Tak w sumie spontanicznie wyszło 50 pare km. To dużo, biorąc pod uwagę brak czasu ostatnio + niechęć do jazdy cały czas po tych samych terenach. Żeby coś nowego zobaczyć, co rzeczywiście warte tego (a nie byle droga w jakichś krzakach) to trzeba zrobić ze 150 - 200, a to już spory kawał dnia zabiera ;).
Od Sitnicy ciulowy asfalt miejscami do Moszczenicy, generalnie fajnie się jechało, w Bystrej vmax zachowawczo, ale zjazd kręty i nieznany. Prawie faceta potrąciłem, bo zachowywał się jakby mnie widział, a okazało się, że niekoniecznie ;).
Dalej lecimy z Ptaszkowej przez Kamionki bokiem - bardzo fajna alternatywa dla dupnego wjazdu od Cieniawy i tzw. "ścieżki rowerowej", a po za tym mija się masę świateł i skrzyżowań bokiem.
Za Łąckiem i Zabrzeżem wjeżdżamy w malowniczą część doliny Dunajca. Wysokie wzgórza, górska rzeka, tylko ruch duży, ale nie przeszkadza to w sprawnej jeździe - do Krościenka n.D. średnia w granicach 29-30 km/h.
W Krościenku odpoczynek i zmiana planów nie lecimy na Leśnicę, tylko jedziemy zobaczyć okolice Niedzicy. Do Krośnicy już delikatnie pod górą. Podjazd znany z TdP troszkę mnie wymęcza - pierwszy słabszy moment na trasie.
Granica pęka w Sromowcach Wyżnych. Płaski odcinek do Czerwonego klasztoru, tam krótki odpoczynek i ruszamy na, jak się okazało najtrudniejszy fragment trasy.
Odcinek od Klasztoru aż za Velky Lipnik pod wiatr i pod górę - najgorzej, że podjazd widać na ostatnim kilometrze, wcześniej niewidoczna męka.
Na szczycie, w oddali widać przełom Dunajca i serpentyny Leśnicy.
Gdzieś na trasie.
Podjazd pod Sedlo Vabec ładnie, jakieś 2-3 minuty za Wojtkiem. Zjazdy pod wiatr, popas w Piwnicznej (pyszna konfitura śliwkowa) i dalej już znana trasa do Gorlic. Wycieczkę kończymy mocniejszym akcentem z Ropy do Gorlic.
Symulacja wyścigu z Arkiem i Wojtkiem. Start za kościołem w Sękowej. Odpuszczam pod Magurę, wiedząc, że z moją formą nie jestem w stanie dotrzymać kroku na sam szczyt i zaliczę zgon gdzieś w połowie. Mocnym, równym tempem lecimy przez wioski do Uścia i pod przekaźnik utrzymuję 10-11 km/h. Starta do zwycięzców - 5-6 minut. Pod Leszczyny nieco ratuję honor i wjeżdżam drugi jak Contador i Schleck na TdF w zeszłym roku - zostawiam Arka i jego skaczący łańcuch i ruszam mocnym tempem w las. Na zjeździe z Bielanki spotykamy Macieja i razem kończymy wyjazd.
Niby wakacje, a czasu jak na lekarstwo. W końcu wymyślam trasę, którą chce mi się jechać, którą nie jechałem w ostatnim czasie milion razy...
Na szczycie góry w Bieśniku spora niespodzianka - zrobili dywan w dół w stronę Szalowej - stromo, bez zakrętów, z lekkim dokręcaniem - ponad 83 km/h, potem hamulec do spodu, bo dalej dziury są. Pod Ropską ładnie się jedzie - trzymam 15-22 km/h, bez jakiegoś strasznego żyłowania. Zjazd miły - 79,5 km/h.
Na dzień dziecka kupiłem sobie w końcu rękawki :D.
Bez aparatu jako, że trasa przejechana wielokrotnie.
Jedna z moich ulubionych i pierwszych dłuższych tras (wtedy) jakie przejechałem. Pod Magurę czas 10:55, także niewiele brakło do rekordu, ale forma jeszcze nie ta. Do granicy potworny wiatr, za to z powrotem ogień aż miło. Czas pod przełęcz 6:50 (liczony od "dna" hopki). W tę stronę jechałem mocno, ale nie na 100 % tak jak wcześniej. Zjazd z wiatrem, wyciągam pod 80 km/h. Do Gorlic gładko i szybko. Pięknie dziś świeciło ;).
Jakoś przepycham po te wszystkie podjazdy, chociaż łatwo nie było - w tą stronę tej trasy (dookoła Klimkówki) podjazdy są dużo bardziej strome.
Na Bielankę do zakrętu na stojąco trzymam 13 km/h, czyli jest jakiś progress, a może to wiatr? Zjazd do Łosia 70 km/h bez dokręcania, troszkę położyli asfaltu. Dalej hopki nad jeziorem, pod wiatr, ale idzie. Pod przekaźnik oczywiście stromo, nic się nie zmieniło, tu też puszczam farbę i dobijam do 9,5 km/h... Zjazd od Kunkowej ostrożnie, bo cosik się ten asfalt ostatnimi czasy popękał - skutkiem tylko 74 km/h. Pod Leszczyny nie sięgam dna (bywało i 6 km/h), ale szału, że tak powiem nie ma - 8,5 km/h. Potem w dół i odbijam jeszcze na Bystrą i Zamkową, trochę już na zmęczeniu.
Ze średniej i formy dziś jestem zadowolony ;).
Przy wymianie baterii w liczniku odkryłem, że mierzy prędkość powyżej 100 km/h ;). Przy ustawianiu go, podwyższyłem kontrast i przed dwoma zerami jest jeszcze jedyneczka, może kiedyś... ;).