Wesołych Świąt!

Piątek, 24 grudnia 2010 · Komentarze(2)


Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałbym życzyć wszystkim zaglądającym spokojnych, zdrowych świąt spędzonych w gronie rodzinnym. Wielu niezapomnianych chwil, szalonego Sylwestra i wielu sukcesów w nadchodzącym roku, także tych rowerowych.

pozdrawiam
bartek9007

niedzielny niewypał

Niedziela, 14 listopada 2010 · Komentarze(1)
Aż śmiać się chcę co planowaliśmy, a co koniec końców przejechaliśmy... ;p

Sprint na Chopina - 56,19 km/h, mały sprint pod Rozbój - to by było na tyle...

Konkluzja jest taka - brak chęci na jazdę po zjeżdżonych już często terenach, nawet przy takiej pogodzie jak dziś... Niepokojące, ale prawdziwe :).

Dolinka Białej

Sobota, 13 listopada 2010 · Komentarze(1)
Kategoria >50 km


Aż trudno uwierzyć, że mamy listopad ;).
Miało być nieco dalej, ale chciałem zobaczyć "szanownego" prezesa Kaczyńskiego na żywo, żeby nie krytykować kogoś, jeśli się go nie wysłuchało. I co? Nie damy krzyża, bo tu jest Polska, czyli stare śpiewki z Krakowskiego Przedmieścia plus zwyczajna kiełbasa, która niby ma być innowacyjna i lepsza od tych pozostałych, czyli to co mówią wszyscy. No i średnia wieku na sali 50-60, 70% mohery Ale nie o tym miała być mowa...

Do Grybowa leciałem pod wiatr, więc było opornie, podjazd na Ropską nawet nieźle. Doliną Białej w dół rzeki, wiatr raz przeszkadzał, raz pomagał, ale źle nie było, szczególnie na samym początku i końcu. Rozdziewiczyłem nową nawierzchnię w Zborowicach na serpentynach, miło, miło, choć raz musiałem zejść z roweru przy ruchu wahadłowym i ustąpić staczającym się tirom (niestety w tamtym miejscu drugi pas był doszczętnie rozryty). Zjazd z Sędziszowej do Siedlisk masakra - huragan + tiry = taniec po asfalcie, nawet przy niskiej prędkości rzędu 50 km/h. I tak było na każdym większym zjeździe, gdzie nie wiało idealnie w plecy. W Łużnej coś osłabłem (chyba słabe śniadanie), mała rundka przez Zagórzany i do pana demagoga Jarosława.


Grybów z Rospkiej.


Gnane wiatrem chmury, widok z Sędziszowej.

Ciekawie miałem spotkanie w Szymbarku. Prawie ;). Otóż jadąc na początek kolejki w ruchu wahadłowym, minąłem rowerzystę. Zauważyłem go w ostatniej chwili i pojechałem dalej. Trochę się śpieszyłem, więc postanowiłem nie czekać i po zmianie świateł ostro ruszyłem. A szkoda, bo okazał się to być transatlantyk. Pozdrawiam serdecznie, może następnym razem uda się porozmawiać i przejechać pare km ;).

< alt="" src="

Po próbnej...

Środa, 3 listopada 2010 · Komentarze(1)
... maturze z matmy. Nie będę tego komentować, zdać zdam, ale ciężkie te zadania... Za ciężkie. Na hopce do Biecza chociaż ogień ładny poszedł, potem już spokojnie.
Vmax za tirem na obwodnicy - nierozgrzanie, za duży odstęp i odpadłem, a szkoda... A pykało się i po 80 km/h w tunelu, a teraz wszystko słabiej...

Dzięki xD

spacer po Kielcach

Niedziela, 31 października 2010 · Komentarze(3)
Kategoria do 50 km
W sobotę zawitałem do Kielc, by odwiedzić groby bliskich w okolicy, a w niedziele udało się znaleźć trochę czasu na mały rowerowy spacer po Kielcach. Pożyczyłem od wujka Kellysa i w drogę ;).


Pod blokiem.

Ciężko się tym mtb jeździło, pogoda ładna, zdjęć dużo, więc i km za dużo nie zrobiłem ;). Ot, taka przejażdżka po ciekawszych miejscach: ul. Sienkiewicza, Kadzielnia, Karczówka.

Fotoreportaż z miasta:


Bloki nad Silnicą, os. Sady.


Silnica na Sienkiewicza.


Kościół pw. św. Krzyża i charakterystyczny dworzec autobusowy.




Hotel Łysogóry przy ul. Żelaznej, po lewej stronie w tle najwyższy (o ile się nic nie zmieniło) 13-piętrowy biurowiec na Nowym Świecie.

A tu pare ujęć z parku:









Budynek Izby Dziecka.





Kadzielnia:

W tle Karczówka.









Dalej skierowałem się na Karczówkę, wzniesienie górujące nad miastem, gdzie znajduje się klasztor, o który w czasie potopu szwedzkiego odbyła się widowiskowa bitwa.

Podjazd wiedzie najpierw około 500 metrów po bruku, a potem po ładnie ułożonych kamieniach. Właśnie w tamtym momencie jest pokaźna stromizna, którą o dziwo udało uwiecznić się na zdjęciach:


Początek po bruku.


Końcówka po kamykach.




kellys scorpio.


Szeroka panorama miasta, szczegóły na picasie.




Klasztor.

Do domu wróciłem przez 1 maja:







Kościół pw. św. Krzyża.



I na koniec ja sam, w dość oryginalnych okularkach wujka:




pierwszy dzień
drugi dzień

I na koniec dwie migawki z dnia poprzedniego:


Jesienna dolina Popradu

Niedziela, 24 października 2010 · Komentarze(4)


Zakończyć sezon (po raz trzeci chyba) czas zacząć!
Ruszamy o 8 rano podniesieni na duchu prognozami wiatro - pogodowymi. Początek mozolnie, aż do zjazdu z Ropskiej, gdzie halny na plecach pozwala osiągnąć astronomiczne prędkości, jak na zjazd w stronę Grybowa - aż 75-77 km/h.


Grybów i niszczycielska rzeka Biała.

Nawrót na południe i zaczyna się orka do Berestu - toczymy się w zakresie 20-24 km/h - pod górę i wiatr ;). Leśne serpentyny znakomicie jadą się Maćkowi, ja jestem natomiast nieco znużony jazdą - nawet nie podejmuję sprintu ;). Zjazd z Krzyżówki do Krynicy beznadziejny, rzuca nami po całej jezdni. Na dole przerwa na msze ;).



Słońce wychodzi na dobre, wiatr też - początkowe km doliną Popradu nie są łatwe - do Muszyny urywa nam głowy, potem zmieniamy chyba nieco kierunek i jakby nieco lepiej ;).

Dolina, będzie łatwo, z górki - tak pewnie myślą Ci którzy tamtędy nie jechali - niestety są tam liczne hopki szczególnie na początku i dość długi podjazd przed Żegiestowem, który obok rejonu Piwnicznej i Rytra jest najpiękniejszym miejscem tego regionu. Sam Żegiestów jest położony na wysokim brzegu rzeki, budynki są wkomponowane w stok, wygląda to genialnie - szczególnie ten kościółek:



Od tego momentu mamy cały czas w plecy, skończyły się dziwne podmuchy w twarz (mając jednocześnie w plecy...). Trzymamy bezproblemowo 30-37 km/h i droga upływa bardzo przyjemnie na podziwianiu wyniosłych wzgórz w jesiennej szacie.


Nad Popradem, gdzieś przed Piwniczną.


A tu Maciej.

Sama Piwniczna urokliwa, chociaż wolę Krynicę. Podjeżdżamy do darmowego ujęcia Piwniczanki i napełniamy bidony (tzn. ja napełniam, bo mój towarzysz to chyba jakiś gatunek wielbłąda, nic nie pije). Stajemy także na "obiad", który przechodzi do historii chyba na stałe.


Mostek do centrum Piwnicznej z okolic pijalni.


pół dużej bagietki + 2 plasterki polędwicy sopockiej + 2 plasterki sera edamskiego + pół laski kiełbasy wiejskiej :D

Trochę nam tu schodzi, ale to nic, bo od tego momentu halny centralnie w plecy! Po zmianach poniżej 40 km/h schodzimy jedynie na niektórych hopkach, dwa razy dajemy ognia i bez jakichś większych problemów pęka 50 km/h. Do 60 km/h trochę już byłby problem ;p.

Tutaj dopiero są widoki! Słońce za Żegiestowem, nieco przykryte chmurami teraz daje, że tak powiem ognia na maksa i wzgórza prezentują się cudownie.


Osiedle Słoneczny Stok za Piwniczną - Zdrój.


Nasz kumpel, Poprad.

Kolejnym pięknym miejscem jest Rytro, tutaj widziane ze szczytu hopki przed mostem:






Nawet sam most jest bardzo ładny ;).



Aż do Sącza tempo bardzo wysokie, potem mały wyścig z kolesiami na mtb, kilka nerwowych sytuacji w samym mieście no i dojazd do Cieniawy, czyli coś czego nie lubimy. Sama góra też łatwo się nie daje - oj ostatkiem sił, ale poniżej 11-12 km/h na najstromszej końcówce nie schodzimy. Na zjeździe nieco odżywamy. Pod Ropską ja nadaję tempo, kusi mnie sprint, bo siły jakby wracają, ale daje sobie spokój i razem docieramy na szczyt - zjazd niebezpieczny - boczny wiatr i nosi po całym pasie. W Ropie miła niespodzianka - wiatr zmienił kierunek z południowego na zachodni, wskutek czego mamy teraz do domu z wiatrem ;).

Dzięki xD

klik

Ciężki kawałek asfaltu...

Piątek, 22 października 2010 · Komentarze(2)
Kategoria >70 km/h, do 50 km
... czyli odcinek Szymbark - Uście i z powrotem:



W połączeniu z brakiem formy i masakrycznym wiatrem skutkuje to dwoma godzinami snu po powrocie ;p. Pod Bielankę i Kunkową jakoś wjechało, natomiast na "królewskim" zjeździe wiało tak przeokrutnie, że ledwo 70 km/h "musnąłem", a po drodze nosiło mnie od fosy do fosy, nie mówiąc już o wchodzeniu w zakręty...

W Uściu chwila refleksji i postanowienia - wracam tą samą trasą. Od razu wiadomo było jak będzie ciężko - przed mnie dwa bardzo strome podjazdy. Z "królewskiego zjazdu":





Hen, w tamten zakręt najczęściej wlatuje się + 80 km/h ;).


Klimkówka.


jakiś grzyb ;p.


Las pod przekaźnikiem.


I już pół kilometra dalej...


Polska złota ...wichura ;)


Oderne.

Do Kunkowej wytaczam się ledwo, ledwo, myśląc już o zjeździe z wiatrem po pleckach, a tu dupa. Podczas mojej półgodzinnej nieobecności odbyła się zwózka drzewa z lasu - prawy pas cały w ziemi i kamieniach - lewym nie pójdę - zakręt przed końcową prostą jest w lewo - a więc ciasno (i nic nie widać), po drugie nie mam nawet gdzie uciec - wjazd na ten syf mógłby się skończyć bardzo źle...

Z Leszczyn na górę też masakra, ale bywało gorzej - prędkości jak po krzyż w pełni formy (raz nawet 7,5 km/h osiągnąłem...).

Potem już tylko 7 km zjazdu - pod kurniki prawie 70 km/h, gdyby nie piękny zachód i potrzeba jego uwiecznienia na matrycy mojego fotogenicznego aparatu ;).


Spod kurników, na podjeździe nieco zaleciało, co na szczęście nie wpłynęło na prędkość podjeżdżania ;).

+ kilka ujęć

lokalny przymrozek

Czwartek, 14 października 2010 · Komentarze(1)
Kategoria >50 km
Dziś pierwsze spotkanie w polu z panem Mrozkiem ;). Trasa jego treningowa:



Ja bez formy, jeżdżę z reguralnością nie powiem czego, także mimo przewagi sprzętowej (na asfalcie - on jechał na góralu), mniej więcej równym tempem docieraliśmy na górki. Tylko kawałek po terenie odpuściłem, bo szkoda mi roweru na wertepy.

Podjazd w Bartnem robi wrażenie - baaaardzo stromo ;).


Cerkiew po drodze.


Szczyt szutrowo - kamienistego podjazdu.

Dzięki xD

Dystans wycieczki + dojazd, gdzieś z tygodnia (8,22 km).

Krzywa

Środa, 6 października 2010 · Komentarze(2)
Kategoria >50 km


Runda pod wiatr i bez wiatru w okolice Magury z Arkiem. Pod koniec Pętnej odcina mi prąd, ale jakoś się w sobie zbieram, Arek musiał chwilę zaczekać. W Krzywej odrodzenie, pod Magurę podjeżdża mi się za to bardzo dobrze, na koniec sprint i jest po sprawie. Na szczycie dołącza do nas brat Arka i po zmianach niestety, bez wiatru docieramy do domu ;).

Pare kadrów z Krzywej:




Z ostatniego wypadu na Górę Cmentarną