Dzień 10 - Transfăgărășan

Czwartek, 11 sierpnia 2011 · Komentarze(7)
Ruszamy koło 9 (coś pomieszaliśmy z budzikiem). Przed nami Szosa Transfogarska. Po 2,5 km płaskiego zaczynają się leśne serpentyny. Powoli pniemy się do góry, nachylenie jest bardzo przyjemne/ Przy Balea Cascada jarmark, w ciul aut, ale w sumie nie ma się co dziwić - stąd prowadzi szlak na kilkudziesięciometrowy wodospad oraz kolejka na sam szczyt. Kończy się las, za to pojawiają się tunele przeciwlawinowe. Ustępuje powoli mgła i chmury odsłaniając coraz wyższe partie gór. Na tym odcinku natura odgrywa piękny spektakl. Finałowa cześć podjazdu przedstawia się bardzo ciekawie - poprowadzono ją bardzo widowiskowo - mosty, serpentyny, zakręty, zakręty i jeszcze raz zakręty. Niestety - ostatnie 3-4 km w całkowitym zachmurzenie, widoków zero ;/. Na szczycie bardzo zimno, ubieramy co się tylko da i lecimy w dół. Jak przewidziałem za górą zero chmur za to piździ niemiłosiernie. W momencie rozpędza się do 50-60 km/h, by na zakręcie zwolniło do 15 km/h. Jest bardzo niebezpiecznie, do tego dziadowski asfalt. Aż do Vidraru w dół doliną rzeki, a potem bardzo irytujący kawałek wzdłuż jeziora. Milion zakrętów, każda głupia zatoczka musi być objechana, a od pewnego momentu asfalt zastępują dziury, żwir i co tylko kiedyś zwało się asfaltem - tego odcinka Rumuni powinni się wstydzić - tyle turystów i taki fajans. Oj nakląłem się tu ostro. Dalsza część to zjazd z olbrzymiej tamy (160 m wysokości), poprowadzony w bardzo widowiskowy sposób - wiadukty, tunele i serpentyny - nawierzchnia znów nieakceptowalna. Dobijamy o wsi i szukamy baru, dialog z jednego z nich:

- english?
- no.
- deutsch?
- no.
- hamburger?
- no.
- bye.

W końcu fundujemy sobie obiad za 38 lei, micha mięsa, do tego dwa piwa gratis (próba zatrzymania nas na nocleg w hotelu:P) o enigmatycznej nazwie Ciuc ;p. Po dwóch km łapię gumę i po kolejny paru stajemy na nocleg nad rzeczką.


Ukraińcy także jadą dziś na Balea Lac:








Jest i Balea Cascada, stąd o ile dobrze pamiętam, 12 km na szczyt:








Balea Cascada - widok z góry:






Bez Coca-Coli by się nie obeszło - kolejka na szczyt:


Jeden z wielu tuneli przeciwlawinowych na trasie:












Rumuńska norma:






Maciek ładuje pod górę:


Coś tam jeszcze widać:








Bardzo śmieszne:


Pyszna kukurydza na szczycie i nawet niedroga, tylko 3 leie:


No i zjazd:






Vidraru:




ochrona przed wampirami:


Zjazd z tamy:


Zamek Poienari Wlada Palownika (pierwowzór Drakuli):


Obiadokolacjoluksus:


Komentarze (7)

a obiad byl dla dwoch niestety taniej nie znalezlismy i sie nam nie chcialo to byl jednorazowy wyskok (piwko gratis)

pzdr

bartek9007 15:10 wtorek, 6 września 2011

co ja sie tam obluzgalem, pamietam jak w pociagu potem gadalem z mackiem o tych konduktorach i gdzies mi sie tam wymknelo enigmatyczne slowo kurwa i sie jedna rumunka smiala: "kuwa! kuwa! hahaha"

bartek9007 15:10 wtorek, 6 września 2011

Ale burżujsko, obiad za 38 lei ;p
Też nam irytowało objeżdżanie jeziora, pamiętasz te wręcz szutrowe odcinki z dziurawymi resztkami asfaltu, po czym nowiutki czarny asfalt i znowu szuter? :D

vanhelsing 12:43 wtorek, 6 września 2011

@flash kołka nie, ale mieliśmy siekiere wiec w razie potrzeby mozna bylo zastrugac ;p natomiast z woda swiecona byla kiepsko ale na szczecie nic nas nie zaatakowalo, no moze raz jakies cyganskie dzieci, ale czonsku sie nie baly ;p


@aard - najdzie mnie ochota, przemoge lenistwo to bede dodawal kolejne wpisy, moze cos dzis nawet :)

pzdr

bartek9007 08:56 poniedziałek, 5 września 2011

Świetne fotki robisz. Super się ogląda i przyjemnie czyta. Gratuluję wyprawy. Kiedy opis końcówki? :)

aard 08:37 poniedziałek, 5 września 2011

kołek na wampiry też miałeś? ;)

flash 07:40 poniedziałek, 5 września 2011

Bardzo fajne zdjęcia :)

WuJekG 17:02 niedziela, 4 września 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa woscs

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]