Wschodnia Słowacja 2009: Return (of the King)
Poniedziałek, 13 lipca 2009
· Komentarze(0)
Kategoria >100 km, Wschodnia Słowacja 2009
Vinne - Michalovce - Strażske - Vranov nad Topl'ou - Kapusany (k. Presova) - Bardejov - Zborov - Konieczna - Gorlice
Koniec końców, w końcu w domu.
Ale trzeba było do niego najpierw wrócić, i to był mój interes dnia. Wrócić w jednym kawałku i przed nocą. Ale do rzeczy.
Pobudka o 7, wyjazd o 8. Na początek do Michalovców, szybko poszło, rozglądałem się dokładnie, bo to już ostatni kurs oklepaną trasą. Oklepaną, ale jakże przyjemną :) Potem przez Strażske do Vranova, na koneic milutki zjeździk, niestety przed samym miastem trzeba było chwilę głowić się z mapą, żeby się nie pogubić i nie wylądować w Kosicach. Po krótkim postoju na Slovnaft za Vranovem, ruszam dalej w kierunku Presova. Droga była pagórkowata, zdarzały się jakieś większe górki, ale jechało się bardzo przyjemnie. Ruch był duży i tu może zdziwię wiele osób, ale lubię jeździć w dużym ruchu, a na Słowacji kierowcy są bardzo uprzejmi i nie trąbią jak niektóre chamidła w Polsce, podczas mijania.
Dojechawszy do Kapusanów, poczułem nagłą potrzebą pęcherza. Niby faceci nie mają z tym wielkich problemów, ale zobaczyłem znak Slovnaft, więc postanowiłem zrobić to kulturalnie i przy okazji przemyć twarz :) Kiedy w końcu po długich poszukiwaniach trafiłem, okazało się, że to nie stacja tylko jakaś fabryka, zakład czy inna placówka tego typu. Wkurzyłem się, bo te bezowocne poszukiwania tylko rozzuchwaliły mój pęcherz. W końcu po paru km w stronę Bardejova zrobiłem, co zrobić miałem i można było jechać dalej.
Tak jak się spodziewałem ta droga była bardzo pagórkowata, dosłownie góra - dół, czasem jakaś prosta. Ale lubię to, więc w niezłym tempie, osiągnąłem miasto z przepięknym Starym Miastem, pozostałościami murów obronnych i kościołem św. Idziego.
Szosa Bardejov - Zborov jest bardzo szybka, gorzej z odcinkiem ze Zborova na granicę. Cały czas pod górę, ładnych 10 km, zakończonych stromym podjazdem na samo opustoszałe przejście.
Stamtąd po krótkim odpoczynku na asfalcie, podbudowany widokiem znajomych miejsc ruszyłem w kierunku domu. Na Magurę szybko się wtoczyłem i jeszcze szybciej stoczyłem, a stamtąd 15 km pokonane w niespełna 30 minut. 30-40 km/h i nawet krótki deszczyk w Sękowej mnie nie zatrzymał, bowiem gnałem na spotkanie babci, czterem ścianom i obiadkowi :)
Co mnie dziś zadziwiło:
Na płaskim ciężko mi było utrzymać ponad 30 km/h. Jechałem cały czas tempem 26-29 km/h, oprócz krótkich epizodów. Czyżby nogi odczuwały Węgry, a może w moim rowerze coś utrudniało jazdę? Oba scenariusze się nie wykluczają :)
Niemniej jednak tempo 26-29 km/h ucieszyło mnie. Zdołałem je utrzymać bez trudu i co najważniejsze bez rwania. Dzięki temu nie przyjechałem wyczerpany, ale gotowy na dalszą jazdę :)
Czego żałuję:
Presova. Byłem 10 km i nie zajechałem. W sumie, nie wiedziałem wtedy czy nie złapie mnie jakiś kryzys, wiatr, awaria albo jakieś inne UFO. Chciałem to zakończyć na dwóch kołach, w Presovie byłem 3 razy, a nie jeżdżę dla kilometrów, których pewnie miałbym z Presovem około 200, dlatego pojechałem zaplanowaną trasą, omijając metropolię.
Cieszę się z:
Równego tempa i wielu sił jakie zostały. Trasy jak i dzień dzisiejszy świadczą, że jestem gotów (chyba) na prawdziwą wyprawę za rok. Niestety nie udało mi się pojechać na tą, ale za rok myślę się gdzieś ruszyć :)
Cerkiew na skrzyżowaniu koło Kauflandu w Michalovcach :)
Vranov - Kapusany
Kapusansky Hrad
Niech mi ktoś powie co to u licha jest? Bambus?
Urocze okolice Bardejova
Rynek w Bardejovie z kościołem św. Idziego, ratuszem miejskim i kamieniczkami.
Na bardejovskich murach :)
Highway to hell po raz drugi i mam nadzieję nie ostatni :)
Serpentynki na Magurze :)
Bociany - ile tego jest na Słowacji to po prostu szok. Ja na zdjęcie zdecydowałem się dopiero na granicy, stwierdzając, że nie mogę pominąć moich nieodłącznych towarzyszy :)
click for more
< Dzień poprzedni Podsumowanie >
Koniec końców, w końcu w domu.
Ale trzeba było do niego najpierw wrócić, i to był mój interes dnia. Wrócić w jednym kawałku i przed nocą. Ale do rzeczy.
Pobudka o 7, wyjazd o 8. Na początek do Michalovców, szybko poszło, rozglądałem się dokładnie, bo to już ostatni kurs oklepaną trasą. Oklepaną, ale jakże przyjemną :) Potem przez Strażske do Vranova, na koneic milutki zjeździk, niestety przed samym miastem trzeba było chwilę głowić się z mapą, żeby się nie pogubić i nie wylądować w Kosicach. Po krótkim postoju na Slovnaft za Vranovem, ruszam dalej w kierunku Presova. Droga była pagórkowata, zdarzały się jakieś większe górki, ale jechało się bardzo przyjemnie. Ruch był duży i tu może zdziwię wiele osób, ale lubię jeździć w dużym ruchu, a na Słowacji kierowcy są bardzo uprzejmi i nie trąbią jak niektóre chamidła w Polsce, podczas mijania.
Dojechawszy do Kapusanów, poczułem nagłą potrzebą pęcherza. Niby faceci nie mają z tym wielkich problemów, ale zobaczyłem znak Slovnaft, więc postanowiłem zrobić to kulturalnie i przy okazji przemyć twarz :) Kiedy w końcu po długich poszukiwaniach trafiłem, okazało się, że to nie stacja tylko jakaś fabryka, zakład czy inna placówka tego typu. Wkurzyłem się, bo te bezowocne poszukiwania tylko rozzuchwaliły mój pęcherz. W końcu po paru km w stronę Bardejova zrobiłem, co zrobić miałem i można było jechać dalej.
Tak jak się spodziewałem ta droga była bardzo pagórkowata, dosłownie góra - dół, czasem jakaś prosta. Ale lubię to, więc w niezłym tempie, osiągnąłem miasto z przepięknym Starym Miastem, pozostałościami murów obronnych i kościołem św. Idziego.
Szosa Bardejov - Zborov jest bardzo szybka, gorzej z odcinkiem ze Zborova na granicę. Cały czas pod górę, ładnych 10 km, zakończonych stromym podjazdem na samo opustoszałe przejście.
Stamtąd po krótkim odpoczynku na asfalcie, podbudowany widokiem znajomych miejsc ruszyłem w kierunku domu. Na Magurę szybko się wtoczyłem i jeszcze szybciej stoczyłem, a stamtąd 15 km pokonane w niespełna 30 minut. 30-40 km/h i nawet krótki deszczyk w Sękowej mnie nie zatrzymał, bowiem gnałem na spotkanie babci, czterem ścianom i obiadkowi :)
Co mnie dziś zadziwiło:
Na płaskim ciężko mi było utrzymać ponad 30 km/h. Jechałem cały czas tempem 26-29 km/h, oprócz krótkich epizodów. Czyżby nogi odczuwały Węgry, a może w moim rowerze coś utrudniało jazdę? Oba scenariusze się nie wykluczają :)
Niemniej jednak tempo 26-29 km/h ucieszyło mnie. Zdołałem je utrzymać bez trudu i co najważniejsze bez rwania. Dzięki temu nie przyjechałem wyczerpany, ale gotowy na dalszą jazdę :)
Czego żałuję:
Presova. Byłem 10 km i nie zajechałem. W sumie, nie wiedziałem wtedy czy nie złapie mnie jakiś kryzys, wiatr, awaria albo jakieś inne UFO. Chciałem to zakończyć na dwóch kołach, w Presovie byłem 3 razy, a nie jeżdżę dla kilometrów, których pewnie miałbym z Presovem około 200, dlatego pojechałem zaplanowaną trasą, omijając metropolię.
Cieszę się z:
Równego tempa i wielu sił jakie zostały. Trasy jak i dzień dzisiejszy świadczą, że jestem gotów (chyba) na prawdziwą wyprawę za rok. Niestety nie udało mi się pojechać na tą, ale za rok myślę się gdzieś ruszyć :)
Cerkiew na skrzyżowaniu koło Kauflandu w Michalovcach :)
Vranov - Kapusany
Kapusansky Hrad
Niech mi ktoś powie co to u licha jest? Bambus?
Urocze okolice Bardejova
Rynek w Bardejovie z kościołem św. Idziego, ratuszem miejskim i kamieniczkami.
Na bardejovskich murach :)
Highway to hell po raz drugi i mam nadzieję nie ostatni :)
Serpentynki na Magurze :)
Bociany - ile tego jest na Słowacji to po prostu szok. Ja na zdjęcie zdecydowałem się dopiero na granicy, stwierdzając, że nie mogę pominąć moich nieodłącznych towarzyszy :)
click for more
< Dzień poprzedni Podsumowanie >