Wpisy archiwalne w kategorii

>50 km

Dystans całkowity:3954.62 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:166:23
Średnia prędkość:23.77 km/h
Maksymalna prędkość:89.02 km/h
Liczba aktywności:57
Średnio na aktywność:69.38 km i 2h 55m
Więcej statystyk

Czas na przerwe, czas na Kingę

Środa, 2 czerwca 2010 · Komentarze(0)
W ramach przerwy nauki na konkurs ;). Zrezygnowałem z Magury po raz setny i wybrałem się do Niu Sącza, naprzeciw Kini.



Do Sącza z wiaterkiem w plecki. Zjazd z Ropskiej mile zaskoczył - 70 km/h bez dokręcania. Ptaszkowa dość mocno, z Cieniawy 74 km/h bez kręcenia. Robią drogę, ruch wahadłowy, masakra, 5 minut w korku, którego nijak szło wyminąć. Do miasta dojeżdzam w 1h 9 minut, niezły wynik, 40 km ze średnią pod 31 km/h. Spotkanie pod Bikershopem, szybki banan + woda i decydujemy się na powrót boczną drogą.


Dom w Kamionce - po deszczach stok zjechał...

Kiepski pomysł na jazdę do Gorlic, bo droga, idzie cały czas wzdłuż rzeki, czyli pod górę, ale to i tak lepsze niż korek (chociaż jakby to przemyśleć...).


Na głównej nie zrobiłbym drugiego w życiu HDR-a, nieco mniej udanego (tylko z dwóch zdjęć, bo trzecie się nie nadawało), ale jest.

W Ptaszkowej dopada nas dudek. Szybka prezentacja licznika i w dom. Ropska na luzie, ale wchodzi ładnie, na zjeździe ~73,5 km/h.


Tomek to wyważony chłopak...


Skupienie jest potężne, chyba szykuje się do zjazdu z Ropskiej...

Dzięki xD

%$&*^

Rozsądek wziął górę

Piątek, 28 maja 2010 · Komentarze(4)
Kategoria >50 km, >80 km/h
Szybka runda z yetim po okolicznych górkach:


Pod Bielanka, próbuję dotrzymać góralowi tempa, ale odpadam na wysokości farm kurzych. Mimo to i tak wyjeżdżam dość mocno. Do Leszczyn ostrożnie, pod Kunkowa swoim tempem, znów zamykam nasz dwuosobowy peleton. Zjazd do Uścia, jakieś czary. Składam się i idę na maksa dopiero na długiej prostej, wcześniej powoli dokręcam. 89,02 km/h... Rozwaga wzięła górę (jeśli, w ogóle można tak w tym miejscu napisać ;p) i przed zakrętem kończącym prostą odpuszczam, wchodząc bez problemu (jakby pękło 90 km/h też by weszło, no ale życie jest jedno). Mateusz mógł mieć 9 z przodu, bo mnie zaczął wyprzedzać, tyle, że jego licznik zaniża i pokazał 88,5 km/h. Na Magurę zostawia mnie około 2 minut, jechałem całkiem na luzie. W dół małe wyścigi z chooperem. Na początku ostatniej prostej wyprzedzam ich, kobieta i facet śmiali się ze zdziwieniem i pokazywali na mnie palcami :D. Przy 74 km/h wydawało mi się, że się ledwo toczę ;)... Łapie się koła w pewnym momencie, ale jechali tuż przy osi jezdni, a z naprzeciwka coś jechało i wolałem odpuścić ;). Od Magury 40-50 km/h, zostaje na hopie w Sękowej/ Siarach. Wycieczka skończyła by się całkiem standardowo, gdyby nie lądowanie UFO:


Dzięki wielkie xD

more photos

Regietów

Czwartek, 13 maja 2010 · Komentarze(2)
Kategoria >50 km, z Maćkiem
Kolejna niezbyt spokojna pętla z Maciejem.



Najpierw kurs na Kościuszki 82, wpadła Amelia toffi z Biedronki ;).Ostro ruszamy, pod Magurę 10 min 30 sec, nowy rekord, poszliśmy w trupa, na górze nie wiedziałem jak się nazywam.


Ze śmiercią na pieńku... ;)


No dobra, tu już odżyłem ;p.

W Smerekowcu skręcamy na malowniczą drogę do Regietowa, goszczę tu na kołach po raz pierwszy :).


W Smerekowcu miało miejsce małe wniebowstąpienie chyba...

Owa dróżka:


A tu już opuszczamy Regietów, w tle Rotunda jak sądzę.


Dalej aż do skrętu na Hańczową ostra jazda na granicy 50 km/h. Hopki, świetnie wyprofilowane zakręty, droga jak marzenie. Do Hańczowej dość wyczerpujący podjazd, na początek polem, kończymy w lesie, na szczycie pada banan. Się zdziwią niedźwiedzie i inne wilki jak znajdą skórkę - banany w Polsce? Niestety, mieliśmy inne zmartwienia, bo zjazd był beznadziejny - niby nowa nawierzchnia - a jakaś garbata, środkiem drobny żwir - zabójstwo kolarza.
A tu powrót na podjazd, czarne chmury nad Uściem:



Do Uścia migiem, na osuwisko asfalt. Hopki troszkę źle taktycznie, ale nie było najgorzej, trzymaliśmy dość ładne prędkości. Zdecydowaliśmy się na wariant Łosie - Bielanka. Podjazd dość mocno, szczególnie do postoju, Maćka - ścięgno domagało się średniej 32km/h ;p.
Wycieczka byłaby w 100% udana, gdyby nie to, że w bucie lewy blok złapał luz na podkładce. Odebrało mi to radość z jazdy, jutro będziemy się nad tym biedzić.
Zjazdy spokojnie.

Na koniec Klimkówka w nietypowej szacie:



let's have a little click!

Dzięki xD!

Raz pada, raz leje

Poniedziałek, 3 maja 2010 · Komentarze(3)
Kategoria >50 km, z Maćkiem
Czyli majówka w Gorlicach. W przerwie między deszczami ruszamy z Maćkiem na krótką trasę :).

Dziś dwa większe podjazdy:


Pod Bieśnik mocno, do Stróż asfalt tragiczny ;/. Dalej już nawierzchnia nie spowalnia, mocne zmiany idą. Pod Wawrzkę stromo, ale dajemy radę, zjazd tragedia po raz drugi dzisiaj.


Na szczycie Wawrzki :).

Od Ropy z wiatrem, predkości, rzędu 40-50 km/h. Vmax spod kościoła w Szymabrku chyba (na luzie).

A na koniec most kolejowy rodem z Grybowa ;):


Dzięki xD

Vida Verde Premium Bananas

Sobota, 24 kwietnia 2010 · Komentarze(1)


Świetna wycieczka z Maciejem. Chociaż średnia u mnie powinna być nieco wyższa od jego - coś tu się nie zgadza - ale to mało istotne :).


Ropska, nie lubię tej góry. Tutaj stałym równym tempem, około 14 km/h.


Jedyny postój tego dnia przy pięknym dworku obronnym w Jeżowie, zaraz przed Bobową. Jak widać położenie zameczku jest równie ciekawe :).


Na polowaniu :)




Lubicz :)


Sponsorują nas chłopaki z Ekwadoru :p.


Piękne otoczenie :).

W Łużnej poszedł ogień na zjeździe z Siedlisk - 76,32 km/h :).

pasova konrola

Piątek, 9 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria >50 km, >70 km/h
W końcu udało się wyskoczyć z domu...
Dziś w programie była runda na granice, obfocenie przejścia, które opustoszało jakiś czas temu i powrót do domu.

Do Koniecznej niezłe tempo, niestety z wiatrem, ok 26,5 km/h. W drodze na Słowację:


Magura.


Studzienka w Zdyni.


Ups! nie zdążyłem wyhamować, troszeńkę się wgięło...

I totalne zaskoczenie. Przejście zostało rozebrane! Został tylko budynek:


W tym przypadku bezcenny jest ten wpis, dokumentujący dla potomności, jak to wszystko kiedyś wyglądało :).


Pozostałość po I wojnie światowej...

Brak zdjęć w tym miejscu postanowiłem zrekompensować sobie zjazdem na Słowację. Oto jak nas Słowacy, nasi bracia drodzy witają (widok w stronę Polski):



Drogowcy eksperymentowali chyba tutaj nad różnymi nawierzchniami ;).

Niestety, godzina późna, nie mogę się zagłębić w kraj naszych sąsiadów. Wiatr jest bezlitosny, na odcinku Konieczna - Zdynia po prostu wciska w asfalt.


Na samej granicy mijam jeszcze niegdysiejsze eldorado Gorlic i okolic :P:


Jakoś dotaczam się do domu i po raz kolejny stwierdzam, że "Magura to łatwa góra".
Towarzystwo: dwa banany i Maciek z bartem przez 100 m.

something more than that


Z ciekawości, jak wyglądają te pagórki przed granicą, na tym oto pięknym wykresie :P.

Pierwsza guma

Niedziela, 4 kwietnia 2010 · Komentarze(4)
Kategoria >50 km
Zapowiadała się pagórkowata, lekka trasa :). 15, Grosar, dwa banany i można jechać. Ruszamy w piątkę: Ja, Damian, Sebastian, prezes (jeśli dobrze pamiętam) i chłopak na Treku, którego imienia niestety mój dziurawy czerep nie zapamiętał. A szkoda.

Do Folusza pod boczno - przedni wiatr, co wskazywało na szybki powrót z Jasła. Ku mojemu zdziwieniu na podjeździe pod Rozdziele nie "zbierałem grzybów" ;p. Na podwójnej hopce do skrzyżowania zostajemy z "kolegą od Treka". Na szczycie czeka Damian, który dociąga nas szybkim tempem do reszty, która spotkała jakichś rowerzystów z Jasła. W końcu cała drużyna łączy się na rogatkach Jasła.

Te 10 km, w dół poszło z wiatrem. Teraz też powinien być. Powinien. Był. W twarz. Znowu grupa dzieli się, do Biecza kolarze zwalniają tempa, dochodzę ich, za jakiś czas też kolega. W Strzeszynie pęka guma... Masakra... Dwie pompki, dwie dętki - żadna nie pasuje... No cóż kiedyś musiało do tego dojść... Szybki telefon i ... kolega wraca z wujkiem. To jego pierwsza guma. My ruszamy na ostatnie km. Damian od Klęczan ciągnie aż do Parkowej, nikt nie chce dać mu odpocząć. W końcu wychodzę na pierwszego, choć jestem wykończony - 50 km pod wiatr + wysokie tempo. Mój ruch chyba budzi resztę stawki i Sebastian, jadący raczej z tyłu dociąga do świateł, gdzie po krótkim pożegnaniu rozjeżdżamy się do domów :)

Wymęczyłem się niemiłosiernie, ale było warto. Satysfakcja z takiego tempa, w takich warunkach jest ogromna, nie poddałem się :).

Dzięki, miło, że czekaliście ;p.



Brawa dla tych, którzy nie zasugerowali się tytułem i przeczytali całość ;p

Niespodziewana ustawka

Sobota, 3 kwietnia 2010 · Komentarze(1)
Godzina 14,30, ruszamy z dudkiem spod mojego bloku, a tu prosto pod nasze szerokie koła wyjeżdża grupa kolarzy (trening Grupetto z Grosaru. Czemu nie?

Trasa trudna, grupa 9-osobowa na każdym podjeździe dzieli się na dwie mniejsze - jadącą (w niej m.in. Mateusz) i robiącą zdjęcia, zbierającą grzyby etc. ;p. Co do mnie można śmiało powiedzieć - jutro na obiad grzybowa ;p.

W Czarnej po bananku lecimy szybko w dół. Za szybko. Jak zwykle.
Mimo zmęczenie chyba spróbuje jutro ponownie, o 15 na Grosarze, zapraszam chętnych ;p.


Takie są widoki na końcach podjazdów - droga, łąka, kolarze, góry ;)

Runda przez Oderne

Środa, 24 marca 2010 · Komentarze(2)
Kategoria >50 km, >80 km/h


Drugi wyjazd tego sezonu, jakże udany :)

1. Pogoda bardzo ładna, słoneczko
a) lekki wiaterek jak sądzę z północnego wschodu.
b) na wyższych górkach, po lesie śnieg się jeszcze trzyma...
c) na zjazdach chłodno - zapomniałem chusteczek, w Gładyszowie byłem zmuszony użyć ogłoszenia o kursie na prawo jazdy (jedno na drugie takie samo naklejone :P)

2. Dystans, przewyższenia nieporównywalnie cięższe od poprzedniego wypadu - powoli zaczynam wchodzić w sezon.
a) podjazdy spokojnie, niektóre na jedynce z przodu...

3. Zdjęcia - nie ma i nie będzie - nie wziąłem aparatu, bo myślałem, że i tak nie będzie czego fotografować, jakże się pomyliłem...
a) komputer zepsuty, chyba na laptop zacznę wrzucać.

4. Vmax - z Odernego do Uścia.
a) można było szybciej, ale w tym sezonie pierwszy większy zjazd i powyżej 50 km/h na liczniku + nieuprzątnięta droga po zimie + średniej trudności zakręty.
Mimo to bardzo dobry wynik, w sam raz, na samobójstwo :).

5. Na koniec jogging z rowerem i koleżanką ;)



Pozdrawiam :)

Czarna

Sobota, 21 listopada 2009 · Komentarze(6)
Kategoria >50 km, >70 km/h
Z dawna planowana wycieczka do Czarnej, gdzie ponoć znajduje się jeden z najszybszych zjazdów w okolicy w końcu zrealizowana i to przy ładnej pogodzie ;).

Na początek do połowy Ropicy za autokarem, odpadam przy 72 km/h - brak formy. Potem już do Ropy spokojnie i tam zaczyna się podjazd do Brunar, miejscami z deczka stromy.


Trud wynagrodzony zostaje ładnym widokiem na jeden z grzbietów Beskidu Niskiego:


Potem dziurawym zjazd dostaję się do Brunar i znów pod górkę do Czarnej. Na szczycie zastaje widok jak z bajki - zamglony las i takie tam ;). Zjazd pod wiatr, ale i tak za wolny jak na pogłoski - nie było nawet 70 km/h, chociaż prawie cały czas powyżej 65 km/h. Bananek pomógł - trasa wzdłuż jeziora mocno, jak na moją formę. Odwiedzam starą drogę - jeśli ktoś chce dojechać nią do Uścia, najpierw niech zaopatrzy się w butle z tlenem albo łódź podwodną :D. Dojeżdżam także do tamy - niestety nie da rady wejść na koronę zapory, co mnie dziwi. Zjazd do Łosia z wiatrem, pęka 70 km/h, ale myślę, że można szybciej, szczególnie pierwsza część jest bardziej stroma niż się wydaje. Ściana do Bielanki ostro przymulona, focę miejscową cerkiew i but do domu - od tego miejsca nie schodzę poniżej 30 km/h, a od mostku do drogi głównej wychodzę powyżej 50 km/h. Ogólnie wyjazd udany, ale przerwa robi swoje i wszystko mnie boli, średnia tragiczna.


Dwór obronny w Szymbarku.




W drodze do Brunar.


Cerkiew w Brunarach.


A tu w Czarnej.


Pełnia... słońca ;p.


Stara droga ;p.




KLimkówka ;).


Dawne czasy ;p.



Niewiele z tego zostało...

Więcej zdjęć z wycieczki tutaj.

A tu Klimkówki przed utworzeniem zapory.