Sobota wieczór, cały dzień obowiązki & praca, wie trzeba trochę relaksu. Postanowiłem przejechać się gdzieś kawałeczek. Ruszyłem przez Ropicę i zjeżdżając z Szymbarku zobaczyłem kogoś na rowerze. Podjeżdżając bliżej rozpoznałem Kingę (wracała skądś tam, i było to dość daleko). Udało mi się ją namówić na pętlę wokół Biecz: Gorlice - Libusza - Biecz (przez Strzeszyn)- autostrada biecka - Libusza i pożegnaliśmy się na przejeździe kolejowym pod kominem w Gorlicach. Dzięki xD
P.S. Kinga ma SPD :O A wyglądają jak zwykłe buty ;) Jak się zatrzymywaliśmy na poboczu po coś tam, prawie na siebie wpadliśmy, a ona krzyczy "ja się muszę wypiąć!" xD
Do Biecza wietrzyk w plecy, także jazda była łatwa, szybka i przyjemna. Do koleżanki, do Korczyny i potem powrót nieco dłuższy - z jakiej przyczyny nie wiem, za długo o 5 minut ;p
Najpierw do Tomka po klucz do korby, potem razem z nim do rozjazdu Biecz - autostrada biecka i do Maćka. Dwie godziny i rower działa cudnie, tylko coś niepokoi mnie przerzutnik z przodu - z jedynki wrzuca od razu na trójkę (jak mu każe dwójkę) i na trójkę reaguje, zrzucając łańcuch poza zębatki- tak się odwdzięcza za serwis! Dzięki za klucz, wspólna jazdę, a najbardziej za serwis xD
Miało być z Tomkiem i Maćkiem, więc pojechałem sam :). Do Jasła, godzinka i średnia prędkość 31,29 km/h. Chwilę szukałem rodzinki w Żukowie, spotkałem fajnego dziadka, rozmawialiśmy i śmialiśmy z 15 minut, po czym pojechałem dalej, bo rodziny nie znalazłem :). Krosno zdobyte - zerknąłem na pomnik papieża, mapę na BP i śmigam dalej. Miejsce Piastowe to można powiedzieć prawie najdalszy punkt wycieczki od Gorlic. Zobaczyłem jakiś kościół, bateria w aparacie padła i jadę dalej. Dojechawszy do Iwonicza, stwierdziłem, że lepiej nie przesadzać i wróciłem na rondo w Miejscu i drogą na Duklę. To był najgorszy moment - niemiłe podjazdy + samotna jazda + ubywające siły - nie polecam tego połączenia. No ale dotoczyłem się jakoś do tej Dukli i daję na Żmigród od którego miał ciągnąc mnie Maciek. Jazda z kimś naprawdę pomaga, dojechaliśmy w miarę szybko do Gorlic, potem na działkę, kiełbasa i do domu.
Średnie po każdej godzinie jazdy: 1 - 31,29 km/h 2 - 26,10 km/h 3 - 25,02 km/h 4 - 22,11 km/h 5 - 23,88 km/h ~6 - 22,18 km/h
No cóż, miałem dziś zająć sie paroma niedokończonymi sprawami w domu, a tu pecet odmówił współpracy krzycząc o format systemowego. Płytę gdzieś posiałem, więc szybki telefon i sru do kolegi po Windowsa, żadna wycieczka no ale korba chwilkę pracowała.
Trasa krótka, łatwa i przyjemna: Sękowa - Dominikowice - Kobylanka - Libusza Ogniwo i sru do domu. Niespecjalnie sie śpieszyliśmy, tempo więc nie jest jakieś rekordowe. Ale jechało sie przyjemnie. Dzięki xD
Bezsilne próby złapania busa, zakończone, pojechałem do Biecza, a właściwie do Korczyny, odwiedzić przyjaciółkę, z pół godzinki pogadaliśmy i trzeba było sie zawijać. Myślę sobie, objadę obwodnicę i pomyślimy. I na jej końcu, stwierdziłem ze może warto by zadzwonić do Tomka. W końcu odebrał (wcześniej 3 nieudane próby) i mówi, że jedzie z pielgrzymem czyli Maciejem K. w stronę Gorlic i żebym po nich wyjechał. No to ja, żeby się nie zbłaźnić i nie spotkać z nimi w Ropicy, dre ile fabryka i Bozia dała. i udało się! To nie Ropica! A Szymbark... Ale nic, krótka rozmowa i wracamy. Krótki opieprz od Maćka, żebym sie jeździć nauczył (wyprzedzałem Escorta, po zderzaku niby, choć ja nic takiego nie pamiętam :) i wolniutkim, rekreacyjnym tempem odwożę pielgrzyma i Patryka który również go witał :) Potem do kolegi na godzinę i w dom :) Dzięki xD
Postanowiłem zrealizować dziś mój, od dawna planowany plan i zapolować na busy. Trochę pojeździłem po gorlickiej autostradzie i Bieckiej i parę złapałem, ale, że dopiero zaczynam przygody z busami trwało to krótko, albo w przypadku ciężarówki na autostradzie brakło przełożenia. W końcu przez Zagórzany śmignąłem z 10 km za busem, z jakiejś górki w dół również brakło. No cóż. Ale mimo przełożenia fajnie się jeździło xD
No cóż, dzisiaj jeździło sie jak nigdy. Najpierw z Dawidem, parę km za Biecz; tempo niezłe, ale wiatr jak zwykle w twarz. To było w sumie dla jego treningu, potem powrót, niestety znów pod mocny wiatr. Dalsza część wycieczki - odwiedziny kolegi, pogadaliśmy z godzinkę i potem sru moją ulubioną pętlą gorlicką, czyli: Stróżowska - Stawiska - Legionów - Kościuszki (dalej można sypać w Ropicę lub dawać na gorlicka autostradę - nie wiem która opcję wolę). Jak się okazało w domu potrzebny nie byłem, więc postanowiłem objechać trasę, która dawno nie śmigałem. W promieniach zachodzącego słońca "zdobyłem": Szalowa - Bystra - Zamkowa - Krakowska - i pętlą do domu. Gdyby nie usilne wezwania z domu, jak nic strzeliłbym seteczkę, no ale wygląda na to, że będzie to innym razem :) TEMPO ŚWIETNE!!! (jak na mnie oczywiście) Dzięki Dawid xD
Bez profesjonalnych kolarzy, tempo pada. No ale czasem można oddać się, jeździe rekreacyjnej. Tak też zrobiłem. Kinga "objechała" mnie po Kobylance. Cudowna wieś. Potem szybko do kolegi i powrót po ciemku, przy "znakomitym" "świetle" Cat Eye'a.