Dzień 7 - Urdele

Poniedziałek, 8 sierpnia 2011 · Komentarze(6)
Budzi nas piękny wschód i widok jak się okazało na pierwszą część podjazdu pod przełęcz Urdele. Dziś czuję się dobrze, ruszamy, żegnając się z przyjaznymi Rumunami. Po 2 czy 3 km zaczyna się podjazd, miłymi serpentynami w lesie - na oko 8-9%, zaczynają się pojawiać szczyty, w oddali także las się przerzedza. W momencie wjazdu na łąki spotykamy Gabrielę - Francuzkę, która będąc pierwszy raz w górach na rowerze wybrała się na przełęcz. Warto wspomnieć, że wczoraj ją spotkaliśmy tuż przed noclegiem. Razem z nią jedziemy od przystanku do przystanku przez połowę podjazdu. Pogoda jest cudowna, niebo bez chmur praktycznie, nachylenie za to rośnie - jakieś 12-15%, jest naprawdę ciężko. Powoli zaczyna wiać. Wydaje się, że już niedaleko, po czym okazuje się, że mamy przed sobą 2 km zjazdy, by znów wspinać się na szczyt. Piękny nowiutki asfalt wspina się coraz stromiej, co ja z moją korbą szosową (na szczęście z 3 zębatkami) odczuwam dość mocno, miejscami wyłącznie przepychanie na stojąco ma jakikolwiek sens, widoki jednak dodają sił. Nad nami z zawrotną szybkością przetaczają się chmury, w końcu niestety docieramy an szczyt. Zaczyna się zjazd ciasnymi serpentynami. Przepaście trochę przerażają przy zjeżdżąniu, ale lecę odważnie. Mijamy miasteczko kempingowe i kończymy ostatnie kilkaset km podjazdu. Stąd tylko 15 km zjazdu szerokimi serpentynami - szaleństwo na maxa - 50-60 km/h pod wiatr + wyprzedzanie aut. Przebijamy się jeszcze 20 km, po czym rozbijamy się na biwak. Problemów z brzuchem ciąg dalszy...

Kanapki od Rumunów ;):


Pamiątkowe foto:


Takimi potworami z rana panowie wpadli po żwir na asfaltowanie Transalpiny ;):




I zaczęło się:






Staromodna, odpicowana Dacia:


Las powoli ustępuje miejsca połoninom:


Spojrzenie wstecz:








Przed jednym z trudniejszych fragmentów:










Tą drogą w tle pędziły betoniarki i ciężarówki ze żwirem:






Nieco wyżej:








Jeden z najpiękniejszych widoków w moim życiu:




Muł:




67c:


Na szczycie:




Pierwsza część zjazdu za nami:




Komentarze (6)

podjazd zaczyna sie juz w sebes ale jest to jazda w gore doliny rzeki sebes, potem dwa razy ostrzej pod dwie tamy i za druga byl podjazd z 6 czy 7 km stromy pod przel tartarau (1600 cos), stamtad kilka km zjazdu i chyba za ta ranca na mapce kilka km za nia podjazd jakies 17 km pod gore caly czas stromo

@van asfalt wcale nie jest taki waski :)

pzdr

bartek9007 08:52 poniedziałek, 5 września 2011

No bardzo pięknie! :)
Jednak trochę zazdroszczę. Skąd zaczynaliście podjazd?

aard 08:30 poniedziałek, 5 września 2011

Zapomniałem dodać, koniki wymiatają !!! :)

Isgenaroth 12:22 czwartek, 1 września 2011

Piękne widoczki i super wyprawa.

matajsenPL 07:01 czwartek, 1 września 2011

Widoki zapierają dech w piersiach a co dopiero jest na żywo? Zazdroszczę ale też podziwiam samozaparcia. Nie wiem czy dałbym radę tyle jechac i to po góach. Super!!
Pozdrawiam

Isgenaroth 18:59 środa, 31 sierpnia 2011

Pięknie tam ! Czuć tą przestrzeń, ten nowy, wąski asfalt wygląda świetnie. No i pogoda Wam się udała :)

BTW - fajnie się zgraliśmy z wpisami na głównej :P

vanhelsing 12:17 środa, 31 sierpnia 2011
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa losic

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]