Jesienna dolina Popradu
Niedziela, 24 października 2010
· Komentarze(4)
Zakończyć sezon (po raz trzeci chyba) czas zacząć!
Ruszamy o 8 rano podniesieni na duchu prognozami wiatro - pogodowymi. Początek mozolnie, aż do zjazdu z Ropskiej, gdzie halny na plecach pozwala osiągnąć astronomiczne prędkości, jak na zjazd w stronę Grybowa - aż 75-77 km/h.
Grybów i niszczycielska rzeka Biała.
Nawrót na południe i zaczyna się orka do Berestu - toczymy się w zakresie 20-24 km/h - pod górę i wiatr ;). Leśne serpentyny znakomicie jadą się Maćkowi, ja jestem natomiast nieco znużony jazdą - nawet nie podejmuję sprintu ;). Zjazd z Krzyżówki do Krynicy beznadziejny, rzuca nami po całej jezdni. Na dole przerwa na msze ;).
Słońce wychodzi na dobre, wiatr też - początkowe km doliną Popradu nie są łatwe - do Muszyny urywa nam głowy, potem zmieniamy chyba nieco kierunek i jakby nieco lepiej ;).
Dolina, będzie łatwo, z górki - tak pewnie myślą Ci którzy tamtędy nie jechali - niestety są tam liczne hopki szczególnie na początku i dość długi podjazd przed Żegiestowem, który obok rejonu Piwnicznej i Rytra jest najpiękniejszym miejscem tego regionu. Sam Żegiestów jest położony na wysokim brzegu rzeki, budynki są wkomponowane w stok, wygląda to genialnie - szczególnie ten kościółek:
Od tego momentu mamy cały czas w plecy, skończyły się dziwne podmuchy w twarz (mając jednocześnie w plecy...). Trzymamy bezproblemowo 30-37 km/h i droga upływa bardzo przyjemnie na podziwianiu wyniosłych wzgórz w jesiennej szacie.
Nad Popradem, gdzieś przed Piwniczną.
A tu Maciej.
Sama Piwniczna urokliwa, chociaż wolę Krynicę. Podjeżdżamy do darmowego ujęcia Piwniczanki i napełniamy bidony (tzn. ja napełniam, bo mój towarzysz to chyba jakiś gatunek wielbłąda, nic nie pije). Stajemy także na "obiad", który przechodzi do historii chyba na stałe.
Mostek do centrum Piwnicznej z okolic pijalni.
pół dużej bagietki + 2 plasterki polędwicy sopockiej + 2 plasterki sera edamskiego + pół laski kiełbasy wiejskiej :D
Trochę nam tu schodzi, ale to nic, bo od tego momentu halny centralnie w plecy! Po zmianach poniżej 40 km/h schodzimy jedynie na niektórych hopkach, dwa razy dajemy ognia i bez jakichś większych problemów pęka 50 km/h. Do 60 km/h trochę już byłby problem ;p.
Tutaj dopiero są widoki! Słońce za Żegiestowem, nieco przykryte chmurami teraz daje, że tak powiem ognia na maksa i wzgórza prezentują się cudownie.
Osiedle Słoneczny Stok za Piwniczną - Zdrój.
Nasz kumpel, Poprad.
Kolejnym pięknym miejscem jest Rytro, tutaj widziane ze szczytu hopki przed mostem:
Nawet sam most jest bardzo ładny ;).
Aż do Sącza tempo bardzo wysokie, potem mały wyścig z kolesiami na mtb, kilka nerwowych sytuacji w samym mieście no i dojazd do Cieniawy, czyli coś czego nie lubimy. Sama góra też łatwo się nie daje - oj ostatkiem sił, ale poniżej 11-12 km/h na najstromszej końcówce nie schodzimy. Na zjeździe nieco odżywamy. Pod Ropską ja nadaję tempo, kusi mnie sprint, bo siły jakby wracają, ale daje sobie spokój i razem docieramy na szczyt - zjazd niebezpieczny - boczny wiatr i nosi po całym pasie. W Ropie miła niespodzianka - wiatr zmienił kierunek z południowego na zachodni, wskutek czego mamy teraz do domu z wiatrem ;).
Dzięki xD
klik