Dziś wyjechałem po Maćka i Domi, wracających z Krakowa, z różnych powodów, ale drogą tą samą ;). Do Lipnicy Murowanej (no prawie ;p) straszny ogień pod wiatr, średnia 29,3 km/h. Jeszcze mi tak noga w tym sezonie nie podawała, rekord jazdy bez przerwy, 67,84 km. Potem do Sitnicy już spokojnym tempem, z kilkoma przerwami, m.in. w Gromniku:
Tu oto prezentuje mój ulubiony strój, ustawiony na poziomie medium :D. Jak się większa górka trafia, poziom hard, zamek do pępka, jest chłodzenie, można się toczyć :p.
Przytulna toaleta w dziupli ;p.
Wnętrze przewyższające klasyczne toi toie pod względem estetycznym :D.
Pole między Zakliczynem a Gromnikiem:
W Sitnicy oczywiście gościna królewska, dzięki! Do Gorlic ogień po hopkach, ponad 36 km/h na szczycie, zewsząd otaczały nas groźne chmury:
Wyjazd przed 14, dość duży upał, znowu samotnie, co raz mniej się chce jeździć jak za towarzystwo ma się dwa banany i licznik...
Na Górze Zborowickiej ogarniają mnie postoje i niepewności. Tylna opona ma dosyć, czuje jak mnie lekko nosi, chyba, że rozgrzany asfalt na to dodatkowo podziałał, niemniej jednak do wymiany. Klocki chyba też czeka to samo, raz czy dwa zebrał aluminium z obręczy i musiałem chwilę się bawić, żeby to jakoś lepiej ustawić. Na szczęście były to dziś ostatnie problemy tego typu. Przy tej niezwykle smutnej okazji mała panoramka okolicy:
Serpentynki.
W Ciężkowicach skręcam, w celu zbadania nieznanej drogi, na Kąśną Dolną. Powiem szczerze, że przyjemnie się nią jechało, ale naprawdę pięknie jest dopiero za Jastrzębiem:
Uprawy chmielu?
Za mostem w Zakliczynie, na Wojnicz i mało przyjemna jazda wśród tirów. Odpoczynek na BP, zakupy w Wojniczu i nagle dostrzegam coś między drzewami. Okazuje się, ze jest to zaniedbany dworek w parku. Wygląda to na jakiś neogotyk, a więc coś co lubię ;).
Nie miałem dziś sił do jakiegoś cudowania, a ładnie by to wyglądało w HDRze ;).
Wjazd od Tarnowa przyjemną dwupasmówką, szczęśliwie mijam centrum, nawet światła są dziś po mojej stronie. Klucze wsiami i udaje się dotrzeć do drogi do Tuchowa. Tymczasem mijam osuwisko, trochę nietypowe, bo nie droga a tory:
Podjazd z Poręby Radlnej ładnie wchodzi, zjazd prawie 70 km/h, bez dokręcania. Na dłuższych trasach szkoda mi sił na szarże. Dalsze km przebiegają dosyć nudno, mijam tylko kolejne ślady powodzi:
Setka pęka w 3:33, czas dobry, chociaż jakoś specjalnie się dziś nie wysilałem, po prostu trasa była łatwa ;). Z Ciężkowic wybieram wersje Ostrusza - Kwiatonowice. Już wiem czemu nie lubię tej wioski. Bo się nie może skończyć, tylko tka cholernie wolno pnie się do góry, porządny podjazd dopiero za nią. Przyjemnie się jedzie grzbietem gór, w ostatnich promieniach słońca ;). Zjazd do Zagórzan chropowaty i kręty, spokojnie się toczę. Biecka (teraz) rulezzzz.