Wpisy archiwalne w kategorii

>70 km/h

Dystans całkowity:5249.23 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:205:50
Średnia prędkość:25.50 km/h
Maksymalna prędkość:79.38 km/h
Liczba aktywności:50
Średnio na aktywność:104.98 km i 4h 07m
Więcej statystyk

Ma góra Magura

Niedziela, 23 maja 2010 · Komentarze(1)
Szybka rundka, prawdę mówiąc bardzo szybka z Tomkiem i Maćkiem. Szkoda ekg - Magura i z powrotem, do szczytu czas 25 minut, z wiatrem, ale i tak ciężko. Czas na szczyt - 10 minut 36 sekund, Maciek ładnie finiszuje, odstawia nas na pare metrów, wyrównuje swój rekord.
Zjazd dociskam, ile się da - pod wiatr prawie 73 km/h. Dalej ostre tempo pod wiatr, mocne zmiany idą (nawet na Kochanowskiego nie odpuszczamy), pogawędka pod Dukatem i do domu, niestety czas nie pozwala na więcej (przynajmniej mnie).

+ oberwana droga na zakrętach przed Małastowem
+ ogromne ilości rowerzystów, może nie kolarzy, ale też "po bułki do sklepu" nie jechali ;).

[wieczorem zajme sie poprzednim wpisem, dzis o dziwo komputer działa od 4 godzin bez błękitu na ekranie, ale cos ewidetnie nie gra]

Piorun

Sobota, 22 maja 2010 · Komentarze(4)
Przychodzi sobota, jest sypanie. Oczywiście i tradycyjnie już z Maćkiem. Co by wiadomo było wszystko:


Do Ropy death on the road. Nie mogłem utrzymać marnych 30 km/h. Przed pierwszym porządnym podjazdem zdejmuje, mimo porannego chłodu kurtkę i nogawki, jestem jak nowo narodzony. Mimo złego samopoczucia na średnia w granicach 29 km/h. Ruszamy pod Tanią Górę. Podjazd jest ciężki, około 4 km długości, nachylenie odpuszcza tylko w paru miejscach. Na szczycie widok na Chełm, Wawrzkę i można się toczyć w dół. Dobry słowem byłoby telepać, bo droga jest dziurawa jak nie powiem co, jednak na jednej prostej leży nowiutki dywanik, proszący się o jak najszybsze opuszczenie go - robię to z prędkością 71,44 km/h, mijając, "pykającego powoli", jak on to mówi, Macieja niczym rakieta ;p.

Tymczasem droga pnie się w górę rzeki i nie jest łatwo i prosto. Przed Banicą pochłaniam żółtego kolegę z czerwonego plecaka, czyli po prostu bananka, w takiej o oto scenerii:


Nic tylko jeść ;). Przed Banicą skrę na Izby, droga całkiem miła, chociaż asfalt woła naprawę. Tu też popełniam swój pierwszy HDR:



Maciek w Izbach.

Aby dostać się do Mochnaczki Niżnej musimy pokonać 4 km nierównych betonów. Ciężką piłę pod górę umilają widoczki szczególnie "ochmurzona" Lackowa, najwyższy szczyt Beskidu Niskiego.


(do dobrego oglądania panoram zalecam zapisanie zdjęcia na dysk i wyświetlenia w jakimś programie z możliwością powiększenia)


Po betonach...


Kapliczka w Mochnaczce Niżnej.

Przed skrętem na Berest przed Mochnaczką Wyżną, stajemy na mały popas, w międzyczasie zapraszam na reklamę naszych sponsorów:



Towarzyszą nam malownicze krajobrazy ;).

Krótka hopka i naszym oczom ukazuje się Piorun, który był dziś jednym z naszych celów.

Mijamy kibiców:



Szeroka panorama na otoczenie (polecam powiększenie, niestety niemożliwe na blogu).


Najbardziej malowniczy wycinek z powyższej panoramy ;).

Podjazd jest dość stromy, ale krótki, więc nie sprawia większych problemów, czas na fotki ze szczytu:

Lackowa raz jeszcze.


180 stopni (chyba ;p)

Zjazd do Piorunki to materiał na osobny wpis. Do pierwszego zakretu, który okazuje się mieć 90 stopni, idę spokojnie ponad 60 km/h, i nagle towarzysz podejmuje próbę wyprzedzania z około 72 km/h na liczniku, niestety musi się schować, bo jest za ciasno. W tym momencie się urywam, mijam szybko chyba jeszcze dwa zakręty, koło 60 km/h i na ostatniej prostej ogień pod wiatr - 76,32 km/h. Do Berestu czeka nas jeszcze sztywna hopa i zaczynamy toczenie pod Krzyżówkę. Podjazd jest dłuuuugi - bo ponad 5 km, ale łatwiutki, jedziemy na luzie 15-16 km/h, końcówka nawet ponad 20 km/h. A swoja drogą jadąc pod górę, człowiek zdaje sobie sprawę, że jest znacznie więcej zakrętów niż to zauważa na zjeździe. Przerwa na szczycie, rzut oka na podjazd od strony Sącza, ten kadr bardzo mi się podoba, Na granicy lasu widać linię szosy:


Pod wiatr do Grybowa, Ropska wchodzi łatwo, dziś zostaje na niej trochę Maciej, z powodu nadwyrężonych ścięgien. Za to na zjeździe, z ładnym wiaterkiem pod narty, ustanawia rekord Ropskiej - ponad 76,7 km/h. Kto da więcej? Ja idę koło 74,5 km/h, co daje inny rekord, a mianowicie nigdy w czasie jednej wycieczki nie przekroczyłem 7 dych trzy razy ;). Do Szymbarku ogień z wiatrem, dalej już jakoś przepychamy i finisz :).

Dzięki wielkie xD!

click for something more

Krynica na mokro

Sobota, 8 maja 2010 · Komentarze(2)
Na Przechybę była zbyt niepewna pogoda dziś, ale jakoś tak nie padało więc ruszyliśmy z Maćkiem na jakąś szybką 50 :). Pod jego blokiem zapada decyzja - równie szybka 80...

W Ropicy bus muli mnie spalinami, skutkiem czego zamulanie pod Ropską, Maciek ładnie wchodzi. Ptaszkowa mocno, ale wracam do siebie w Cieniawie, gdzie moje płuca zostają świetnie przewentylowane przy 78 km/h ;).

W Sączu, w czasie odpoczynku, spotykamy Rafała oraz decydujemy się na uderzenie na Krynicę.


Ratusz w Nowym Sączu.

Zaczyna się jazda w górę rzeki, chyba Kamienicy, ale tempo jest dobre, na kilometr czy dwa przed właściwym podjazdem pod Krzyżówkę zaczyna się ulewa, która zatrzymuje nas na przystanku przez ponad godzinę. Na słowa, że się przejaśnia, zaczyna prać gradem. Mamy co chcemy ;).




Pod Krzyżówkę, w lekkim deszczyku i po mokrym. Aby się rozgrzać jadę mocno, do pierwszego zakrętu koło 25 km/h, potem zastane mięśnie dają się we znaki.

Na górze, decydujemy się na zjazd do Krynicy, ale potem okazuje się, że ostatecznie Rafał odpuścił i śmignął na Berest. Szkoda, że bez pożegnania, numerów telefonu, ale bikestats.pl zapisał w ciągu długiej godziny na przystanku :). Dzięki!

Zjazd mało przyjemny, bo mokro, ale słońce wyszło, jeden zakręt dosłownie parował. W mieście w ogóle nie padało, jacyś skejci dziwnie na nas patrzyli, gdy wyżynaliśmy skarpetki na schodach pod pijalnią. Ale od strony granicy zbliżała się potężna chmura, znaleźliśmy się w kleszczach :p.


Maciek. Krzyżówka bardzo mi się spodobała, bardzo malowniczo położona.

A to już Krynica:





Zabytkowy dom zdrojowy.


Nowy dom zdrojowy i pijalnia.

Chociaż długi, to jednak wszedł łatwo i bardzo szybko - mowa o podjeździe z powrotem na Krzyżówkę. Stamtąd ruszamy drogą na Berest - droga zarąbista - leśne zakręciki i serpentynki - szkoda, że tak mokro.


Rzut oka w stronę Krynicy - na pewno ich tam przelało po naszej wizycie :p.

Od tego momentu cały czas w dół, mniej lub bardziej, dudka spotykamy w Kąclowej. Pod Ropską straszne zamulanie, potem wiatr w plecy i bardzo szybko docieramy do Gorlic.

Średnia bardzo wysoka, 100 km w rekordowym czasie - 3:22 i to po sporych górach :).

Dzięki xD!



click for something more

Vida Verde Premium Bananas

Sobota, 24 kwietnia 2010 · Komentarze(1)


Świetna wycieczka z Maciejem. Chociaż średnia u mnie powinna być nieco wyższa od jego - coś tu się nie zgadza - ale to mało istotne :).


Ropska, nie lubię tej góry. Tutaj stałym równym tempem, około 14 km/h.


Jedyny postój tego dnia przy pięknym dworku obronnym w Jeżowie, zaraz przed Bobową. Jak widać położenie zameczku jest równie ciekawe :).


Na polowaniu :)




Lubicz :)


Sponsorują nas chłopaki z Ekwadoru :p.


Piękne otoczenie :).

W Łużnej poszedł ogień na zjeździe z Siedlisk - 76,32 km/h :).

Bystra

Piątek, 23 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Dzisiaj mało czasu, więc krótka jazda z dwoma dh powyżej 75 km/h w Bystrej, potem runda przez Kobylankę, pod Rozbój bardzo mocno (cały czas w zakresie 26,5 - 30 km/h; stroma końcówka na stojąco)

Dzięki xD

Pierwszy raz całą wycieczka bez nogawek :).


Bystra, w oddali kapliczka, skąd poszliśmy 76,32 km/h :).


Widok na Golgotę :).


Dzisiejsze wyniki - pierwszy dobry, drugi już słaby :).

pasova pętla

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
W końcu setka :). Udało się zrealizować trasę, o której myślałem od dawna.

Ruszamy, ja i Maciek o 6 w stronę granicy. Pod Magurę mordęga. Pod górę, lekki wiaterek, zimno – zewsząd otacza nas szron.



Rozgrzewamy się dopiero wyjeżdżając na przełęcz Małastowską, tocząc się w promieniach porannego słońca. Do granicy docieramy dosyć szybko, strome hopki w Zdyni mocno.
W drodze towarzyszą nam pola pokryte szronem:


Te zdjęcia są tylko marną próbą oddania piękna tych widoków :).

Kanapka, szybki rzut oka w głąb Słowacji i wtaczamy się na highway to hell.


Po chwili droga zamienia się w dywan, opada łagodnie, po prostu coś pięknego. Do tego towarzyszą nam ciekawe słowackie krajobrazy:

Maciej na nowej maszynie.

W Zborovie skręcamy na hopki w kierunku Niżnej Polanki, ku naszemu zaskoczeniu łatwo nam dziś wchodzą.


Powoli pod górę :).


Wjeżdżając na Słowację, zaskakują ogromne pola, kontrastujące z polskimi skrawkami.


Widok w tył z pierwszej górki za Zborovem.

Z powrotem do Polski wjeżdżamy pokonując, podjazd z Niznej Polanki na przełęcz Beskid. Niestety droga od strony słowackiej jest rozkopana, bo robią kanalizację, wskutek czego, przedzieraliśmy się przez zwały błota. Do Grabu ponad 77km/h. Na skrzyżowaniu niestety nie jedziemy prosto, chociaż droga wygląda zachęcająco, hihi:


Aż do Krempnej jest w dół, wskutek czego prędkość generalnie powyżej 35 km/h, zmiany, był ogień. Tam na miejscowym przystanku pitstop na bananki i inne specjały:



Przełęcz Hałbowska bez problemowo, z tym, że ja czekając a kompana na szczycie zaliczam 400 m terenu i odwiedzam jakieś zbiorowe mogiły Żydów:



Tymczasem Maciek zjeżdża na dół i dopiero telefon wyjaśnia sprawę.


Widok ze zjazdu na Górę Grzywacką (ta na wprost) i Kąty.

Spotykamy Pawła z grupetto i urządzamy sobie mały sprint. Ma 3 km w nogach, więc zwycięzca oczywisty :).

W Nowym Żmigrodzie msza, na której sporo śmiechu (nie zabijcie mnie, ale te dziewczynki były naprawdę śmieszne ;p).



Ostatnie 25 km w dość dobrym tempie :).





Dzięki xD

click for something more

?127161025138263

pasova konrola

Piątek, 9 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria >50 km, >70 km/h
W końcu udało się wyskoczyć z domu...
Dziś w programie była runda na granice, obfocenie przejścia, które opustoszało jakiś czas temu i powrót do domu.

Do Koniecznej niezłe tempo, niestety z wiatrem, ok 26,5 km/h. W drodze na Słowację:


Magura.


Studzienka w Zdyni.


Ups! nie zdążyłem wyhamować, troszeńkę się wgięło...

I totalne zaskoczenie. Przejście zostało rozebrane! Został tylko budynek:


W tym przypadku bezcenny jest ten wpis, dokumentujący dla potomności, jak to wszystko kiedyś wyglądało :).


Pozostałość po I wojnie światowej...

Brak zdjęć w tym miejscu postanowiłem zrekompensować sobie zjazdem na Słowację. Oto jak nas Słowacy, nasi bracia drodzy witają (widok w stronę Polski):



Drogowcy eksperymentowali chyba tutaj nad różnymi nawierzchniami ;).

Niestety, godzina późna, nie mogę się zagłębić w kraj naszych sąsiadów. Wiatr jest bezlitosny, na odcinku Konieczna - Zdynia po prostu wciska w asfalt.


Na samej granicy mijam jeszcze niegdysiejsze eldorado Gorlic i okolic :P:


Jakoś dotaczam się do domu i po raz kolejny stwierdzam, że "Magura to łatwa góra".
Towarzystwo: dwa banany i Maciek z bartem przez 100 m.

something more than that


Z ciekawości, jak wyglądają te pagórki przed granicą, na tym oto pięknym wykresie :P.

Niespodziewana ustawka

Sobota, 3 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Godzina 14,30, ruszamy z dudkiem spod mojego bloku, a tu prosto pod nasze szerokie koła wyjeżdża grupa kolarzy (trening Grupetto z Grosaru. Czemu nie?

Trasa trudna, grupa 9-osobowa na każdym podjeździe dzieli się na dwie mniejsze - jadącą (w niej m.in. Mateusz) i robiącą zdjęcia, zbierającą grzyby etc. ;p. Co do mnie można śmiało powiedzieć - jutro na obiad grzybowa ;p.

W Czarnej po bananku lecimy szybko w dół. Za szybko. Jak zwykle.
Mimo zmęczenie chyba spróbuje jutro ponownie, o 15 na Grosarze, zapraszam chętnych ;p.


Takie są widoki na końcach podjazdów - droga, łąka, kolarze, góry ;)

Krzyż + Bystra

Piątek, 26 marca 2010 · Komentarze(2)
Krótka przejażdżka z dudkiem pod Krzyż i do Bystrej.

Udało się wyjechać bez przystanku, a spod kapliczki do skrzyżowania, ku naszemu zdziwieniu poszliśmy grubo ponad 75 km/h. Nowa nawierzchnia, mocny wiatr, a licznik żeby nie było, nastawiony dobrze (sprawdzałem dwa razy). Dodaję, że te 79 km/h to było na luzie, co tym bardziej dziwi :).




Na szczycie... :)

Biecz

Piątek, 27 listopada 2009 · Komentarze(4)
Do Biecza słabym tempem (30 km/h z wiatrem), krótka rozmowa z Tomkiem i powrót razem z nim ;). On w busie, ja zaraz za nim ;p. Max na prostej chyba na granicy Klęczan i Libuszy, więcej jechać nie chciał.
Jakoś po ciemku nie mam weny do jazdy samemu...


Z mostu w Strzeszynie ;).



klik

Zapraszam również do oglądnięcia wypraw Wschodnia Słowacja 2009 i Kielecczyzna 2009. Zdjęcia zostały poprawione (początki mojej "fotografii"), dodałem także nowe.