Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:730.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:29:25
Średnia prędkość:24.22 km/h
Maksymalna prędkość:74.16 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:48.67 km i 2h 15m
Więcej statystyk

V etap Tour de Pologne - jadą przez Gorlice!

Czwartek, 6 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria z Tomkiem
V etap Tour de Pologne - jadą przez Gorlice! A dokładniej: Biecka, na rondzie w prawo i Kołłątaja do góry, na skrzyżowaniu ze Stróżowską skręcają w lewo i prują w dół brukiem na most i stamtąd moją ulicą (Kościuszki) lecą na Ropicę i dalej mniej mnie trasa interesuje, aczkolwiek wiem którędy jadą.

Naprawdę prują po bruku... 45 km/h było jak nic. No ale karbon ponoć pięknie amortyzuje. Nie wiem jak, nie jechałem, nie dla psa kiełbasa :D.
Zanim przejechali sami kolarze to minął nas korowód barwnych pojazdów od autobusów, przez samochody na dziwnych machinach z Festiny kończąc. Ogólnie rzecz ujmując dużo rabanu, a ich tak niewiele. Na początku ze 20 jechało, potem reszta peletonu. Prędkość porażająca. Potem znowu sznur samochodów poszczególnych grup. Dwa autobusy nie zmieściły się, hihi, pod naszym gorlickim mostkiem. Ciekawy widok, potem niespodzianka od dziewczyn dla wyprawowiczów ;)

Na sam koniec kolejny suprise, tym razem w moim wykonaniu ;). Zamiana rowerów z Tomkiem i but do domu. No nic mniejsze to, ale jakoś zajechałem. Trudno się przestawić (i to siodełko! jak ty na tym jeździsz człowieku! ;p)


Cwaniaki z Liquigasu pojechali obwodnicą, zamiast przeciskać się pod mostkiem ;)


Busik Columbii.


Arełodynamiczny pojazd Festiny ;)


Moi faworyci, Szmyd ma to wygrać!


Ucieczka mknie po bruku za zawrotną prędkością :D





Rozciągnięty peleton na Mickiewicza ;)



Drużynowe samochody ;)



Ciekawe czy Lance i Alberto kibicują w środku kolegom ;)


A tu już z innej beczki:

Anny upiekły ciasto na cześć wczoraj przybyłych z dalekich stron, należy się jak najbardziej. Smaczne to było. A tak jeśli ktoś czytać nie potrafi (to prawdopodobnie nie doszedł do tego miejsca) lub nie widzi co jest wybananowane na roladzie to zacytuję: "Kinia 3000 Tomek".

Dzieki xD

Kolejne zdjęcia za pare minut ;)

Wiśniowa

Środa, 5 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Wczoraj dokonałem jednej z najmądrzejszych rzeczy w życiu! Zadzwoniłem. Pod ten numer. I co? Wracamy jutro, wyjedź. Nic trafniejszego ;)

Mieli do pokonania około 170 km, ja tyle ile przejadę. Wyruszyłem około 9, ale zatrzymała mnie przednia opona. Na statoilu szczyt sieroctwa... Chciałem dopompować opony, a tu wentyl nie ten i w efekcie zeszło całe powietrze... Szybko do pobliskiej wulkanizacji i własnoręczną przelotką (międzywentylową) bardzo miły jegomość napełnia moje Kendy cudownym powietrzem ;) Jedziemy.

Pare km przed Jasłem łapie mnie deszcz tak mocny, że trzeba poczekać około 20 minut, aż zelżeje. Potem jazda, mimo kapania i ogólnego ruchu na drodze. W Jaśle wyrzynam na przystanku skarpetki i jest okej. Rzucam się na drogę do Pilzna i całe szczęście kontaktuję się z Tomkiem i w odpowiednim momencie skręcam na Frysztak, do którego wiedzie kręta i dziurawa droga, z miłymi stromymi hopkami. Potem uderzam w Wiśniowej na Ropczyce i za tą przecudowną wsią spotykam się wreszcie z wyprawowiczami! Tomasz wpada obładowany po pachy. Sakwy przód, tył + przyczepka Kingi ;) Jak on z tym jedzie...? Tego nie wiem ;p Nie jeździłem z sakwami, co dopiero z tym całym majdanem... Po chwili Kinga nadjeżdża i po radosnym przywitaniu i ogólnej wymianie wrażeń i testowaniu mojego nowego roweru ruszamy razem na jajecznicę w krzaki ;p Po zapałki na pobliski Orlen i można smażyć. Na prośbę Kingi omijamy Warzyce i jakimiś wsiami dojeżdżamy do szosy Jasło - Krosno. Z jednym krótkim postojem docieramy do Biecza, tam spotykamy Annę i Annę i Patryka ;p. Dłuugi postój na montowanie przyczepki do roweru Kingi i ogólne śmianie. Rundka honorowa po Gorlicach i testowanie odejścia moich opon :D. Na prostej na Chopina (płasko) wyciągnąłem 47 km/h (na siedząco), chociaż gdybym z tyłu nie wrzucił 9, może byłoby 50 km/h (9 zmniejszyła znacznie dynamikę, zanim ruszyłem korbą prędkość zdążyła spaść ;p). "Odjechaliśmy" Tomka pod sam dom, razem z Szymonem i Annami i potem do domku na zasłużony obiadek :).

Dzięki i gratulacje, jesteście wielcy (może też bym był, ale pewne przeszkody wystąpiły ;p)

A teraz zdjęcia:

Jadąc, przed Bieczem stwierdziłem, że nie mam zdjęć tego uroczego miasteczka i zrobiłem pare :)


Panorama.


Ratusz.


A tu już Tomasz z całym wyprawowym majdanem, nie tylko swoim ;p


"Pali się wreszcie?" Smażenie jajecznicy ;).


Przyczepna (zazwyczaj) przyczepka.


Aniasz ;). Niezły korek utworzył się w Siepietnicy, i nasze w tym koła!


Kinga montująca ukochaną przyczepkę i Anna, której mina zdaje się mówić "Długo jeszcze?". W tle Patryk i z deczka ucięty Tomasz.


Coś pominąłem...

click for little more

Dzień targowy

Wtorek, 4 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria do 50 km
Załatwianie spraw w mieście w taki dzień to nie jest najlepszy pomysł... Samochodów jest jak ludzi, a ludzi jest jak mrówek. Jednym słowem młyn, przez który trzeba przejechać rowerem. Częściej jechałem wypięty lewym butem niż wpięty... Jaki jest sens wpinać się na 15 sekund?

Nigdy więcej...

Może jutro albo w czwartek uda się coś dłuższego z okazji Tour de Pologne xD Jadą przez Gorlice! Muszę wskoczyć na trasę i pociągnąć biedaków do Krynicy xD Będzie zabawa jak się uda na trasę wbić, nie mówiąc o gonitwie za kolarzami, haha! Marzenia ściętej głowy ;p

Transport

Poniedziałek, 3 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria do 50 km
Rower użyty jako transport do kolegi ;) Wczoraj były niezłe góry, dopiero dziś to odczułem ;)

Tandem's guide

Niedziela, 2 sierpnia 2009 · Komentarze(2)
Kategoria >100 km
To była jedna z najlepszych, a na pewno najwartościowsza wycieczka na jakiej byłem. Bez wątpienia.

Początek nie zapowiadał przeżyć tego dnia, można by rzecz cisza przed burzą. Dojechałem do Małastowa w ogromnych męczarniach, nie wiem czy z powodu silnego wiatru czy braku towarzystwa, ale nogi miałem jak z waty ;/. Już miałem wracać i zrezygnować z trasy Krynica - Bardejów, kiedy nagle widzę dwa tandemy. Stwierdziłem, że pojadę chociaż kawałek, żeby się przyjrzeć tym rowerom, bo nie widziałem czegoś takiego nigdy. I tak zaczęła się dzisiejsza przygoda. Wjechałem an dobry początek na Magurę, zauważając, że Ci kolarze są niezwykle mili i otwarci, nieczęsto spotykana sprawa. Jechali do Mszany Dolnej, przez Uście Gorlickie, Grybów, Nowy Sącz i Limanową.

Co to w ogóle jest tandem (w tym przypadku dwuosobowy)? To rower dwuosobowy z ciekawym napędem. Otóż pierwsza osoba kręci na małej zębatce i łańcuch przekazuje obroty na taką samą do drugiej osoby, z tym, że na tej samej osi zamontowana jest ogromna zębatka z drugiej strony, połączona z kasetą. Rower jest długi na ponad metr. Druga osoba ma kierownicę zamontowaną na sztycy siodła pierwszej. Szybki na zjazdach i płaskim, wolny pod górę. Bla, bla, bla.... Nie o to chodzi w tandemie (chyba). W tym klubie, nie jest to oczywiście zasada, pilot jedzie z osobą niewidomą... Jest to poświęcenie ze strony pilota, który oddaje komfort szybszej jazdy na normalnym rowerze dla dania szansy osobom dotkniętym tym nieszczęściem, jakim jest brak wzroku lub jego poważna wada. A co najistotniejsze: siła woli i samozaparcie niepełnosprawnych... Pomimo swoich pozornych ograniczeń, dają z siebie wszystko i chcą żyć normalnie, uprawiać sport, nie uznając swojej dolegliwości za coś przeszkadzającego w ich życie. Nie wiem czy to co napisałem kogoś nie uderzy lub nie zabrzmi dziwnie lub nieprawidłowo, no ale takie mam przemyślenia.

W klubie są ponoć pieniądze, ale nie ma chętnych (myślę, że na pilotowanie). Smutna sprawa i zastanawia...

W Grybowie spotkaliśmy się z trzecim tandemem z grupy, w Sączu z czwartym, który przez pomyłkę nadłożył 20 km. Zakupy w Lidlu trwały dość długo, umówiłem się z Agatą w Limanowej, wiedziałem, że wrócę bardzo późno, ale każda chwila dzisiaj była cenna i nie przejmowałem się konsekwencjami.

Na zjeździe z Cieniawy 69,5 km/h na liczniku, a tu kobita wyprzedza sznur samochodów pod górę, jadąc wprost na mnie. Hamulce do 40 km/h i żyletki z chamstwem ;/ Szkoda, że nie zdążyłem zapamiętać numerów albo chociaż pokazać co o niej myślę.

W Sączy dołączył jeszcze chłopak, tym razem solo, z inną dolegliwością. Mnie on osobiście, najbardziej uderzył(?), zszokował(?), zadziwił(?), nie znajdę dobrego słowa. Niedowład, nie właśnie. Pedałował praktycznie cały czas lewą nogą, miał problemy z utrzymaniem kierownicy (pod górę szczególnie, nie wiem jak na płaskim, czy w dół), ogólnie ciężka sprawa, ale postanowił, że będzie jeździł i swoje zamierzenia spełnia z dobrym skutkiem. Pod górę jazda była dla niego naprawdę ciężka, gdyż chcąc zablokować prawą rękę, wsuwając ją między manetkę, a kierownicą, obcierał dłoń i zadawało mu to ból :(... Mimo to, wjechał na 9 kilometrowy podjazd z jedynym tylko przystankiem, z powodu ręki...
A jego maszynie też warto wspomnieć, bo takiej nie zobaczycie często. Szosówka, z kierownicą (karbonową) poziomą, giętą. I manetki. Z powodu niedowładu wszystko oprócz tylnego hamulca na lewej stronie. Bardzo ładny, niebieski Author, z widelcem z karbonu. Dbał o niego, aż miło było popatrzeć, widać, że to jego ogromna pasja i nie daje się pomimo dużych utrudnień fizycznych.

Razem wjechaliśmy aż na Wzgórze powyżej Limanowej (8,7 km podjazdu) i tam z powodu braku czasu musiałem ruszyć wcześniej, jak tylko zjadłem żurek, kupiony zresztą przez ekipę (jechała z nimi chyba żona jednego z rowerzystów, wioząc bagaże i resztę samochodem). W Mordarce (wieś przed Limanową) posiedziałem z Agatką godzinkę i zabrałem się z powrót. Dość szybko wtoczyłem się na krótkie, z tej strony wzgórze i zacząłem dłuuugi zjazd. Może ktoś mnie wyśmieje, ale on jest za długi. Momentami usypiałem, a kiepski asfalt nie pozwalał położyć się na kierownicy i dać odpocząć zdrętwiałym rękom. Złapałem kryzys, drugi raz po zjeździe z tej góry a zjeżdżałem z niej dwa razy ;P. Chciałem zjeść obiad w orientalnej restauracji Mekong, ale kazali zostawić rower na zewnątrz, nie ma na to szans, wyszedłem. Zakupy na stacji i but do domu. Bałem się Cieniawy, ale snikers w połowie i jakoś się wtoczyłem. Do Grybowa szybko i tam mały accident. Na skrzyżowaniu staję i wypinam się lewym, (trochę już przysypiałem na rowerze) a chcę stanąć prawym. Efekt wiadomy xD. Ropska okazała się płaska, choć długa, niemniej jednak znacznie łatwiejsza od Cieniawy. Na szczycie poczułem dom i zew wzywającego mnie obiadu i ogień do Gorlic, zajechałem w niezłym tempie. W Ropicy szedłem na prostej nawet ponad 33 km/h.

Gorlice - Magura - Gładyszów - Uście Gorlickie - Ropa - Grybów - Nowy Sącz - Mordarka (k. Limanowej) - Nowy Sącz - Grybów - Gorlice

Szczęśliwy, pouczony, poruszony, zdumiony, zadziwiony, pełen podziwu (i kwasu mlekowego :P) i ... zmęczony :)



Tandemy i ich załogi ;)


Na podjeździe :)


Kościółek w Ropie.



Kolejni kolarze :)


Tandem z bliska.


Piękny Author Darka :)


Widok na Nowy Sącz.


Powrót w świetle księżyca :D

Sitnica good bay

Sobota, 1 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria do 50 km
Powrót do domciu po nieprzespanej nocce, w świetnym towarzystwie :) Warto było, wielkie dzięki xD Co złego to nie ja (to Maciek :P)

P.S. Ruch był dość spory, ale slalomik i jesteśmy na czele :D