nasz cel i trzeba się kawałek wrócić.
Tempo kosmiczne, około 28 km/h, na oko. Tomek przez całą trasę krzyczał: "za szybko!" Na 100 km 3h 35 minut :). Świetna sprawa :)
Na miejscu odpoczęliśmy i mimo musowego powrotu mój towarzysz poszedł spać dopiero o pierwszej. Szczerze mówiąc podziwiam siłę, jeśli wróci ;p

Wielkie dzięki xD


Tomek w pełnym uzbrojeniu :D


Kapliczka w Koniecznej.


I'm on the highway to hell!


Cerkiew w Stropkovie.


Domasa :)


"Jedź! Stój!"


A to już cel - Zemplinska Sirava :)


"Żeby nie było - nogi zamoczyłem" :)



click for more

Dzień następny >

Tour de sam

Środa, 1 lipca 2009 · Komentarze(0)
Wycieczka planowana od dawna, szkoda, że nie w miłym towarzystwie, no ale wszyscy ROBIĄ :) Ja też niedługo zaczynam, ale póki co trzeba było odwiedzić przyjaciółkę z dalekich stron.
Do Sącza elegancko się jechało, nawet popuściłem granda i ze zjazdu w Cieniawie jechałem 70 km/h. Oczywiście zapas jeszcze był, no ale nie lubię niepotrzebnego ryzyka :) Szybko znalazłem drogę na Limanową i zacząłem męczyć tą straszną jak dla mnie górę wznoszącą się ponad miastem. Jakieś pół godzinki i byłem na szczycie. Modliłem się żeby (o dziwo) nie było jakieś długiego zjazdu, gdyż to by oznaczało, że z powrotem znowu trzeba będzie wydrzeć na sam szczyt :) Niestety (:P) był dość miły i po niedługim czasie znalazłem się u celu podróży. W Limanowej znalazłem Ośrodek Sportowy i spędziłem miłą godzinkę z Agatą :) Obiad nawet dostałem za free :) Teraz czekał mnie powrót.
Od tej strony do Sącza jedzie się łatwiej zdecydowanie(no chyba, że od tego obiadu i godziny w bardzo miłym towarzystwie ;p). Pod górkę mijały mnie liczne service - cary grup kolarskich. Jeden nawet na mnie zatrąbił, gdy na poboczu robiłem zdjęcie czegoś wyjątkowo pięknego.(Pewnie uznał mnie za tego zagubionego członka swojej grupy ;p). Stoczyłem się do Sącza i tam nastąpił kryzys ;/ Minął dopiero po odpoczynku i lodzie na stacji/sklepie na wzniesieniu w Ptaszkowej/Cieniwie. Do Grybowa w dół, także poszło szybko i czekała mnie jeszcze tylko Ropska, która okazała się nieco dłuższa niż przewidywałem, ale jakoś sobie poradziłem. O dziwo od Szymbarku do domu byłem w stanie cisnąć ponad 32 km/h dochodząc nawet do 42. Było to niezwykle pozytywnie zakończenie tej niezwykle pozytywnej, aczkolwiek męczącej wycieczki :)


Kościół na serpentynach :)


U celu podróży :)


Na rynku.


Ten krzyż to jedna z głównych "atrakcji" Limanowej. W zimie ponoć można jeździć na nartach.


Ostatnia serpentyna przed Sączem.


Dworek obronny w Szymbarku :)


A tu się prawie zgadza ;)

click for more