trza być twardym a nie mientkim
Piątek, 25 czerwca 2010
· Komentarze(11)
Pogoda od jakiegoś czasu (odkąd mam wreszcie czas na jazdę) nie zachęca do jazdy, ale dziś zdecydowałem się w końcu gdzieś przetoczyć. Koszulka z długim rękawem + podkoszulek i można jechać. Trasa, trudna, bardzo dużo gór i góreczek, ale warto był ;).
Ruszam o 12:45. Pod Bieśnik stromo, oj stromo, i nie dość, że stromo to zjazd dziurawy. Jego początek:
Dopiero w Stróżach zaczyna się dobra nawierzchnia. Od Wilczysk wiatr w pysk, czekam na jakąś porządną górę, żeby od niego odpocząć a tu jak na złość dopiero w Łęce:
Następny większy podjazd w Librantowej, potem szybko docieram do Nowego Sącza i skręcam w stronę Jeziora Rożnowskiego. Niemiła niespodzianka: zaskakuje mnie korek, który miejscami na dodatek trudno ominąć. Chcąc nie chcąc spędzam trochę czasu w spalinach. Z daleka widzę wysoko położone osiedle, wyglądające niczym twierdza i ciekawą dróżkę do niego. Postanawiam to zbadać. Stromo, oj stromo. Gdy chciałem zrobić zdjęcie osiedla, odezwał się głos przez malutki megafonik na latarni, "proszę nie robić zdjęć". No cóż, naprawdę straszna perspektywa ;). Jak się potem okazało jest dom Korala, właściciela firmy produkującej lody, a są tam 2 domy (+dom dla służby), a nie całe osiedle ;). Podgrzewany asfalt i takie tam inne bajery...
To te zabudowania u góry... Ponoć kupił całe wzgórze...
Zaczynam podjazd zamkniętą drogą z Dąbrowej. Nie jest ciężko, ze 2-3 km, kilka serpentyn, naprawdę fajnie się to przedstawia ;).
Widok na Wielogłowie i Dunajec:
W lesie okazuje się, że na mojej drodze stanęło potężne osuwisko, dlatego droga była zamknięta. Udaje mi się przejść, nie ma co opisywać, zobaczcie sami:
Pare km dalej wreszcie ukazuje mi się Jezioro. Brunatna woda nie zachęca raczej do kąpieli. To co zobaczyłem potem, czyli stosy śmieci na brzegach, gdy zjechałem niżej całkiem mnie zniechęciło.
Droga wiedzie cały czas po hopkach, dopiero przed Rożnowem pojawia się spory podjazd, wchodzi ładnie na górze chwila odpoczynku i drugi bananek ;).
Samowyzwalacz człowieka nie zastąpi, nieostre ;/
W Rożnowie z hopki koło kościoła wysikam 77,06 km/h, ale dalsza jazda tą wsią to katorga. Asfalt t r a g i c z n y! Do tego jeszcze te urocze mostki:
Następne km szybko lecą drogą główną Sącz - Kraków. Dopiero tu jest porządna nawierzchnia i trochę płaskiego. Jak zazwyczaj tego nie lubię, tak teraz przyjąłem to z radością ;). Podjazd pod Just wolno, znak, że czas na przerwę nie tylko na jedzenie, ale i dla mięśni - pomogło jedzie się wyraźnie lepiej.
Przerwa na szczycie Justu.
Strome serpentynki do Sącza (panorama jakości średniej, ręka zadrżała ;/).
W Sączu na takiej jednej ulicy zawsze odcina mi prąd, gdy nie jadę nią od strony Gorlic. Nieprzyjemny zbieg okoliczności. Myślałem, że zaraz zasnę, ale Tiger załatwił sprawę (polecam!). Cieniawa wchodzi jako tako, Ropska też. Miałem nie cisnąc w dół, ale tak mi powiało, że nie mogłem sobie odmówić. Prawie 78 km/h. Na więcej nie starczyło sił i jak się złożyłem w pewnym momencie to dojechałem tak do stacji w Ropie, trochę w amoku, nie bardzo jarząc co się wokół mnie dzieje ;). W Szymbarku mijam 3 - osobowy pociąg, Mateo ubezpieczał tyły ;p. Do Gorlic spokojnie z wiaterkiem.
Średnia słaba, bo gór dużo, pogoda kijowa, co chwile się zatrzymywałem na zdjęcia, jechałem samemu i pare innych równie niedorzecznych wymówek ;p.
zapraszam po więcej
Ruszam o 12:45. Pod Bieśnik stromo, oj stromo, i nie dość, że stromo to zjazd dziurawy. Jego początek:
Dopiero w Stróżach zaczyna się dobra nawierzchnia. Od Wilczysk wiatr w pysk, czekam na jakąś porządną górę, żeby od niego odpocząć a tu jak na złość dopiero w Łęce:
Następny większy podjazd w Librantowej, potem szybko docieram do Nowego Sącza i skręcam w stronę Jeziora Rożnowskiego. Niemiła niespodzianka: zaskakuje mnie korek, który miejscami na dodatek trudno ominąć. Chcąc nie chcąc spędzam trochę czasu w spalinach. Z daleka widzę wysoko położone osiedle, wyglądające niczym twierdza i ciekawą dróżkę do niego. Postanawiam to zbadać. Stromo, oj stromo. Gdy chciałem zrobić zdjęcie osiedla, odezwał się głos przez malutki megafonik na latarni, "proszę nie robić zdjęć". No cóż, naprawdę straszna perspektywa ;). Jak się potem okazało jest dom Korala, właściciela firmy produkującej lody, a są tam 2 domy (+dom dla służby), a nie całe osiedle ;). Podgrzewany asfalt i takie tam inne bajery...
To te zabudowania u góry... Ponoć kupił całe wzgórze...
Zaczynam podjazd zamkniętą drogą z Dąbrowej. Nie jest ciężko, ze 2-3 km, kilka serpentyn, naprawdę fajnie się to przedstawia ;).
Widok na Wielogłowie i Dunajec:
W lesie okazuje się, że na mojej drodze stanęło potężne osuwisko, dlatego droga była zamknięta. Udaje mi się przejść, nie ma co opisywać, zobaczcie sami:
Pare km dalej wreszcie ukazuje mi się Jezioro. Brunatna woda nie zachęca raczej do kąpieli. To co zobaczyłem potem, czyli stosy śmieci na brzegach, gdy zjechałem niżej całkiem mnie zniechęciło.
Droga wiedzie cały czas po hopkach, dopiero przed Rożnowem pojawia się spory podjazd, wchodzi ładnie na górze chwila odpoczynku i drugi bananek ;).
Samowyzwalacz człowieka nie zastąpi, nieostre ;/
W Rożnowie z hopki koło kościoła wysikam 77,06 km/h, ale dalsza jazda tą wsią to katorga. Asfalt t r a g i c z n y! Do tego jeszcze te urocze mostki:
Następne km szybko lecą drogą główną Sącz - Kraków. Dopiero tu jest porządna nawierzchnia i trochę płaskiego. Jak zazwyczaj tego nie lubię, tak teraz przyjąłem to z radością ;). Podjazd pod Just wolno, znak, że czas na przerwę nie tylko na jedzenie, ale i dla mięśni - pomogło jedzie się wyraźnie lepiej.
Przerwa na szczycie Justu.
Strome serpentynki do Sącza (panorama jakości średniej, ręka zadrżała ;/).
W Sączu na takiej jednej ulicy zawsze odcina mi prąd, gdy nie jadę nią od strony Gorlic. Nieprzyjemny zbieg okoliczności. Myślałem, że zaraz zasnę, ale Tiger załatwił sprawę (polecam!). Cieniawa wchodzi jako tako, Ropska też. Miałem nie cisnąc w dół, ale tak mi powiało, że nie mogłem sobie odmówić. Prawie 78 km/h. Na więcej nie starczyło sił i jak się złożyłem w pewnym momencie to dojechałem tak do stacji w Ropie, trochę w amoku, nie bardzo jarząc co się wokół mnie dzieje ;). W Szymbarku mijam 3 - osobowy pociąg, Mateo ubezpieczał tyły ;p. Do Gorlic spokojnie z wiaterkiem.
Średnia słaba, bo gór dużo, pogoda kijowa, co chwile się zatrzymywałem na zdjęcia, jechałem samemu i pare innych równie niedorzecznych wymówek ;p.
zapraszam po więcej