Wpisy archiwalne w kategorii

z Maćkiem

Dystans całkowity:6116.52 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:278:24
Średnia prędkość:21.92 km/h
Maksymalna prędkość:83.95 km/h
Liczba aktywności:70
Średnio na aktywność:87.38 km i 4h 05m
Więcej statystyk

Śmierć nadejdzie na Ropskiej...

Sobota, 15 maja 2010 · Komentarze(7)
I nigdzie indziej, tylko tu...
Dla jasności:


Ale od początku. Stał się cud, czyli udało się ruszyć we czwórkę: Maciek, Kinga i Tomcio. Kierunek i cel: Słowacja, Kurovske Sedlo. Wyjazd 0 6 rano, toteż na Magurze łapie nas zmrok:



Zemsta mleczarza ;p

Pogoda ogólnie do jazdy nie zachęca, ale my zachęt nie potrzebujemy :). Do Bardejova tempo szarpane + wygłupy.

Dobre z nich chłopaki, ale strasznie aerodynamiczne...


Konkurs: znajdź bociana. Inne siedziały na latarniach przed przejściem, ogólnie w Koniecznej jest tego jak szarańczy...


To zdjęcie nie zostało dopuszczone do konkursu - zbyt trudne ;p.

Na przejściu spotykamy rajd z PTTK-u. Pare fot, krótka rozmowa i trzeba się zbierać, bo tempo jest średnie, a chmury mają coś w zanadrzu.


Z rowerkami od lewej Tomek, Kinga, ja i Maciek :).

Teraz 15 km w dół do Bardejova, chłopaki z ostatniej ścianki z highway to hell wyciągaj 74 z kawałkiem, ja troszkę odpuściłem, ale 7 się pojawia ;). Na rynku dłuższa przerwa + zdjęcia + żarełko i te sprawy.


A dziś nie będzie zdjęć bardejovskiego rynku! W zamian za to urokliwy budynek dworca autobusowego ;).


Nasz czwórka :).

Zaczyna się powolna wspinaczka. Do Tarnova jest lekko pod górę, jazdę umilają żółte pola rzepaku, zielone wzgórza, kwitnące na biało drzewka, chmury z których zaraz może lunąć i pizgający wiatr. W Tarnovie skręt w prawo i zaczyna się podjazd pod granicę. Pierwsze 7 km znośne, idziemy w parach, ostatni km wyciska siły, odpoczywamy na ergoduponomicznych kamyczkach ;). Ale wróćmy do samej górki:


Tomek wyrywa słupki pod komisariatem policji ;p.

W dół:


i w górę:


Zjazd szkoda gadać, tylko 2 km a dziurska po pachy. Tylicz, Mochnaczki - pod Krzyżówkę właściwie od tej strony porządnego podjazdu nie ma - tak się wlecze zadupiami. Na górce powinniśmy zrobić przystanek (tak mi potem do głowy przyszło), ale od razu zjeżdżamy świetnymi zakręcikami Berestu - dziś sucho. Tomek pokazuje technikę i odjeżdża kawałek. Do Grybowa tempo takie se, bo wieje bo paszczach mocno, ale jest w dół, więc 30 trzymamy. Przed miastem dopada mnie kryzys, więc opitalam bananka i but pod Ropską. Oj, jak się ciągło... Oj, jak powoli... Oj, jak źle... Jeśli umrę - to na Ropskiej - od strony Grybowa. Z racji, że zazwyczaj jestem tu po dłuższej wyciecze ten podjazd to zawsze męczarnia - mniejsza lub większa. Dziś WIĘKSZA ;). Do domu każdy ciągnie każdego w parach, ogólnie zaprzeczenie zgranego peletonu, hehe, ale dojeżdżamy ;)

Dzięki xD

Oj zmęczyłem się, dziś miałem zdecydowanie gorszy dzień!

not only from slovakia

Regietów

Czwartek, 13 maja 2010 · Komentarze(2)
Kategoria >50 km, z Maćkiem
Kolejna niezbyt spokojna pętla z Maciejem.



Najpierw kurs na Kościuszki 82, wpadła Amelia toffi z Biedronki ;).Ostro ruszamy, pod Magurę 10 min 30 sec, nowy rekord, poszliśmy w trupa, na górze nie wiedziałem jak się nazywam.


Ze śmiercią na pieńku... ;)


No dobra, tu już odżyłem ;p.

W Smerekowcu skręcamy na malowniczą drogę do Regietowa, goszczę tu na kołach po raz pierwszy :).


W Smerekowcu miało miejsce małe wniebowstąpienie chyba...

Owa dróżka:


A tu już opuszczamy Regietów, w tle Rotunda jak sądzę.


Dalej aż do skrętu na Hańczową ostra jazda na granicy 50 km/h. Hopki, świetnie wyprofilowane zakręty, droga jak marzenie. Do Hańczowej dość wyczerpujący podjazd, na początek polem, kończymy w lesie, na szczycie pada banan. Się zdziwią niedźwiedzie i inne wilki jak znajdą skórkę - banany w Polsce? Niestety, mieliśmy inne zmartwienia, bo zjazd był beznadziejny - niby nowa nawierzchnia - a jakaś garbata, środkiem drobny żwir - zabójstwo kolarza.
A tu powrót na podjazd, czarne chmury nad Uściem:



Do Uścia migiem, na osuwisko asfalt. Hopki troszkę źle taktycznie, ale nie było najgorzej, trzymaliśmy dość ładne prędkości. Zdecydowaliśmy się na wariant Łosie - Bielanka. Podjazd dość mocno, szczególnie do postoju, Maćka - ścięgno domagało się średniej 32km/h ;p.
Wycieczka byłaby w 100% udana, gdyby nie to, że w bucie lewy blok złapał luz na podkładce. Odebrało mi to radość z jazdy, jutro będziemy się nad tym biedzić.
Zjazdy spokojnie.

Na koniec Klimkówka w nietypowej szacie:



let's have a little click!

Dzięki xD!

Krynica na mokro

Sobota, 8 maja 2010 · Komentarze(2)
Na Przechybę była zbyt niepewna pogoda dziś, ale jakoś tak nie padało więc ruszyliśmy z Maćkiem na jakąś szybką 50 :). Pod jego blokiem zapada decyzja - równie szybka 80...

W Ropicy bus muli mnie spalinami, skutkiem czego zamulanie pod Ropską, Maciek ładnie wchodzi. Ptaszkowa mocno, ale wracam do siebie w Cieniawie, gdzie moje płuca zostają świetnie przewentylowane przy 78 km/h ;).

W Sączu, w czasie odpoczynku, spotykamy Rafała oraz decydujemy się na uderzenie na Krynicę.


Ratusz w Nowym Sączu.

Zaczyna się jazda w górę rzeki, chyba Kamienicy, ale tempo jest dobre, na kilometr czy dwa przed właściwym podjazdem pod Krzyżówkę zaczyna się ulewa, która zatrzymuje nas na przystanku przez ponad godzinę. Na słowa, że się przejaśnia, zaczyna prać gradem. Mamy co chcemy ;).




Pod Krzyżówkę, w lekkim deszczyku i po mokrym. Aby się rozgrzać jadę mocno, do pierwszego zakrętu koło 25 km/h, potem zastane mięśnie dają się we znaki.

Na górze, decydujemy się na zjazd do Krynicy, ale potem okazuje się, że ostatecznie Rafał odpuścił i śmignął na Berest. Szkoda, że bez pożegnania, numerów telefonu, ale bikestats.pl zapisał w ciągu długiej godziny na przystanku :). Dzięki!

Zjazd mało przyjemny, bo mokro, ale słońce wyszło, jeden zakręt dosłownie parował. W mieście w ogóle nie padało, jacyś skejci dziwnie na nas patrzyli, gdy wyżynaliśmy skarpetki na schodach pod pijalnią. Ale od strony granicy zbliżała się potężna chmura, znaleźliśmy się w kleszczach :p.


Maciek. Krzyżówka bardzo mi się spodobała, bardzo malowniczo położona.

A to już Krynica:





Zabytkowy dom zdrojowy.


Nowy dom zdrojowy i pijalnia.

Chociaż długi, to jednak wszedł łatwo i bardzo szybko - mowa o podjeździe z powrotem na Krzyżówkę. Stamtąd ruszamy drogą na Berest - droga zarąbista - leśne zakręciki i serpentynki - szkoda, że tak mokro.


Rzut oka w stronę Krynicy - na pewno ich tam przelało po naszej wizycie :p.

Od tego momentu cały czas w dół, mniej lub bardziej, dudka spotykamy w Kąclowej. Pod Ropską straszne zamulanie, potem wiatr w plecy i bardzo szybko docieramy do Gorlic.

Średnia bardzo wysoka, 100 km w rekordowym czasie - 3:22 i to po sporych górach :).

Dzięki xD!



click for something more

Raz pada, raz leje

Poniedziałek, 3 maja 2010 · Komentarze(3)
Kategoria >50 km, z Maćkiem
Czyli majówka w Gorlicach. W przerwie między deszczami ruszamy z Maćkiem na krótką trasę :).

Dziś dwa większe podjazdy:


Pod Bieśnik mocno, do Stróż asfalt tragiczny ;/. Dalej już nawierzchnia nie spowalnia, mocne zmiany idą. Pod Wawrzkę stromo, ale dajemy radę, zjazd tragedia po raz drugi dzisiaj.


Na szczycie Wawrzki :).

Od Ropy z wiatrem, predkości, rzędu 40-50 km/h. Vmax spod kościoła w Szymabrku chyba (na luzie).

A na koniec most kolejowy rodem z Grybowa ;):


Dzięki xD

Vida Verde Premium Bananas

Sobota, 24 kwietnia 2010 · Komentarze(1)


Świetna wycieczka z Maciejem. Chociaż średnia u mnie powinna być nieco wyższa od jego - coś tu się nie zgadza - ale to mało istotne :).


Ropska, nie lubię tej góry. Tutaj stałym równym tempem, około 14 km/h.


Jedyny postój tego dnia przy pięknym dworku obronnym w Jeżowie, zaraz przed Bobową. Jak widać położenie zameczku jest równie ciekawe :).


Na polowaniu :)




Lubicz :)


Sponsorują nas chłopaki z Ekwadoru :p.


Piękne otoczenie :).

W Łużnej poszedł ogień na zjeździe z Siedlisk - 76,32 km/h :).

Bystra

Piątek, 23 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Dzisiaj mało czasu, więc krótka jazda z dwoma dh powyżej 75 km/h w Bystrej, potem runda przez Kobylankę, pod Rozbój bardzo mocno (cały czas w zakresie 26,5 - 30 km/h; stroma końcówka na stojąco)

Dzięki xD

Pierwszy raz całą wycieczka bez nogawek :).


Bystra, w oddali kapliczka, skąd poszliśmy 76,32 km/h :).


Widok na Golgotę :).


Dzisiejsze wyniki - pierwszy dobry, drugi już słaby :).

pasova pętla

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
W końcu setka :). Udało się zrealizować trasę, o której myślałem od dawna.

Ruszamy, ja i Maciek o 6 w stronę granicy. Pod Magurę mordęga. Pod górę, lekki wiaterek, zimno – zewsząd otacza nas szron.



Rozgrzewamy się dopiero wyjeżdżając na przełęcz Małastowską, tocząc się w promieniach porannego słońca. Do granicy docieramy dosyć szybko, strome hopki w Zdyni mocno.
W drodze towarzyszą nam pola pokryte szronem:


Te zdjęcia są tylko marną próbą oddania piękna tych widoków :).

Kanapka, szybki rzut oka w głąb Słowacji i wtaczamy się na highway to hell.


Po chwili droga zamienia się w dywan, opada łagodnie, po prostu coś pięknego. Do tego towarzyszą nam ciekawe słowackie krajobrazy:

Maciej na nowej maszynie.

W Zborovie skręcamy na hopki w kierunku Niżnej Polanki, ku naszemu zaskoczeniu łatwo nam dziś wchodzą.


Powoli pod górę :).


Wjeżdżając na Słowację, zaskakują ogromne pola, kontrastujące z polskimi skrawkami.


Widok w tył z pierwszej górki za Zborovem.

Z powrotem do Polski wjeżdżamy pokonując, podjazd z Niznej Polanki na przełęcz Beskid. Niestety droga od strony słowackiej jest rozkopana, bo robią kanalizację, wskutek czego, przedzieraliśmy się przez zwały błota. Do Grabu ponad 77km/h. Na skrzyżowaniu niestety nie jedziemy prosto, chociaż droga wygląda zachęcająco, hihi:


Aż do Krempnej jest w dół, wskutek czego prędkość generalnie powyżej 35 km/h, zmiany, był ogień. Tam na miejscowym przystanku pitstop na bananki i inne specjały:



Przełęcz Hałbowska bez problemowo, z tym, że ja czekając a kompana na szczycie zaliczam 400 m terenu i odwiedzam jakieś zbiorowe mogiły Żydów:



Tymczasem Maciek zjeżdża na dół i dopiero telefon wyjaśnia sprawę.


Widok ze zjazdu na Górę Grzywacką (ta na wprost) i Kąty.

Spotykamy Pawła z grupetto i urządzamy sobie mały sprint. Ma 3 km w nogach, więc zwycięzca oczywisty :).

W Nowym Żmigrodzie msza, na której sporo śmiechu (nie zabijcie mnie, ale te dziewczynki były naprawdę śmieszne ;p).



Ostatnie 25 km w dość dobrym tempie :).





Dzięki xD

click for something more

?127161025138263

ósemka z przodu

Piątek, 16 kwietnia 2010 · Komentarze(5)
Długo motałem się: jechać, nie jechać, pogoda nie zachęcała. W końcu wyrwałem się razem z Kingą.

Trasa krótka, tempo niskie i bardzo dobrze, trzeba czasem odsapnąć, szkoda tylko, że nie ma czasu na jazdę zbyt często ;/.

Na pocieszenie z góry no name pociskamy ostro z Kinią, padają dwa rekordy prędkości. Mój to 83,95 km/h - Yeti, zostało jeszcze tylko 0,95 km/h ;p.


Na dowód... ;p.

Dla tubylców: zjeżdżając z tej góry na krzyżówce jadąc w prawo dojedzie się do Bystrej obok kapliczki, w lewo pod Kogutka, a prosto na Zamkową - Golgotę ;).

Na koniec do Maćka, zobaczyć i przetestować jego nową maszynę.


Dom się wali? Nic strasznego. Kup przyczepę i olej budowniczych ;).

Szaleństwa panny Kingi

Sobota, 27 marca 2010 · Komentarze(4)
Kinga zaproponowała rzeźniczą trasę, więc czemu nie?


Towarzysze :).

Bielanka, Leszczyny, Kunkowa - niedawno tędy jechałem. Z rekordowego zjazdu, bez pedałowania, spokojnie prawie 70 km/h.

Wstaje wiosna :).

Pod Oderne masakryczny podjazd, tak samo jak przez Przysłup na Magurę.

Tocząc się pod Oderne...


Na szczęście nas nie zlało ;p

Na zjeździe z Magury, gubie liczniki przy 50-60 km/h, dociskam do 70, po czym dowiaduję się o stracie. Kinga znajduję go na środku drogi [sic!], natomiast Maciej 2 z 3 przycisków. Najważniejszy z nich nie nadaje się do użytku. Ale po za tą stratą działa jak powinien. Tradycyjnie od Magury do Gorlic bardzo szybko.

Dzięki!

P.S. Funkcje muszę przełączać scyzorykiem ;/.


Jak EKG w szpitalu ;p.

click for little more

Cisza

Środa, 19 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Cisza. W korbie cisza. Wszędzie. Nareszcie ;).

No to jazda! 6,30, ale Maciej zalamił na 6,45, w końcu wyruszamy. Najpierw do Ropy i stamtąd przepiękną drogą wzdłuż Klimkówki. I tu wyszły na jaw dwie straszliwe rzeczy ;/. Pierwsza to ta, że tydzień z hakiem bez jazdy zrobił swoje, a druga znacznie gorsza: w aparacie padła bateria. Odwiedzam stanicę WOPR i chyba budzę bosmana, hihi ;) Brak okularów na zjazdach robi swoje, nie mogę przycisnąć, bo tracę widoczność ;p. Nadspodziewanie ciężki okazuje się podjazd pod Oderne, z którego niegdyś biło się pierwszy rekord prędkości, aż się łezka w oku kręci ;p.
Bardzo przyjemną drogą zjeżdżamy do Kunkowej (gdyby nie brak okularów to 70 km/h byłoby jak nic ;)) Potem jakimś paryjami dojechaliśmy do Przysłupia, a stamtąd długi podjazd z hopkami na Magurę, tym razem pięknie wszedł ;) Maciek siadł na koło żukowi, a ja przypomniałem sobie o damskich okularach, które wziąłem zastępczo i wycisnąłem trochę więcej niż z poprzedniego zjazdu, chociaż nie była to jeszcze prędkość odpowiednia ;). Kolejne 15 km do samych Gorlic to sprint za sprintem, po rzeczywiście płaskiej prostej w Sękowej (koło drewnianego kościoła) wyciągnąłem 49 km/h. Tak niewiele brakło ;)

Może znajdę czas i chęć na drugi etap ;)
Znalazłem ;)

Gorlice - Sitnica - Kwiatonowice - Sitnica

Miła traska nocna z Tomkiem. Bardzo nocna, powrót koło 23.

Dzięki xD



Zachód słońca gdzieś na trasie.


Jaki rambo :D!
Tomek ;).


Raczej nic ciekawego nie znajdzie ;p.
Ja i Bella ;).


"Tylko nie rób mi zdjęć!"
Domi i jej radość z błyskających fleszy ;p.


Mała różnica w km...