Wschodnia Słowacja 2010: Humenne
Sobota, 24 lipca 2010
· Komentarze(0)
Kategoria >100 km, >70 km/h, Wschodnia Słowacja 2010
Dzień wita mnie deszczem o 5, czyli źle, bo wyjazd zaplanowany był na 6. W końcu wytaczam się na trasę koło 10, na pusto, jak to często ostatnio.
Już po pierwszych km, wiem, że nie będzie to łatwy i przyjemny przejazd, ze średnia +29 km/h... Małastów i okolice:
Oj, wiało...
Przed ostatnią serpentyną...
Z Magury dzisiejszy vmax - 73,5 km/h. Do Svidnika mordęga pod okrutny wiatr. W Gładyszowie i Zdyni ożywiony ruch pieszych i smerfów - w końcu trwa watra. Słyszałem, że jak watra, to musi lać. Coś w tym jest. W Svidniku mija mnie rodzina, jadąca samochodem. Krótka przerwa pod Tesco (po ok. 65 km), chwila rozmowy i ruszamy dalej. Ciemne chmury z wolna gromadzą się po mojej lewej, ale na razie na tym poprzestają. Do Stropkova wietrzysko nie odpuszcza, wysysając wszelką chęć do jazdy - płasko, długie proste i mój niewidoczny towarzysz - jak miło!
Za miastem objazd zerwanego mostu, polami - jest błotko, prowizoryczne mosty, ale bywało gorzej:
Ambonka...
Nad ukochaną Domasą zaczynają się górki - tzn. dwa długie podjazdy (czyt. po ok. 1-2 km), ten drugi stromy, nie jest łatwo. Na zjeździe jak przed rokiem ruch wahadłowy, tylko chyba na drugim pasie... Niemniej jednak nad jeziorem odżywam :). Skręcam przed Vranovem na Humenne i wreszcie po pleckach, dość sprawnie dojeżdżam do tego brzydkiego miasta, chociaż położenie przyznam ładne ;).
Pare kadrów znad jazera:
Kościół prawdopodobnie z zalanej wsi, która teraz przykrywają tony wody...
Kilka chwil kręcę się po centrum, podobno jest tu pomnik Wojaka Szwejka, ale nie mam energii na jakieś ekstra poszukiwania. Tym bardziej, że wiem tyle, że to jakaś postać filmowa/książkowa. Trafiam za to do muzeum, jak się potem dowiedziałem "l'udovej architektury a byvania", zainstalowane w miejscowym zamku, który nie grzeszy jakąś specjalną urodą.
Zamkowa furta...
Teraz czas odnaleźć drogę nad Shirave przez otaczające ją góry. Oj nie jest łatwo, żadnych drogowskazów, ale dzięki pomocy miejscowych daje radę. Ok. 10 km delikatnie pod górę i zaczyna się finałowy podjazd z wsi Porubce nad Vinnianske Jazero (trzeba zjechać w dół pare km). Od początku stromo - pierwszy km okazuje się nie być najtrudniejszym. Drugi ma pewnie koło 20%, zmęczenie wymusza jazdę zakosami - nie spodziewałem się aż tak trudnego podjazdu. Dwa następne, są nieporównywalnie łatwiejsze - daję radę w zakresie 15 - 19 km/h. Zarówno podjazd, jak i zjazd w lesie, więc poszaleć się nie da. W pewnym momencie przy 50 km/h nie zauważam jakiegoś progu i mało nie ląduję w rowie, na szczęście opanowuję maszynę. Przez 2 km toczę się powoli za samochodem, którego kierowca strasznie boi się przyspieszyć. W końcu mijam go i docieram do Jazera - objeżdżam 2/3 jego długości - 2 km zjazdu, 800 podjazdu i jestem na miejscu ;).
Viannianske Jazero, całkiem urocze, choć niezbyt ciepłe ;).
Sunset nad Vinnianskym hradem - znowu w nim nie byłem, do trzech razy sztuka, może za rok... ;)
klik - trochę więcej fotek z trasy + zamek w Humennym, zapraszam.
Dzień następny >>
Już po pierwszych km, wiem, że nie będzie to łatwy i przyjemny przejazd, ze średnia +29 km/h... Małastów i okolice:
Oj, wiało...
Przed ostatnią serpentyną...
Z Magury dzisiejszy vmax - 73,5 km/h. Do Svidnika mordęga pod okrutny wiatr. W Gładyszowie i Zdyni ożywiony ruch pieszych i smerfów - w końcu trwa watra. Słyszałem, że jak watra, to musi lać. Coś w tym jest. W Svidniku mija mnie rodzina, jadąca samochodem. Krótka przerwa pod Tesco (po ok. 65 km), chwila rozmowy i ruszamy dalej. Ciemne chmury z wolna gromadzą się po mojej lewej, ale na razie na tym poprzestają. Do Stropkova wietrzysko nie odpuszcza, wysysając wszelką chęć do jazdy - płasko, długie proste i mój niewidoczny towarzysz - jak miło!
Za miastem objazd zerwanego mostu, polami - jest błotko, prowizoryczne mosty, ale bywało gorzej:
Ambonka...
Nad ukochaną Domasą zaczynają się górki - tzn. dwa długie podjazdy (czyt. po ok. 1-2 km), ten drugi stromy, nie jest łatwo. Na zjeździe jak przed rokiem ruch wahadłowy, tylko chyba na drugim pasie... Niemniej jednak nad jeziorem odżywam :). Skręcam przed Vranovem na Humenne i wreszcie po pleckach, dość sprawnie dojeżdżam do tego brzydkiego miasta, chociaż położenie przyznam ładne ;).
Pare kadrów znad jazera:
Kościół prawdopodobnie z zalanej wsi, która teraz przykrywają tony wody...
Kilka chwil kręcę się po centrum, podobno jest tu pomnik Wojaka Szwejka, ale nie mam energii na jakieś ekstra poszukiwania. Tym bardziej, że wiem tyle, że to jakaś postać filmowa/książkowa. Trafiam za to do muzeum, jak się potem dowiedziałem "l'udovej architektury a byvania", zainstalowane w miejscowym zamku, który nie grzeszy jakąś specjalną urodą.
Zamkowa furta...
Teraz czas odnaleźć drogę nad Shirave przez otaczające ją góry. Oj nie jest łatwo, żadnych drogowskazów, ale dzięki pomocy miejscowych daje radę. Ok. 10 km delikatnie pod górę i zaczyna się finałowy podjazd z wsi Porubce nad Vinnianske Jazero (trzeba zjechać w dół pare km). Od początku stromo - pierwszy km okazuje się nie być najtrudniejszym. Drugi ma pewnie koło 20%, zmęczenie wymusza jazdę zakosami - nie spodziewałem się aż tak trudnego podjazdu. Dwa następne, są nieporównywalnie łatwiejsze - daję radę w zakresie 15 - 19 km/h. Zarówno podjazd, jak i zjazd w lesie, więc poszaleć się nie da. W pewnym momencie przy 50 km/h nie zauważam jakiegoś progu i mało nie ląduję w rowie, na szczęście opanowuję maszynę. Przez 2 km toczę się powoli za samochodem, którego kierowca strasznie boi się przyspieszyć. W końcu mijam go i docieram do Jazera - objeżdżam 2/3 jego długości - 2 km zjazdu, 800 podjazdu i jestem na miejscu ;).
Viannianske Jazero, całkiem urocze, choć niezbyt ciepłe ;).
Sunset nad Vinnianskym hradem - znowu w nim nie byłem, do trzech razy sztuka, może za rok... ;)
klik - trochę więcej fotek z trasy + zamek w Humennym, zapraszam.
Dzień następny >>